"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

piątek, 13 września 2019

MAGISTRO BONO - CZY COŚ JESZCZE ZOSTAŁO?




Od dwóch dni jak Polska długa i szeroka wielu zajmuje się głośną sprawą prof. Aleksandra Nalaskowskiego z uniwersytetu toruńskiego. Dziś wielu, niektórzy nawet w pośpiechu, ślą otwarte interpelacje, a to do Premiera, a to do innych ciał i podmiotów.
Ci którzy bronią Profesora, piszą, że to wybitny naukowiec, członek - nie tak dawno - władz tej szkoły wyższej. Rzecz w tym, że sprawa dotyczy profesora-felietonisty, który ostatnim swoich wpisem na łamach "Sieci" pt. "Wędrowni gwałciciele", naraził się wyjątkowo dość dobrze zorganizowanym grupom (lobby - to jednak powiedziane na wyrost), których co najmniej od dwóch lat definiujemy angielskim akronimem LGBT,  odnoszącym się do środowisk lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transgenderycznych i transseksualnych. Tak czy inaczej ideologia LGBT i jej wyznawcy wpisują się w ideologiczny terror naszych czasów.
Zaprotestował przewodniczący Rady Mediów Narodowych,  K. Czabański (notabene poseł z Torunia), a zaraz po nim obraził się na rektora toruńskiej szkoły wyższej minister nauki i szkolnictwa wyższego J. Gowin, który zapewne zamówił wywiad radiowy w związku z pismem do Premiera tego pierwszego. W końcu Premier po coś ma ministra szkolnictwa wyższego. Ten żalił się, że niewiele może, bo rektor uczeni wyższej korzysta z autonomii. Jasne i to wpisanej nawet w art. 70 ust. 5 Konstytucji RP z 1997 r. Zapomniał jednak ów, że tę autonomię na wyrost (ponad potrzebę), niczym jej nie ograniczając, umocnił w swojej wyjątkowo kiepskiej (ale to oddzielna kwestia) reformie, tak mocno krytykowanej właśnie przez część zdrowo rozsądkowych profesorów na UMK, oczywiście zignorowanych przez J. Gowina i jego menażera, który dziś opowiada różne rzeczy sprzed innego już mikrofonu. Przypomnę ministrowi J. Gowinowi, iż wspomniany wyżej przepis ustawy zasadniczej stanowi, iż: "zapewnia się autonomię szkół wyższych na zasadach określonych w ustawie". Nie odrobił i tym razem minister zadania domowego.
Po ludzku, acz nie tylko, prof. A. Nalaskowskiego jest mi po prostu żal. Także z tego powodu, że sprawdziło się powiedzenie Arystotelesa, iż najwcześniej starzeje się wdzięczność, której oczywiście nie zaznał od uczonych kolegów, nie tylko z wydziału, którym nie tak dawno kierował. Wdzięczność, Sz. Panie Profesorze, prawie zawsze jest sierotą!
Słusznie podnosi się dziś i niejako zestawia słowa z artykułu prasowego toruńskiego uczonego z tymi, które od wielu lat wylewa jak z paszczy żmijowej, Jan Hartman, profesor najznakomitszego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Doświadczyło to wielu, wielu prostaczków protestowało, ale nie J. Gowin, który dopiero dziś obudził się i zestawił "czyn" prof. A. Nalaskowskiego z innym prof. znad smoczej jamy., zaraz za tym, dodając, iż "nie domagałem się wyciągania konsekwencji wobec prof. Hartmana". Dziś ci, którzy bronią prof. A. Nalaskowskiego prawie w całości mają w tym swój partykularny, indywidulny interes. W tej grupie obrońców-krzykaczy są także ci, którzy z obawy o własny byt, bluzgają, zamiast spokojnie stawać w prawdzie!
*
A teraz na chwilę ad rem. Profesor to taki człowiek, jak mawiał mój nieodżałowany mentor śp. Sławek Kalembka z UMK, który "zna się na wszystkim po trochu, a na czymś w szczególności". Ta szczególność to przede wszystkim uprawianie nauki, prowadzenie badań i ich popularyzowanie, wreszcie - kształcenie kadr. I co widzimy na najbardziej oficjalnym portalu OPI Nauka Polska? 
J. Hartman, a jakże prof. od 2008 r. pokazuje (uwaga!) jeden swój artykuł w "Ruchu Filozoficznym" z 2005 r. pt. "Kant a sprawa polska, czyli kondycja naszej filozofii" oraz 5 doktoratów. Co innego z ofiarą nagonki prawomyślnych, prof. od 1998 r. A. Nalaskowskim, który (co prawda na OPI nie pokazał swoich dwudziestu publikacji), ale za to ujawnił promotorstwo aż 15 doktoratów. Zestawienie nie pozostawia złudzeń! 
Łatwo się czepiać, więc i piszący te słowa też się ujawnia na OPI Nauka Polska i to już od 1977 r. aż po Rok Pański 2019: https://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=23082&_k=tb4xx7
*
Pytam na zakończenie, czy coś jeszcze zostało w masowej populacji profesorów z klasycznego "magistro bono" (dobry nauczyciel)? Dobry, to taki, który nie obraża, nie poniża, nie depcze autorytetów ponadczasowych, staje w obronie wartości uniwersalnych (nie tylko tych gwarantowanych prawem stanowionym większością parlamentarną); każdego dnia uczy; gdy otwiera tusta i siada przy klawiaturze laptopa, a jakże, już uczy dobrego - bonum comune hominis.  
Odpowiadam na tak sformułowane pytanie: pozostało i to sporo, inaczej wszyscy padlibyśmy w objęcia Złego.

Postscriptum: w sprawie prof. Nalaskowskiego zabierają głos przedstawiciele świata nauki, którzy niejednokrotnie sami wykazali się nie dość wystarczającą roztropnością (i moralnością), choćby prof. A. Nowak, który (gdy trzeba było zarobić jakieś srebrniki) podjął się poprawienia recenzji książki na stopień naukowy po 25 latach od dokonania jej oceny przez wybitniejszych od niego. Może najpierw - szanowni panowie - zastosujmy określone standardy i zasady w nauce, a potem pouczajmy innych np. w świecie polityki,  wszakże rektor UMK swoją decyzją - chcąc nie chcąc - wszedł w arkany consilium! 
Virtus est perfecta ratio!