"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

czwartek, 18 marca 2021

SATYRYCZNIE Z DALEKA OD POLITYKI. Uczta duchowa Stanisława Ćwieka

         Tego jeszcze w naszym wydawnictwie nie było. W jednym zbiorze Pan Stanisław Ćwiek - sopocianin (z wyboru) przygotował duchową ucztę dla Czytelników w postaci kilku tysięcy fraszek (w większości oczywiście dalekich od polityki) oraz poetyckich utworów satyrycznych (w mniejszości).

                Tom liczy (sic!) 653 strony. Bardzo ciekawą okładkę (nawiązującą graficznie do nazwiska Autora, ale i jego przyjaciół (od św. Franciszka), "uposażoną" w czytelnicze skrzydełka, zaprojektował -wraz z grafikami dla ozdobienia fraszek wewnątrz dzieła - Michał Guździk.


Życzliwy wstęp napisał skępski poeta Sławomir Ciesielski, zaś "Marginalia z posłowiem (wymieszane)" skreślił piszący te słowa, które ilustracyjnie do opasłej księgi fraszek zamieszczamy poniżej.

Sunia - umiłowana przez Autora
(grafika - M. Guździk)

Pana Stanisława poznałem dwa lata temu na jubileuszowym przyjęciu naszych ‎wspólnych Przyjaciół, dr Urszuli i mec. Romana (Brymorów) w podgolubskim Dworze ‎Fijewo. Już wtedy wydał mi się On postacią nietuzinkową, ba, żeby nie powiedzieć – ‎niebanalną. Coś mi kazało myśleć, że skrywa się pod Jego maską jakaś moc wypowiedzi ‎alternatywnej, przyciągającej oko i ucho. Nie myliłem się, bowiem kilka miesięcy temu za ‎pośrednictwem Przyjaciela Romka, dotarło do mnie pytanie, czy w naszym Wydawnictwie ‎możemy zająć się twórczością Pana Ćwieka. Gdy zaś zawitała elektroniczna przesyłka, po ‎otworzeniu pliku, oniemiałem. Pomyślałem sobie, ‒ może to jakieś powtórzenia, może plik się ‎wgrał co najmniej podwójnie? Otóż nie, szybko okazało się, że jest w nim kilkaset utworów ‎napisanych bez zatrzymania, jak mówiono dawniej ‒ ciurkiem, niepowstrzymanie. W ten oto ‎sposób Pan Ćwiek wbił nam-wydawcom niemałego ćwieka. Tak czy inaczej, poczuliśmy się w ‎pełni skonfundowani i zbici z pantałyku.‎
Przy okazji pierwszych kontaktów potwierdziliśmy tezę osobowością – vide infra. ‎Pan Stanisław ukazał się nam jako człowiek o nietuzinkowej skromności, niekonwencjonalnej ‎narracji, nade wszystko zachowujący niespotykany w takim stopniu dystans do swojej ‎twórczości. Co najważniejsze, nie miał on żadnej koncepcji ani specjalnych wymagań co do ‎strony merytorycznej i formalnej swojego przyszłego dzieła. W międzyczasie próbowano ‎zgłosić w tym względzie jakieś pomysły, ale ostatecznie Autor he gave a free hand; jasne ‎jednak, że nie do końca, jako, że ilość maili i spędzonych kwadransów „na telefonie” ‎potwierdziło tezę o zachowaniu pełnej Jego dyspozycyjności i troski o kreację.‎
Poezja satyryczna znana była już starożytnym, żeby przykładowo wspomnieć o ‎wielkim Horacym, ale i epokom nowszym nie była obca, choćby Ignacemu Krasickiemu oraz ‎czasu młodopolskiego – Tadeuszowi Boy-Żeleńskiemu. W czasach nam bliskich nie sposób nie ‎wymienić tu takich postaci, jak: „znienawidzony przez »prawdziwych Polaków« i ‎‎»prawdziwych Żydów«”, hejter czasu swojego (gdy nikt jeszcze nie znał tego słowa), Julian ‎Tuwim ‎, Konstanty Ildefons Gałczyński, Ryszard Groński, Janusz Sipkowski, Zbigniew ‎Kurzyński, Ryszard Rejnowski czy wreszcie zmarły kilka tygodni temu „sąsiad” naszego ‎Autora, wejherowianin, Mirosław Odyniecki.‎
Jasne, że Autor tego zbioru wykrzyczy, że odnoszenie jego twórczości do ‎postawionych wyżej przykładów osobowych jest poważnym nadużyciem, ale o to chodziło ‎piszącemu te kilka słów. Błagał mnie Autor o „nie przywoływanie tych wielkich nazwisk”, a ja ‎Go nie usłuchałem, także po to, aby wskazać, że satyryczna poezja S. Ćwieka nie jest po ‎pierwsze wprost porównywalna do jakiegoś jednego modelu; jest ona po prostu osobista, ‎opinająca się do czasu, zatrzymana na osi, w którym jest tworzona; dwa ‒ do osobowości ‎Twórcy; człowieka w istocie mocno spełnionego, ale pragnącego coś jeszcze dołożyć do tego ‎ukontentowania. Oczywiście, tak jak pewnie wielu, można było to dzieło włożyć do szuflady, ‎kasując nawet plik w kompie, tylko, po co? – pytamy!, po co? ‎
Nie będziemy tu silić się na omówienie zaprezentowanego dzieła, bo ani to miejsce ‎ani sposobność. Wiele, acz słusznie oszczędnie, powiedział Poeta w „Przygrywce”, a sam ‎Autor wielce roztropnie i z pokorą godną podziwu przyznał sobie glejt obrachowania w ‎inwokacji, pisząc m.in.:‎
‎(…) Daleki jestem by kogoś urazić‎
Nie zamierzałem z butami włazić
Jedni może dadzą brawa
Inni – wstydu nie ma ani pisać prawa”‎
Wyrażę swoje niezmącone przekonanie, że tych ostatnich będzie niewielka krztyna. ‎Nie odbieramy przy tym nikomu prawa do oceny bogatego miszmaszu sopocianina, z ‎przekonaniem, że Jego debiutancki tom nieraz i nie dwa uraduje naszą duszę, skłoni do espritu ‎i autorefleksji. Do tomu, który trafi zapewne najpierw do Przyjaciół i Znajomych Autora, ‎‎(notabene, którzy znali i kochali „Sunię” Ćwieka), Wydawnictwo nie dołącza czytelniczej ‎zakładki, ponieważ ta jest najzwyczajniej niekonieczna; gdziekolwiek i kiedykolwiek ‎weźmiesz do ręki, Drogi Czytelniku, poezje Pana Stanisława, nie szukaj, gdzie ostatnio ‎czytałeś, czym się zachwyciłeś, co wprowadziło Ciebie w zakłopotanie; znowu będziesz w ‎środku satyry niebanalnej i niesztampowej, przepojonej dydaktyzmem (ale nie nadmiernym), ‎wziętym z życia i danym życiu, bo tego „nikt nie otrzymuje na własność lecz wszyscy do ‎użytku” (Lukrecjusz).‎
**
Aby jakoś zilustrować tom, poniżej zamieszczamy jeden z utworów satyrycznych:
Do młodych
Mocno w mózgu mi telepie
Gdy ci młodzi wiedzą lepiej
W Googlach śledzą czy już wiosna
Jej znajomość – cóż – żałosna
Nas traktują wręcz wyniośle
Jedno z drugim – myślę –‎
Ich statusy czy tytuły
Dzięki Tobie starcze czuły
Panowie tak mają jak ich damy
Że im pięt już nie sięgamy
Oni szybciej nowocześniej
My za późno lub za wcześnie
Już na niczym się nie znamy
Aż się boję żeśmy chamy
Paraliżu ja doznaję
Jak nas młodość nowocześnie łaje
To uśmieszki to przytyki
Subtelności – nic z krytyki
Zdeptać mogą cię jak mrówkę
Mamo tato pożycz stówkę
Te dwanaście darujecie?‎
Cóż wy w końcu kupujecie!?‎
Tu piosenki słowa warto
‎(Myśmy w końcu kartą zdartą)‎
Oprócz błękitnego nieba
Nic nam przecież nie potrzeba ‎
**
Na zakończenie zaś tego wpisu jedna z tysięcy fraszek:
Tusza w małżeństwie
Gdy żona zrobi się gruba
Wygląda jak podróba
Mężowski unikat takiej unika
Uzasadniając że to falsyfikat
Także się związek chwieje
Gdy żona zeszczupleje
Wtedy to on boleje
Że ona go oleje
Nawet jeżeli oboje schudną
Nie muszą być parą chlubną
Jeśli oboje razem utyją
Przynajmniej wiedzą że żyją

Autor tego potężnego tomu poezji satyrycznej, znany z niecodziennej bynajmniej skromności i dystansu do swojej twórczości, już w trakcie prac redakcyjnych tak zareagował na należny Jemu komplement:
Profesor i wydawca
Nazwał mnie poetą
Myślę że przezwał
‎ - Wiem że to nie to!‎
Chciałbym za Woźną
Robić uczelnianą
‎ - Jej rola doniosłą
Moja – uśmiechaną

niedziela, 14 marca 2021

© Blog prof. Mirosława Krajewskiego: BEDEKER (czyli przewodnik) PO SKĘPEM I OKOLICY

© Blog prof. Mirosława Krajewskiego: BEDEKER (czyli przewodnik) PO SKĘPEM I OKOLICY:                      Do rąk Czytelników trafiła 235. z kolei, wyjątkowo niecodzienna o ogromnych walorach poznawczych, publikacja dobrzyński...

BEDEKER (czyli przewodnik) PO SKĘPEM I OKOLICY

        

    


        Do rąk Czytelników trafiła 235. z kolei, wyjątkowo niecodzienna o ogromnych walorach poznawczych, publikacja dobrzyńskiego Wydawnictwa VERBUM pt. Bedeker skępski (format B-5, stron 243, zdjęcie kolorowe). To kolejna książka niezwykle sumiennej Autorki, Promotorki dziejów Skępego i okolic, Pani Bożeny Ciesielskiej. Powiedzieć o tej książce, że jest to całościowy przewodnik po Skępem i okolicy, to tak jakby nic o niej nie powiedzieć. To fantastyczne, napisane z ogromnym kunsztem kompendium wiedzy o miejscowości, jej historii, ciekawostkach, atrakcjach, a przede wszystkich o ludziach, jako że ci "dają blask krajowi, z którego pochodzą (J. Słowacki). Poza subtelnym wstępem, jest w tym przewodniku 77 (sic! - szczęśliwych) działów, ożywionych 120. (prawie w całości autorskimi) zdjęciami. Okładkę uskrzydla ilustracja skępskiej malarki Jolanty Zaniewskiej.

      Książka "Bedeker skępski" wpisuje się do katalogu wielu prac o Skępem, w tym poprzedniej książki Autorki z 2016 pt. "Skępe w opisie i fotografii", wznowionej w 2020 r., a której czytelnicy wciąż pilnie poszukują.
         Podobnie jak poprzednia także skępski bedeker najpewniej znajdzie wielu miłośników tej średniowiecznej miejscowości, która w tym roku obchodzić powinna 566. rocznicę lokacji miejskiej oraz 525. rocznicę sprowadzenia z Poznania przez Zofię Kościelecką łaskami wsławionej Figury Matki Boskiej Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej, Pani i Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw. (A i o 25-leciu restytucji praw miejskich warto już myśleć!).
         W książce znajdziemy kilkaset znakomitych nazwisk, w tym poetów i pisarzy: Gustawa Zielińskiego, Henryka Czarneckiego, ks. Jana Twardowskiego, prof. Jerzego Pietrkiewicza i Sławomira Ciesielskiego - prywatnie (oczywiście) męża Autorki, z empatią wspierającego Jej wszelkie działania, notabene nie tylko pisarskie. Ten ostatni upomina nas, abyśmy wchodząc "po tęczy przed otwartą piotrową bramę", zatrzymali się na chwilę i nie zapomnieli o dolinach.
         Najpewniej warto i trzeba...
      Niebawem książka trafi do zasobów Biblioteki Narodowej i wejdzie tym samym do obiegu bibliograficznego w RP.
        Autorce bardzo serdecznie gratulujemy i dziękujemy za zaufanie.

Ps. Książka - jak widzimy - wzbudziła duże zainteresowanie, skoro w ciągu kilkudziesięciu godzin jej krótkie omówienie na FB/Księgarnia Dobrzyńska (https://www.facebook.com/groups/ksiegarniadobrzynskaverbum) obejrzało ponad 2 tys. osób.
        



Okładka poprzedniej książki Autorki z 2016 r., wznowionej w 2020 r.

                                    A tu Figura M.B. Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej
                                                            (zdj. o. D. Godzik).



Rozłożona okładka naszej książki z 2017 r.