"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

piątek, 27 grudnia 2019

Promocja "Klejnotów Ziemi Dobrzyńskiej" w Skępem, 12 X 2019 r.

Na kończący się rok 2019 przypominamy jedno z istotniejszych wydarzeń 
Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego.


Format książki A-4 (albumowy), skrzydełka, stron - 324; ISBN 978-83-63043-18-6, 
rec. ks. prof. dr Aleksander Sitnik OFM,
94.444 znaków, 618 zdjęć kolorowych i w sepii.
Zdjęcia na okładce - Kasia Błaszkiewicz-Sobczak (do niedawna) ze Skępego, 
ilustracja na 4 str. okładki - Piotr Grążawski z Brodnicy. 




           Na pierwszym planie inż. Ludwik Chełmicki z Warszawy - przedstawiciel znakomitego Rodu Ziemi Dobrzyńskiej, który dokonał wprowadzenia do promocji. Pan L. Chełmicki jest wielce zasłużonym Członkiem Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego - stałym darczyńcą Towarzystwa,    Człowiekiem o wyjątkowo pogodnej osobowości.
          Wystąpienie recenzyjne zaprezentował także Przewodniczący Lipnowskiej Grupy Literackiej w Lipnie, poeta Sławomir Ciesielski ze Skępego - autor wielu znakomitych tomików poezji. (LGL w dniu 5 grudnia 2019 r. świętowała swój Jubileusz 30-lecia istnienia).
          Na początku uroczystości pieśń "Polskie kwiaty" wykonał mój kolegi z wymyślińskiej ławy szkolnej (1960-1965), Wojciech Ziemiński z Wielgiego, zaś przejmujący koncert organowy zaprezentował mistrz tej muzyki - Pan Piotr Bednorz z Kikoła - także Członek DTN.
          Całość z pasją i erudycją prowadziła sekretarz Towarzystwa, dr Iwona.

          Film profesjonalnie zrealizował Pan Michał Lewandowski z Lipna.

          Całe spotkanie, z udziałem blisko 100 osób,  odbyło się w serdecznej atmosferze dzięki życzliwości Ojców Bernardynów - wielce zasłużonych stróżów Skępskiego Sanktuarium NMP Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej, Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw, na czele z o. Hermanem Kuchnikiem OFM.



Książka autora z 2017 r. promowana także w skępskim klasztorze 
w dniu 18 maja  2017 r.

*

Książkę można zamawiać poprzez Google: Księgarnia Dobrzyńska

niedziela, 22 grudnia 2019

Na czas Bożego Narodzenia... o ciszy, która dużo powie; o tożsamości, która zawsze zatacza koło czasu!


Prorok Izajasz mówił właśnie o Brzemiennej (także w skępskim - dobrzyńskim - wizerunku),


Ta gotycka (przywieziona w 1498 r. z Poznania) rzeźba dotyka w samo sedno naszej wiary, naszej tożsamości, naszego jestestwa; także tożsamości dobrzyńskiej.
Mówiliśmy o tym, z udziałem członków DTN, w niedzielę 18 czerwca 2017 r. w kościele i klasztorze skępskim.
Czasami więc trzeba chcieć połączyć najpiękniejsze Święta z dobrzyńską tożsamością, co też tym krótkim wpisem czynimy.


niedziela, 8 grudnia 2019

5 grudnia 2019 r. 30-lecie Lipnowskiej Grupy Literackiej w Lipnie

      Dokładnie w 30. rocznicę utworzenia z inicjatywy śp. Tadeusza Chojnickiego Lipnowskiej Grupy Literackiej, uczestniczyliśmy w Jubileuszu tej dobrzyńskiej perełki społecznej; subtelnie przygotowanym i niezwykle serdecznie oraz kompetentnie prowadzonym spotkaniu przez jej Przewodniczącego, poetę Pana Sławomira Ciesielskiego (autora ośmiu tomików poezji) wspieranym przez jej V/Przewodniczącego Pana Dariusz Chrobaka z Czernikowa.

Tadeusz Chojnicki (portret prezentowany na Jubileuszu).


       Wręczyliśmy (specjalnie przygtowany) okolicznościowy plakat, potwierdzajacy, że LGL w latach 2011-2019 w Oficynie Verbum wydała 16 pozycji o łącznym nakładzie 3.035 egzemplarzy. 

       Raz jeszcze bardzo serdecznie gratulujemy i dziękujemy za zaufanie. 

     Oddzielne podziękowania złożyliśmy Pani Bożenie Ciesielskiej ze Skeępego za medialny i "korektorsko-wydawniczy" patronat nad LGL oraz Dyrektor lipnowskiej Książnicy, Pani Ewie Chartyton za opiekę nad Grupą.


Oto jeden z kilkudziesięciu utworów w jubileuszowym tomie pt. Poczta głosowa sumienia:

Sławomir Ciesielski

Blask żaru przed zaśnięciem

poeci biorą się z rzeczywistości
wchłaniają życie
by wyrzucić je z siebie
odczuwają duchową głębię wszystkiego
poeci jak rybacy zarzucają sieci
na rzeczy i sprawy
i wyławiają doskonałości świata
najpiękniejsze zdania
wypowiadają tuż przed chwilą śmierci

trucizna po obłaskawieniu
staje się rozkoszą na języku
uśpiłem słowa ciepłem milczenia
i boję się świtu
głos mój zaszeleścił zeschniętymi liśćmi

mój wiersz rozżarza się przed zakończeniem

*

Pierwsze zdjęcia nadesłał Pan Janusz Koszytkowski, który w Oficynie Verbum wydał  w 2018 r. cenną monografię swojej gminy Wielgie.






Pasjonującą pieśń o umiłowaniu Dobrej Ziemi w czasie uroczystego spotkania wykonał Pan Jacek Szablewski z Rypina.


sobota, 9 listopada 2019

PREZYDENT RP W RYPINIE W 1928 r. (...po 91. latach ponownie!)


Ziemia Dobrzyńska (od 2008 r. systematycznie nazywana przez mnie Dobrą Ziemią[1]), mimo iż położona w centralnej części Rzeczypospolitej pomiędzy siedmioma "szczęśliwymi" rzekami (Wisłą, Drwęcą, Rypienicą, Pisiakiem, Pissą, Brynicą i Skrwą), nie miała szczęścia do częstych wizyt książąt, królów, władców, a począwszy od II Rzeczypospolitej (1918-1939) - Prezydentów Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wypada więc na wstępie tych krótkich rozważań przypomnieć wizyty Głów Ziemi i całej Rzeczypospolitej na jej obszarze. Nie był na niej z pewnością w II połowie XI wieku pierwszy (samozwańczy) władca Mazowsza (wraz z przyszłą Ziemią Dobrzyńską) ‒ książę Mścisław (niekiedy – Masław) 

Współczesna flaga Ziemi Dobrzyńskiej (ustalona w 2017 r. przez DTN)

 W późniejszym wiekach odwiedziny władców nie były też liczne. Niektóre z nich urosły raczej do legendy, ale są mile przekazywane z pokolenia na pokolenie. Kiedy w 1331 r. król Władysław Łokietek rozgromił Krzyżaków w bitwie pod Płowcami, goniąc rozproszonych najeźdźców, miał zatrzymać się w Lipnie i wziąć udział we Mszy św. dziękczynnej, odprawionej na Wzgórzu Św. Antoniego. Jest to niewykluczone i prawdopodobne. Absolutną nowinką, nie potwierdzoną jednak w literaturze, a nawet źródłach jest informacja, granicząca jednak z legendą, mówiąca o pobycie W. Łokietka w grodzie w Kleszczynie niedaleko Rypina, usytuowanym na południowym brzegu jeziora Kleszczyńskiego, wedle której Łokietek jeszcze jako książę miał tam się ukrywać przed czeskimi najemnikami króla Wacława II. Doprawdy jednak trudno szukać w tym uzasadnienia, skoro historia i legenda umiejscowiła go w tym czasie w grocie na terenie dzisiejszego Ojcowskiego Parku Narodowego. Ale, kto wie...?

Domniemana chorągiew Ziemi Dobrzyńskiej pod Grunwaldem

   We wrześniu 1391 r. Ziemię Dobrzyńską zajął król Władysław Jagiełło i mianował starostą dobrzyńskim Krystiana z Ostrowa, którego zadaniem miało być odzyskanie Bobrownik z rąk krzyżackich. Następnie ponownie po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r., w której wzięła udział chorągiew, oznaczona jako piętnasta z kolei, z herbem Ziemi Dobrzyńskiej, Władysław Jagiełło przybył w drodze powrotnej na zamek golubski, gdzie „spożył na zamku obiad, po czym przeprawił się przez Drwęcę na teren Ziemi Dobrzyńskiej”.
   Bezsprzecznie natomiast jednodniowy pobyt króla Zygmunta Starego w Rypinie odnotowano w kwietniu 1526 r., kiedy monarcha jechał stłumić tumult gdański, czyli wystąpienia luterańskiego pospólstwa i plebsu. Dokumentem na to jest wpis kosztów posiłku dla króla i jego świty (uczty) w miejskiej księdze rachunkowej z XVI w. (dziś – co bardzo ciekawe – jeszcze w prywatnych zbiorach). Wpis kosztów posiłku dla króla i jego świty (uczty) w miejskiej księdze rachunkowej z XVI w. przedstawiony został w postaci tabeli z pionowymi kreskami. W pierwszej pozycji jest wpis dotyczący nazwy produktu, w drugiej pozycji – ilość, w trzeciej – cena jednostkowa, w czwartej – koszt w groszach, w piątej – suma w złotych. Ówczesny 1 złoty wynosił 30 srebrnych groszy. W pierwszej pozycji wymienione zostały: wół, słonina, gęsi, kapłony, jaja, prosięta, jarzyny, piwo, wino. W drogiej pozycji (ilość): wół - 1 (sztuka) słoniny – 4 połcie, gęsi – 30 (sztuk), kapłony – 6 (sztuk), jaja – 250 (sztuk), prosięta – 4 (sztuki), wino – 1 (beczka), piwo – pół achtela[2].
 Kolejna wizyta polskiego króla wiążę się kościołem w Karnkowie k. Lipna i zamieszkiwaniem tam prymasa Polski, założyciela włocławskiego Seminarium Duchownego, ks. Stanisława Karnkowskiego. Z tą wizytą wiąże się pewna opowieść. W tej wsi, leżącej przecież na trakcie z Gdańska do Warszawy, miał w 1577 r. zatrzymać się król Stefan Batory, wracający z Janem Ignacym Działyńskim (1511-1583), byłym starostą lipnowskim, wówczas już wojewodą chełmińskim, z poskromienia buntu gdańszczan. To wtedy miał wypomnieć abp. Stanisławowi Karnkowskiemu, że w swej posiadłości nie ma okazałego kościoła, na co ten – ująwszy się honorem – nakazał rozpocząć budowę (do dziś stojącego) w tej miejscowości murowanej świątyni. Pierwotnie obiekt był zbudowany w stylu gotyckim, potem w XVIII w. gruntownie przebudowany. W 1580 r. król Stefan Batory odwiedził Górzno.

Kościół w Karnkowie, wg. ryciny F. Bruzdowicza ("Tygodnik Ilustrowany" 1852, nr 52).

Dodajmy, że powodem wystawienia około roku 1900 ogromnego pałacu w Wielgiem k. Lipna miał być przyjazd cara Rosji Mikołaja II na polowanie do lasów wielickich. Oczywiście żadna tu chluba, czy radość z tego, że ciemiężyciel Polaków odwiedzał nasza lokalną Ojczyznę.
Sto jeden lat temu, 11 listopada 1918 r. Polska – Ojczyzna moja, a wraz z nią Ziemia Dobrzyńska odzyskała po 123 latach (Ziemia Dobrzyńska – licząc od II rozbioru Polski w 1793 r. - po 125 latach) upragnioną wolność. Mimo iż życie społeczno-polityczne na naszej Ziemi ożywiało każdego niemal dnia dążenia do odbudowy i rozwoju tej Ziemi, dopiero po 10. latach, w dniu 11-12 lipca 1928 r. Ziemię Dobrzyńską i Kujawy, w tym najpierw Rypin w dniu 11 lipca, odwiedził trzeci z kolei (nie licząc Naczelnika Państwa J. Piłsudskiego 14 XII 1918-14 XII 1922 i Macieja Rataja - tymczasowo w latach 1922 i 1926 wypełniającego obowiązki prezydenta), Prezydent RP prof. Ignacy Mościcki – naukowiec i wynalazca, zaprzysiężony 4 czerwca 1926 r. Wizytę tę w wolnej Polsce po raz pierwszy przypomniałem już w 1990 r.[3].
Na Ziemię Dobrzyńską prezydent Mościcki przybył w środę, 11 lipca 1928 r. Do Rypina zawitał o godzinie o 10,45. W mieście ustawiono dwie bramy triumfalne. Przy pierwszej najdostojniejszego gościa przywitał prezes Okręgowego Towarzystwa Rolniczego (OTR), Bogdan Józef Chełmicki (1895-1982)[4], po czym dokonał prezentacji kółek rolniczych z powiatu rypińskiego. Przed bramą powitalną Prezydent Mościcki zamienił samochód na okazały powóz, zaprzęgnięty w cztery dorodne konie. Potem cały orszak udał się do drugiej bramy. Tradycyjnego powitania chlebem i solą dokonał burmistrz miasta Józef Budzanowski (1887-1948)[5]. W uroczystości wzięli udział radni rypińskiej Rady Miejskiej, przedstawiciele organizacji oraz oddział Przysposobienia Wojskowego (PW). Po powitaniu, Prezydent wraz ze zgromadzonymi osobami, ulicami miasta udekorowanymi narodowymi flagami, wśród szpaleru straży pożarnych i (!) pięciu strażackich orkiestr, które grały po kolei hymn narodowy, udał się do kościoła parafialnego, gdzie uczestniczył w Mszy św. celebrowanej przez proboszcza i dziekana rypińskiego, ks. kanonika Stanisława Gogolowskiego (zamęczonego przez Niemców na podwórzu więzienia Selbstschutzu i Gestapo w Rypinie w dniu 28 października 1939 r.)[6].

 Prezydent RP na rypińskim Rynku, 11 VII 1928 r.

 Po Mszy św. orszak przeszedł na rypiński rynek, gdzie poświęcono sztandar Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Rypinie, którego rodzicami chrzestnymi zostali Stanisława Maria Rudowska i Kazimierz Fudakowski[7]. Po tym akcie dokonano wbicia gwoździ pamiątkowych w drzewce sztandaru w następującej kolejności: ks. S. Gogolewski, prezydent I. Mościcki, który przekazał sztandar Bogdanowi Chełmickiemu. Nadto prof. Mościcki, Rudowska, Fudakowski, Niezabytowski oraz Twardo podpisali akt pamiątkowego poświęcenia. Następnie prezydent dokonał udekorowania Srebrnym Krzyżem Zasługi burmistrza J. Budzanowskiego, zaś Brązowym Krzyżem Zasługi Stanisława Barczewskiego z Bielawek. Po dekoracji, orszak udał się do Spółdzielni Mleczarskiej Parowej „Rotr” (nazwa wzięta od Rypińskiego Okręgowego Towarzystwa Rolniczego), która wówczas była największym tego typu zakładem w Rzeczypospolitej. Pierwszego obywatela kraju powitał wiceprezes CTR Rudowski, jednocześnie prezes mleczarni, który pełnił również rolę przewodnika pana prezydenta. Po zwiedzeniu zakładu, prezydent przeszedł do młyna spółdzielczego. Obszernych wyjaśnień na temat młyna udzielili prezes zarządu Artur Alfred Barthel z Nadroża (1889-1949)[8] i kierownik inż. Wojciechowski. Kolejnym punktem wizyty prof. Ignacego Mościckiego w Rypinie było zwiedzenie Banku Spółdzielczego. Osobami odpowiedzialnymi za udzielanie informacji na temat powstania i działalności tej instytucji byli prezes zarządu rejent Władysław Żochowski oraz dyrektor Zenobiusz Chojnowski. O godzinie 13:00 w lokalu banku spożyto śniadanie, w którym uczestniczyło 70 osób. W jego trakcie przemowę wygłosił Bogdan Chełmicki, który powiedział m. in.: „Najdostojniejszy Panie Prezydencie! Dzień dzisiejszy na zawsze pozostanie w naszej pamięci – dzień, w którym Najdostojniejszy Pan Prezydent czyni przegląd naszych codziennych poczynań, naszej codziennej szarej pracy. Pamiętam dzień inny, również drogi, kiedy 9 lat temu robił przegląd nas, szarych żołnierzy w polu, ówczesny naczelnik Państwa i Wódz Naczelny, jak wówczas osoba wodza dodawała nam otuchy w walce o granice Rzeczypospolitej, tak dziś Twoja osoba, Najdostojniejszy Panie Prezydencie, jest nam dźwignią w pracy, której jako wielki uczony Polski, jesteś najdoskonalszym wyrazem. Niech żyje Pan Prezydent Rzeczypospolitej[9].
Następnie głos zabrał Stanisław Barczewski. Po wysłuchaniu przemówień, prezydent odebrał defiladę organizacji rolniczych, sportowych i Przysposobienia Wojskowego. O godzinie 15,30 prof. Mościcki udał się do Wąpielska, majątku Jerzego Siemiątkowskiego (1889-1974)[10]. Tam dokonano oglądu zabudowań gospodarczych oraz inwentarza żywego. Z Wąpielska, cały orszak pojechał do pobliskich Bielawek. We wsi odbył się pokaz bydła, po którego zakończeniu, najdostojniejszy gość zwiedził dwa małorolne gospodarstwa należące do Stanisława Barczewskiego i Bieżuńskiego[11].

Ogłoszenie o wizycie Prezydenta RP w Lipnie (druk wyk. w drukarni Żyda, D. Lewina)

Z Bielawek trasa wizyty prezydenta wiodła na teren działalności OTR w Lipnie, poprzez Kikół i Wolę. Do Kikoła orszak przybył o godzinie 17:00. Przy dźwiękach orkiestry, prof. Mościckiego był witany przez starostę lipnowskiego Wacława Krzyżanowskiego[12] i prezesa OTR Leona Karola Lissowskiego (1867-1931)[13]. Później orszak prezydencki udał się do majatku w Woli Tadeusza Sokołowskiego, dyrektora Banku Ziemiańskiego w Warszawie, gdzie odbył się podwieczorek. Z Woli Prezydent skierował się przez Lipno do Chełmicy Wielkiej. W mieście o godzinie Gościa witali przedstawiciele władz miejskich, szkoły, stowarzyszeń społecznych, jak również licznie zgromadzona publiczność. W Chełmicy Prezydent RP uczestniczył w pokazie koni, bydła, trzody i drobiu. Po pokazie orszak pojechał do Szpetala Górnego, majątku Artura Rutkowskiego. Po drodze zwiedził ogrody w Fabiankach i poletka doświadczalne w Szpetalu[15]

Grobowiec Prezydenta na warszawskich Powązkach.

*
Minęło od tamtych wydarzeń z lipca 1928 r. 91 lat. Tyle Rypin musiał czekać na odwiedziny Głowy Państwa. Mimo iż ta wizyta w dniu Święta Narodowego 11 Listopada 2019 r. wzbudza w lokalnych mediach społecznościowych różne odczucia, chcę przypomnieć, że w ówczesnej prasie (1928 r.), bo ta – podobnie jak dziś lokalna prasa, jej fora oraz media społecznościowe, w tym przede wszystkich Facebook spełniała rolę katalizatora opinii społecznej, nie znalazłem ani jednego głosu krytyki, związanego z tą wizytą. A wydawało się, że ówczesne społeczeństwo Polski było bardziej podzielone, także z racji niełatwej współegzystencji i to w stopniu znacznym mniejszości narodowych (niemieckiej i żydowskiej). Proszę nie traktować tej części wypowiedzi polemicznie, a tym bardziej krytycznie. Może po prostu warto sięgnąć do mądrości wziętej ze starożytności (jako że „cała nasza przeszłość składa się z greckiej, rzymskiej i tej co w Kościele” – C. K. Norwid), a mianowicie do słów Seneki Młodszego, który na początku nowej ery uczył, iż „Ojczyznę kocha się nie dlatego, że jest wielka, zasobna, ale dlatego, że jest własna”, a w niej (w tej własnej Ojczyźnie) jest Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej (Głowa Państwa Polskiego), któremu każdorazowo należy się cześć i szacunek.




[1] M. Krajewski, Koryfeusz Dobrej Ziemi. (Biografia prof. Jerzego Pietrkiewicza 1916-2007), Rypin 2008.
[2] Inf. RN z VI 2019.
[3] M. Krajewski, Prezydent RP w Rypinie, „Gazeta Pomorska” 1990, nr 282, z 5 XII, s. 6; Idem, Prezydent RP w Lipnie i Włocławskiem, „Gazeta Pomorska” 1990, nr 283, z 6 XII, s. 6.
[4] M. Krajewski, Nowy słownik biograficzny Ziemi Dobrzyńskiej (cyt. dalej: NSBZD), t. 1: A-Ł, Rypin 2014, s. 133-136. Zauważyć trzeba, że B. Chełmicki o wizycie Prezydenta I. Mościckiego w Rypinie nie nawiązuje w swoich wspomnieniach, notabene wydanych dwukrotnie: B. Chełmicki, Powiat rypiński w latach 1905-1939. Kartki z pamiętnika, Rypin 1997.
[5] M. Krajewski, NSBZD, t. 1: A-Ł, Rypin 2014, s. 109-111.
[6] Biografia ks. S, Gogolewskiego zob.: M. Krajewski, NSBZD, t. 1: A-Ł, Rypin 2014, s. 320-322.
[7] „Gazeta Gospodarska”, 1928, nr 32-33, s. 952; Stan., Wzajemne odwiedziny. Prezydent Rzeczypospolitej wśród rolników, „Gazeta Świąteczna”, 1928, nr 2484, s. 2; Pan Prezydent Rzeczypospolitej wśród rolników, zrzeszonych w Centralnem T-wie Rolniczem, „Gazeta Rolnicza”, 1928, nr 44-45, z 9 XI, s. 1502-1503.
[8] M. Krajewski, NSBZD, t. 1: A-Ł, Rypin 2014, s. 54.
[9] Cyt. za: Pan Prezydent Rzeczypospolitej wśród..., s. 1507.
[10] M. Krajewski, NSBZD, t. 2: M-Ż, Rypin 2014, s. 290-291.
[11] N. Raczkowski, Wizyta Prezydenta Rzeczypospolitej prof. Ignacego Mościckiego na Ziemi Dobrzyńskiej i Kujawach (11-12 lipca 1928 r.), "Rocznik Dobrzyński", t. XI, pod red. M. Krajewskiego, Rypin 2018, s. 45-47.
[12] M. Krajewski, NSBZD, t. 1: A-Ł, Rypin 2014, s. 530.
[13] Ibidem, s. 576.
[14] M. Krajewski, NSBZD, t. 2: M-Ż, Rypin 2014, s. 269.
[15] T. Świecki, F. Wybult, Mazowsze Płockie..., s. 543.

poniedziałek, 28 października 2019

Dobrzyńska perła wyrosła ze strof poetyckich

Utworzona 5 grudnia 1989 r. w Lipnie Lipnowska Grupa Literacka szykuje się do 30-lecia. Z tej okazji ukazał się jubileuszowy tomik poezji, o którym pisałem na profilu Księgarni Dobrzyńskiej. Tu pragnę opublikować Postscriptum do tego tomiku, o co prosili mnie animatorzy Grupy. Bez wątpienia spirtus movens animo patrio Terra Dobrinensis in LGL jest poeta ze Skępego, Sławomir Ciesielski, o którym piszę w niżej podanym dopisku do tomiku.



Postscriptum

            Lipnowską Grupę Literacką znam od trzydziestu lat. Był wrzesień 1989 r., dokładnie 6 września, kiedy to w krużgankach Klasztoru Ojców Bernardynów w Skępem, obok przybyłego z Londynu Jerzego Pietrkiewicza, stanęło kilku Dobrzyniaków, w tym Tadeusz Chojnicki, Sławomir Ciesielski i piszący te słowa. Powodem spotkania było przede wszystkim odsłonięcie (zgodnie z zawołaniem proroka mniejszego Habakuka, iż kamień na murze wołać będzie) poetyckiego epitafium z wierszem pt. Modlitwa do Matki Bożej Skępskiej na dzień 8 września (z 1953 r.). Był tam, jak powiedziano, Tadeusz Chojnicki i kto wie, czy to spotkanie nie zaowocowało narodzinami w jego twórczej i koncyliacyjnej głowie pomysłem utworzenia przy kierowanej przez Niego lipnowskiej bibliotece kółka literackiego, które przyjęło nazwę „Lipnowska Grupa Literacka”. Można więc zaryzykować tezę, że LGL narodziła się niejako pod opiekę N.M.P. Skępskiej, dziś – jakże słusznie ‒ tytułowanej także Matką Bożą Brzemienną, (sic!) Królową Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw[1].
            Trzydziestoletnie – co by nie powiedzieć – dzieje, (bo to więcej niż jedno pokolenie, które demografowie zgodnie sytuują na ćwierć wieku, czyli 25 lat), opisała ze skrupulatnością średniowiecznego (w najlepszym tego słowa znaczeniu) scriby, Bożena Ciesielska, która od kilku lat pisze o LGL i „zagrzewa do oklasków”, wykonując – jak się to często mówi – benedyktyńską pracę, spisania wszystkiego, co działo się pod skrzydłami patronów poezji; i tych od pogan – jak Apollo, i tych świętych, jak św. Grzegorz z Nazjanzu, św. św. Kosma i Damian, czy też św. Łucja z Syrakuz  i św. Franciszek Salezy – patronów pisarzy.
            Lipnowska Grupa Literacka jest swoistą perełką, a może nawet klejnotem, w krajobrazie kulturalno-naukowym Dobrej Ziemi, gdzie całe wieki wydały blisko 5 tys. osób o niecodziennych życiorysach, biografiach godnych naukowych i popularnonaukowych annałów; osób które – jak uczy biografistyka – przekroczyły próg przeciętności. Zdaje się, a chyba nie mam wątpliwości, (choć nie mieć wątpliwości, to równie bratać się z cynikiem i ignorantem), iż wszyscy Jubilaci z LGL taki próg przekraczają. Chwała im za to, że Dobrą Ziemię dobrze ubogacają, dobrze jej życzą i jeszcze lepiej służą.
            Chwalebne, że obecni zrzeszeni formalnie, czy bardziej nieformalnie, w LGL pamiętają o swoich korzeniach, o swoich tutejszych patronach, jak wspomniany raz jeszcze T. Chojnicki i twórczyni „podwójnego pióra”, Jadwiga Jałowiec, której ten tomik jest dedykowany. Jego wydanie nie tylko „pieczętuje” dorobek twórczy ostatnich lat, ale także otwiera swoje podwoje dla nowicjuszy w tej Grupie. Jedni i drudzy niech będą pewni, że ich twórczość,  przelana na słowo drukowane,  upełnomocnia się prawie jak w spiżu. Dobrze także, że dzięki zabiegom Osób z arsenału spiritus movens tomik pt. Poczta głosowa sumienia dotrze do większości gmin i instytucji kultury na Ziemi Dobrzyńskiej. Rolą Wydawcy będzie to, aby zatoczył on jeszcze szersze kręgi i znalazł się w obiegu bibliograficznym Polski i ... świata, jako że niebawem trafi do Biblioteki Kongresu Amerykańskiego. Niech i za Oceanem wiedzą, że na ziemi wyznaczonej siedmioma szczęśliwymi rzekami, której herb darował, wraz ze swą (jedyną) koroną, król Kazimierz, zwany – jakże słusznie – Wielkim, są umysły pobudzane duchem wybitnych poetów i pisarzy tej Ziemi.

prof. zw. Mirosław Krajewski






[1] Po raz pierwszy o ten „ziemski” tytuł zabiegałem w recenzji książki o klasztorze skępskim na łamach „Rocznika Dobrzyńskiego”, t. 8: 2015, s. 306, a potem w książce z 2017 r. pt. Dobrzyńska i Brzemienna Matka Boża w skępskim wizerunku. Niech ta kolejność tytulatury wybrzmi raz na zawsze, przynajmniej tu – na Ziemi Dobrzyńskiej!

czwartek, 17 października 2019

KLEJNOTY ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ


Przy niezwykłej życzliwości Ojców Bernardynów w sobotę 12 X 2019 r. w kościele i klasztorze skępskim odbyła się promocja (przepraszam za nieskromność) mojej 153. książki autorskiej (bądź zredagowanej przez mnie) z lat 1977-2019. Obowiązki Gospodarza Miejsca pełnił dzielnie i przyjaźnie (w zastępstwie nieobecnego z racji zjazdu przełożonych Prowincji Gwardiana o. Hermana) o. Józef, z pomocą brata zakonnego Salwatora oraz o. Oskara. Przybyło blisko 100 osób - członków DTN, członków LGL oraz mieszkańców Skępego i okolic na czele z Burmistrzem Panem Piotrem Wojciechowskim i Przewodniczącym RM Panem Januszem Kozłowskim. Obecni byli przedstawiciele Towarzystwa Naukowego Płockiego (najstarszego w Polsce towarzystwa naukowego, którego członkostwem szczycę się od 1979 r.) w Płocku oraz Goście z Warszawy, Gdańska, Kościerzyny, Włocławka i wielu innych miast i miejscowości. Pasjonujący koncert organowy wykonał mistrz tej muzyki Pan Piotr Bednorz z Kikoła - zasłużony członek DTN. 


Po spotkaniu w kościele i zbiórce pieniędzy na dalszą renowację pięknej polichromii brata Walentego Żebrowskiego (sprzed 1755 r). w kaplicy św. Anny, nie było końca rozmowom w klasztornym refektarzu. Do końca towarzyszyli nam o. Józef i brat Salwator. 

(Pscr. Za pomoc w organizacji dziękujemy Pani Ani Sobkiewicz z Golubia-Dobrzynia i Panu Waldkowi Panertowi z Lipna; zaś za zdjęcia - Pani Bożence Ciesielskiej ze Skępego i Panu Grzegorzowi Gołębiewskiemu z Płocka).

(zdj. B. Ciesielska, Skępe)



(zdj. G. Gołębiewski -Płock)



Na zakończenie mistrz muzyki organowej, Piotr Bednorz w Kikoła dał pasjonujący koncert. Była nawet Gaude Mater Polonia, wysłuchana przez gromadzonych na stojąco. Potem Bernardyn O. Józef dziękował (wierszem) za dzieło, sławiące także Matkę Bożą Brzemienną, Królową Ziemi Dobrzyńskiej., Mazowsza i Kujaw. (Ps. stojący na pierwszym planie koszyk na zakończenie wypełnił się ofiarami (zamiast kwiatów dla autora) na dalsze prowadzenie renowacji pięknej polichromii (przed 1755 r.) w kaplicy św. Anny.

**
Była promocja w klasztorze skępskim w dniu 12 X 2019 r., promowano też publikację na konferencji SGZD w Działyniu w dniu 17 X 2019 r., były liczne pytania o to, gdzie ją  zamówić, więc podajemy adres mailowy do zamówień: dcv@autograf.pl,
bądź w Googlach wystarczy wpisać: Księgarnia Dobrzyńska.

czwartek, 3 października 2019

© Niekoronowany władca Polski i jego związki z Dobrą Ziemią

Dzisiaj mój były student, D. Z. napisał mi sms-a następującej treści: "Wielki dzień dziś nastał. Jest zgoda Watykanu na beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, pozdrawiam...".

Zaiste!

O Prymasie Kardynale Wyszyńskim i jego związkach z Ziemią Dobrzyńską mówiłem w minioną sobotę w kościele klasztornym w Oborach. Dlatego też raz jeszcze przytoczę ten fragment, bowiem - jak zaznaczył  tam - po moim wystąpieniu - młody człowiek z Rypina: "Tyle mamy wiadomości o Prymasie Wyszyńskim, ale, że miał On takie związki z naszą ziemią, nie wiedziałem".



Prymas Tysiąclecia w Oborach, 18 lipca 1976 r.
(arch. cyfr. autora)
Oto zapowiedziany fragment:


            Musicie Drodzy Państwo tu w Oborach usłyszeć jeszcze o czymś ważnym, a właściwie o Kimś ważnym. I proszę mi nie mówić, że nie będzie to miało związku z tematem. Temat, jak mawiał W. Churchill, trzeba wyczerpać; wyczerpać temat, a nie słuchaczy. (Taka dygresja, aby nie rozbolały Państwa zbytnio serca).
            Okupacja niemiecka zakończyła się w styczniu 1945 r. i dopiero wtedy Karmelici mogli przybyć tu z siedziby Prowincji w Krakowie i zająć się odbudową zniszczonego klasztoru i kościoła, w tym poddać konserwacji przechowywaną w drewnianej skrzyni, ukrytej w ziemi, łaskami wsławioną Figurę Matki Bolesnej.  Dla klasztoru nadszedł jednak niełatwy czas egzystencji w trudnych warunkach politycznych, szczególnie w latach 50. XX w. oraz w niedostatku, bowiem dopiero w 1971 r. Obory stały się parafią i wtedy sytuacja ekonomiczna nieco się poprawiła, ale przyszyły nowe wyzwania, także te – duchowe, oczekiwane od połowy XVIII w., tj. koronacja koronami papieskimi Piety Oborskiej. Właśnie ten fakt, pewnie jeden z najważniejszych wydarzeń w ponad 400-letnich dziejach klasztoru oborskiego, skłania nas do przypomnienia słów, które wypowiedziane zostały przez niekoronowanego króla Polski, wielkiego Prymasa Tysiąclecia, którego Bóg daje Narodowi raz na tysiąc lat, Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
            Trzy razy Prymas Wyszyński stawał, bądź przejeżdżał przez Ziemię Dobrzyńską. Raz w 1938, kiedy był na wakacyjnym zastępstwie w parafii lipnowskiej, drugi raz – jesienią 1953 r., kiedy wieziony był przez Sierpc-Rypin-Golub-Dobrzyń na miejsce pierwszego uwięzienia.
Przypomnijmy,  że uwięziony został 25 września 1953 r., czyli dokładnie 66 lat temu. W tych dniach przypada właśnie ta rocznica. Uwolnienie nastąpiło dopiero 28 października 1956 r. W tym czasie Prymas przebywał kolejno w Rywałdzie k. Grudziądza, Stoczku koło Lidzbarka Warmińskiego, Prudniku na Śląsku Opolskim i Komańczy w Bieszczadach.
            Wreszcie 18 lipca 1976 r. kiedy stanął przed obliczem Piety Oborskiej, by ją ukoronować i wtedy powiedział piękne, wymowne i przejmujące zarazem słowa, używając po raz pierwszy określenia: "oborzańskie": 
Oto ustał smutek, przeszły burze dziejowe,
a świątynia, która nieraz płonęła, stoi odbudowana wytrwale i cierpliwie
przez zasłużonych stróżów Sanktuarium, Ojców Karmelitów.
Wszystkie męki minęły,
a w Sanktuarium Oborzańskim trwa nadal spokojnie Maryja
i przypomina Ludowi Bożemu polecenie Chrystusa:
„Cokolwiek wam Syn mój każe, czyńcie![1].





[1] Treść autoryzowanej homilii Prymasa Polski Stefana Kardynała Wyszyńskiego pt. „Patronce Ziemi Bolesnej”, zob. „Miesięcznik Pasterski Płocki” 1976, nr 12, s. 468-472. Zob. także M. Krajewski, Oborzańskie Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej - Pani i Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Kraków-Obory-Brodnica 2016.

Przy okazji rzecz niecodzienna, zacytuję fragment utworu poetyckiego – mało kto kto wie -  napisanego przez Stefana Wyszyńskiego pt. „Polska jest jedna”.
Jedna jest Polska, jak Bóg jeden w niebie
Bo nie istnieje inna dla Polaka,
Póki swej duszy w błocie nie zagrzebie
I nie zatraci się na obcych szlakach.
(…)
Przeto swe siły jej w ofierze składam,
By wnuk i prawnuk jej językiem władał
Aby najdalsze moje pokolenia
Jaśniały dumą swego pochodzenia !

poniedziałek, 30 września 2019

© Wróg splamił biało-czerwone habity i sutanny. Stacja II - Obory obozem dla duchownych (1939-1940)

©

(Wystąpienie w czasie uroczystości w kościele klasztornym w Oborach w dniu 28 września 2019 r., w 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej)


I lochu mrok, i chłód piwnicy,
i straszny, przeraźliwy lęk.
A potem knut, krzyk ulicy,
I ludzi mordowanych jęk.
I krew się lała strumieniami
i wciąż, bez przerwy świszczał bat.
Kobiety chciały się włosami
chociaż osłonić. Nie dał kat!
Potem ich wszystkie wywleczono,
kłuto bagnetem resztki ciał.
W lasy skrwileńskie wywieziono,
gdzie wiatr nad nimi szumieć miał.

I szumi dotąd o ich męce,
o tej przelanej, polskiej krwi.
I prochy leżą tam dziewczęce,
rosną nad nimi leśne bzy.
Pamiętaj!… cicho szumią drzewa.
Pamiętaj!… tchną leciutko mgły.
Pamiętaj!… ptak w gęstwinie śpiewa.
Pamiętaj!… deszczu płyną łzy.

            Przywitałem Was Drodzy Kapłani, Szanowni Państwo strofami poezji rypińskiej nauczycielki, Jadwigi Gumińskiej,  doświadczonej także jako dziewczę latami tej strasznej wojny, której 80. rocznicę wybuchu przypominamy w Ojczyźnie naszej, także w naszej Dobrej Ziemi w tych tygodniach.
            Kłaniam się nisko wszystkim tu zgromadzonym w tę pierwszą sobotę polskiej jesieni, która zawsze kojarzyć się będzie nam z tamtą tragiczną, krwawą, złowieszczą, niszczycielską, apokaliptyczną, ale i szatańską jesienią 1939 r.
Kłaniam się najniżej Kapłanom, którzy choć urodzeni (tak jak mówiący te słowa) już po wojnie, spieszą z posługą, by dać świadectwo niegasnącej pamięci o swoich braciach w kapłaństwie, więzionych w Rypinie, tu Oborach, a potem masowo uśmiercanych w niemieckich obozach masowej zagłady.

            Przybyliście, Moi Drodzy w większości z Rypina, spod budynku przedwojennej policji Policji Państwowej, którego Niemcy spod znaku Selsbstschutzu i Gestapo splugawili, dokonując w jednym miejscu największej na Ziemi Dobrzyńskiej masowej zbrodni na ludności polskiej, przede wszystkim Polakach, głównie kwiecie narodu polskiego, krynicy dobra i intelektu tej Ziemi: duchownych, nauczycielach, ziemianach, młodzieży szkolnej, harcerzach…; przybyliście spod domu, który w końcu października 1939 r. ludność miasteczka nazwała jakże boleśnie, jakże wymownie, jakże katastroficznie, jakże rozpaczliwie – Domem Kaźni.
            Przybywacie więc z I. Dobrzyńskiej Stacji Męczeństwa, tu do Obór, do Matki  naszego Pana, Matki Bolesnej, Boleściwej, Piety corpusculum, której jako pierwszej źli ludzie zadali ból nad bóle. Któż lepiej w historii ludzkości znał, co to jest męczeństwo, co to jest przebite boleścią serce, wiemy przecież – że po siedmiokroć…, bo tu w tym ołtarzu pokazana jest szósta boleść Maryi – zdjęcie z krzyża i ułożenie ciała Zbawiciela na kolanach Matki Bolesnej.


            Już dniu 3 września 1939 r. przez Obory przeszły oddziały przegrupowujących się jednostek Wojska Polskiego, a już 7 września tego roku na teren klasztoru przybyło kilku żołnierzy niemieckich oraz miejscowych Niemców, na czele z Volksdeutschem Corglem z Okonina. Wyłamali oni drzwi do pomieszczenia nieobecnego wtedy przeora o. Cyryla Szyslera, skąd zabrali aparat radiowy, bieliznę osobistą oraz inne przedmioty. Następnie rozerwali zamki do sześciu innych cel, grabiąc dobytek zakonników. W dwa dni później, 9 września klasztor został ponownie splądrowany przez 30-osobowy oddział żołnierzy niemieckich, którym jak zwykle towarzyszyli okoliczni koloniści niemieccy. Wówczas to po raz pierwszy zabrano pewną partię książek z biblioteki klasztornej. W dniach 10 i 11 września 1939 r. klasztor oborski był ponownie rewidowany przez hitlerowców. Wtedy zabrano m. in. kasę z przeoratu, zastawę stołową, a także przeszukano kościół i jego podziemia, gdzie znajdowało się kilkadziesiąt trumien zakonników i miejscowych kolatorów szlacheckich. Podobnie postąpiono z kaplicą grobową Borzewskich na Kalwarii.
         W dniu 7 października 1939 r. żołnierze niemieccy dokonali kolejnej rewizji w celi o. Antoniego Szymona Buszty. Następnego dnia do klasztoru przybył nieustalony z nazwiska agent Gestapo z Rypina, który miał za zadanie wysondować opinię zakonników na temat ówczesnej sytuacji politycznej i przekonać się o ich nastawieniu wobec Niemców. W innym, niemożliwym dziś dokładnie do ustalenia dniu, do Obór przybył szef rypińskiego Selbstschutzu, Kreisführer Heinrich Knieffal wraz z funkcjonariuszem Gestapo oraz 8-osobową grupą członków miejscowego Selbstschutzu. Szef rypińskiej „Samoobrony” zabrał wtedy wartościowe przedmioty i demonstracyjnie przystąpił do niszczenia oborskiego sanktuarium[1].
         W dniu 20 października 1939 r. do klasztoru przyjechał ponownie Knieffal, który przy pomocy miejscowych, cywilnych Niemców aresztował o. Telesfora Podbielskiego, o. Antoniego Szymona Busztę, o. Pawła Brunona Makowskiego oraz brata zakonnego Alojzego Misińca. Tego samego dnia aresztowano także nauczycieli miejscowej szkoły, Adama Biedrzyckiego i kierownika szkoły Romualda Strużyńskiego[2]. Aresztowanych księży zakonnych, brata zakonnego i nauczycieli dostarczono do szkoły niemieckiej w Zbójenku, gdzie zostali dołączeni do pedagogów i księży z Ruża, Dulska, Zbójna, Kawna, Wilczewa, Sokołowa i innych miejscowości. Tutaj ograbiono ich z cenniejszych rzeczy osobistych. Następnego dnia kilkunastoosobową grupę więźniów ze Zbójenka przewieziono do siedziby Selbstschutzu w Rypinie przy ul. Warszawskiej 20. Odtąd dzielili oni wyjątkowo tragiczny los aresztowanych księży z całego dekanatu rypińskiego. Piwnice przy ul. Warszawskiej stały się dla nich początkiem drogi przez hitlerowskie więzienia i obozy koncentracyjne. W dniu 24 października 1939 r. do więzienia w Rypinie skierowano pozostałych braci zakonnych z klasztoru w Oborach: Anastazego Szablewskiego, Stanisława Rzepkę, Bronisława Wronę i wspomnianego wyżej Stefana Klubę
         Z chwilą aresztowania pozostałych braci zakonnych w klasztorze pozostał tylko podeszły wiekiem, brat zakonny Józef Minkowski, 14-letni chłopiec Stefan oraz Maria Strużyńska, nauczycielka z Obór z dwojgiem małych dzieci (7 miesięcy i 4 lata) wraz ze swoją pomocą domową Sabiną Skowrońską. Ta ostatnia poprzednio mieszkała w Hucie-Chojno i pracowała u kierownika szkoły niemieckiej w Somsiorach, Augusta Nikolai’a, znanego oprawcy i kata hitlerowskiego w rypińskim więzieniu. W dniu 25 października do klasztoru przybyło trzech umundurowanych Niemców wraz z miejscowym sołtysem Cablem. Wśród nich był najprawdopodobniej gestapowiec, kat rypińskiego więzienia, Kauer. W czasie wizyty zniszczyli oni urządzenia klasztorne, a na koniec zgwałcili Sabinę Skowrońską. S. Skowrońska, ur. około 1919 r., stałe mieszkała w Hucie-Chojno w powiecie rypińskim. W okresie międzywojennym pracowała w charakterze pomocy domowej u niemieckiego nauczyciela, Augusta Nikolai’a w Somsiorach, a następnie u nauczycielki z Obór Marii Strużyńskiej. W końcu października 1939 r. schroniła się razem z M. Strużyńską i dwojgiem jej małych dzieci w klasztorze karmelitów w Oborach. W dniu 25 października 1939 r. przybyło do klasztoru trzech umundurowanych Niemców, zniszczyli urządzenia klasztorne, a na koniec swej wizyty kolejno zgwałcili S. Skowrońską. Potem, w dniu 8 listopada 1939 r. została aresztowana przez jednego z obecnych wtedy Volksdeutschów i wywieziona do pobliskiego Ugoszcza. Najpewniej została w okolicach tej wsi rozstrzelana, a miejsce jej pogrzebania nigdy nie zostało ustalone. Odpowiedzialność za jej śmierć ponosi najprawdopodobniej jej dawny chlebodawca – August Nikolai[3].

            Obory, położone w ustronnym  miejscu, Niemcy z kierownictwa rypińskiego Selbstschutzu wybrali w październiku 1939 r. na miejsce internowania uwięzionych wcześniej, od około 20 października tego roku w rypińskim Domu Kaźni duchownych diecezjalnych z dekanatu rypińskiego oraz części diecezji chełmińskiej, głównie okolic Brodnicy. Tam dowieziono ojców zakonnych z Obór oraz nowicjusza do Zakonu Karmelitańskiego, Stefana Klubę – tatusia obecnego wśród nas Czcigodnego Księdza Zbigniewa Kluby, proboszcza z Krajowa k. Raciąża.
            Uwięziony w tej grupie proboszcz z Rogowa, ks. Stanisław Dulczewski tak relacjonował pobyt w piwnicach rypińskiej katowni, gdzie szatan rozpostarł swoje moce: „Dni były jeszcze znośne, najgorsze były noce. O spaniu nie mogło być mowy, nie ze względu na przepełnienie i twardą, gołą podłogę, lecz nieludzkie jęki, strzały i krzyki, które nie pozwoliły zmrużyć oka. Nocą odbywały się komedie sądów. Zwykle około godziny jedenastej, po sutej libacji, często w damskim towarzystwie, przychodzili oprawcy na sadystyczne orgie. Selbstschutze już wcześniej robili przygotowania. Posadzkę w korytarzu posypywano warstwą piasku, a następnie wytaczano na środek beczkę po benzynie”.
            W nocy z 27 na 28 września 1939 r. o godzinie 24 z więziennej celi zabrano na przesłuchanie księży: o. Antoniego Szymona Busztę, przełożonego Ojców Karmelitów z Obór, ks. Stanisława Gogolewskiego, dziekana i proboszcza rypińskiego i ks. Władysława Gajewskiego, proboszcza ze Świedziebni. 72-letni ks. Gogolewski po powrocie do celi tak opisał swemu wikariuszowi, ks. Stanisławowi Grabowskiemu nocną gehennę: „Gdy mnie sprowadzili do biura, to ks. Gajewski leżał przed drzwiami nieprzytomny i lano na niego wodę. Mnie kazali rozebrać się i położyć na skrzyni. Zarzucali, że ja buntowałem ludzi przeciwko Niemcom. Zawołali zakonnika, dali mu bat do ręki, ażeby bił… Czy nie miał odwagi, czy też siły, dość, że według ich zdania, bił za słabo. Odebrali mu więc bat i sami bili. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, tak bolało. W pewnym momencie zawołałem: „Przyznaję się!” Przestali bić, ale ja nie wiedziałem, do czego się przyznałem”.
            Był to przykład szczególnego okrucieństwa, które polegało na zmuszaniu innego współbrata w kapłaństwie do wykonywania funkcji katowskich. Następnego dnia rano ks. S. Gogolewski w czasie uciążliwej gimnastyki na podwórku więziennym upadł i zmarł nagle. Pierwsza ofiara w sutannie, zakrwawionej; sutannie można rzec biało-czerwonej, bo tylko ci, którzy badali dzieje rypińskiego kościoła farnego wiedzą, jaki to był patriota, jak kochał Ojczyznę, Boga i ludzi. Jego śmierć zapoczątkowała tragiczne żniwo zbrodni popełnionych na tej części społeczeństwa Ziemi Dobrzyńskiej przez  niemieckiego okupanta. Tego samego dnia w lasach k. Skrwilna rozstrzelano ks. W. Gajewskiego, proboszcza ze Świedziebni, gorliwego kapłana, aktywnego działacza Polskiego Związku Zachodniego. Zatem ‒ dwie pierwsze ofiary spośród  duchownych tego powiatu zapoczątkowały krwawe żniwo, które zgotowali naszym kapłanom Niemcy.
            Powiedzmy to głośno: Niemcy, głównie ci, którzy zamieszkiwali również okolice Obór: Paprot, Zbójenka, Huty Żalskiej, Kleszczyna, a także Głowińska i wsi położonych przy dzisiejszych Strzygach. Nie wolno tych zbrodniarzy nazywać po latach tylko hitlerowcami, czy też nazistami. Trzeba poprawić inskrypcje na tablicach w miejscach męczeństwa, bo  właśnie Niemcy (wstyd powiedzieć ‒ naszymi rękoma) po II wojnie w ten sposób chcieli odsunąć od siebie ciężar swoich win; win niezadośćuczynionych!

         W dniu 30 października 1939 r. do klasztoru w Oborach przywieziono wszystkich księży świeckich, zakonnych i braci, którzy w okresie od 20 października gromadzeni byli z różnych części ziemi dobrzyńskiej a także sąsiedniej diecezji chełmińskiej w rypińskim więzieniu. Z polecenia kierownika rypińskiego Gestapo i Selbstschutzu zorganizowano tu obóz zbiorczy (przejściowy) dla duchowieństwa rzymskokatolickiego. W obozie tym, przez okres blisko czterech miesięcy, więziono 55 osób spośród polskiego duchowieństwa, z czego 27 osób pochodziło z terenu powiatu rypińskiego[4].
Warunki pobytu duchownych w Oborach były niezwykle trudne. Księża spali na słomie, nigdy niezmienianej, rozłożonej w celach klasztornych. Kierownictwo obozu, na czele z komendantem Janke, nie troszczyło się o pożywienie dla więzionych. Internowani księża przez cały okres żyli z darów przynoszonych potajemnie przez okoliczną ludność. Szeroko zakrojoną akcję pomocy dla więzionego duchowieństwa zorganizowała była gospodyni księdza Bolesława Pędzicha z Rypina, Augustyna Ufniarz. Była katoliczką – konwertytką, uprzednio ewangelickiego wyznania. Przed wybuchem drugiej wojny światowej została gospodynią księdza Bolesława Pędzicha, prefekta przy parafii św. Trójcy w Rypinie. Po aresztowaniu rypińskich księży w więzieniu w Rypinie przy ulicy Warszawskiej 20, a następnie internowaniu ich w klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach podjęła się organizacji pomocy materialnej dla uwięzionych księży dekanatu rypińskiego. Organizowała piesze wyprawy do odległych o ponad 20 kilometrów Obór, dostarczając tam żywność i inne niezbędne środki. Niosła także pomoc uwięzionym na początku grudnia księżom B. Pędzichowi i S. Sławińskiemu w więzieniu rypińskim. Organizacji tej pomocy nie zaniechała po rozstrzelaniu księdza B. Pędzicha w Nowym Mieście Lubawskim w dniu 7 grudnia 1939 r.
Pomocy uwięzionym w Oborach księżom udzielali także mieszkańcy Skrwilna oraz Wacław Witkowski i Józef Laudencki z Rypina. Jeden z internowanych w Oborach księży wspominał: „Gdy wywieziono nas do Obór nie było dla niej ani śniegu, ani mrozu. Organizowała w terenie pomoc żywnościową. Z jej pomocy korzystali również księża z terenu diecezji chełmińskiej. Chodziła koło więzienia niestrudzona (...), wypatrując, czy są tam jeszcze słudzy ołtarza, szukając odpowiedniej chwili do podania żywności[5]. Wydatnej pomocy uwięzionym w Oborach księżom udzielała ludność z odległego ponad 40 kilometrów Skrwilna i okolic. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli Stanisław Liszewski, Ciepliński, Przedpełski i Graczykowa. Ta ostatnia pełniła rolę przewodniczki grup kobiet odwiedzających swego proboszcza ks. Franciszka Flaczyńskiego i innych duchownych w Oborach. Z nastaniem mrozów mieszkańcy Obór, Skrwilna i okolic przywozili furmankami torf, potrzebny do ogrzania cel klasztornych zamienionych na więzienie[6]. W pomocy dla uwięzionych księży zaangażowanych było także wielu mieszkańców Rypina, a wśród nich m.in. Wacław Witkowski. Z chwilą, kiedy więzienni strażnicy zakazali przyjmowania posiłków dla księży, karmelita, brat zakonny Alojzy Misiniec zajął się organizowaniem potajemnego rozdzielania żywności z umówionego punktu zbiorczego w Oborach.
         W czasie wielotygodniowego pobytu księża zmuszani byli do wykonywania różnego rodzaju prac fizycznych, w tym m. in. do wożenia piasku bez zaprzęgu konnego, rąbania drewna, pompowania wody, przygotowywania posiłków dla personelu obozu itp. Zdarzało się, że więzieni tam księża zmuszani byli do wykonywania prac fizycznych, pomyślanych jako znieważenie ludzkiej godności. W czasie pobytu w obozie księża zostali pozbawieni wierzchnich, ciepłych okryć. Volksdeutsche z okolicznych wsi w czasie jednej z wizyt zabrali np. ks. Stanisławowi Sokołowskiemu i o. Józefowi Podbielskiemu zimowe kożuchy, pozostawiając ich w czasie ponad 20-stopniowego mrozu w samych sutannach i habitach. Internowani w Oborach księża mieli co prawda możność wykonywania podstawowych czynności liturgicznych, jednakże ta ich działalność była często utrudniana przez kierownictwo obozu. Msze święte odprawiane były w kościele już od godziny 4-5 rano. Strażnicy obozowi, uzbrojeni w karabiny, pilnowali tu przede wszystkim księży świeckich, których była znaczna większość. W tych czynnościach szczególnie wsławili się miejscowi Niemcy z Paprot i Zbójenka, położonych w pobliżu Obór. Jednocześnie okolicznej ludności polskiej nie pozwalano wchodzić do kościoła. Potrzebne hostie do Mszy świętej po kryjomu wypiekał wspomniany wyżej br. Alojzy Misiniec[7].
         Organizatorem życia religijnego i duchowym przywódcą internowanych w obozie oborskim księży był ks. kanonik Franciszek Flaczyński, proboszcz ze Skrwilna. W czasie pobytu w Oborach, na początku 1940 r., otrzymał on do celi potajemnie własne tłumaczenie książki ks. J. Grimala „Jezus Chrystus – Kapłan i Ofiara” (Płock 1940), wydanej w czasie okupacji przez sufragana płockiego bpa Leona Wetmańskiego[8].
         Od pierwszych dni okupacji klasztor w Oborach był sukcesywnie grabiony i celowo niszczony przez Niemców. Zburzona została m.in. zabytkowa kapliczka Matki Bożej usytuowana za ogrodem. W poważnej części wywieziona została biblioteka klasztorna. Do oborskiego więzienia nadchodziły smutne wieści z całego dekanatu rypińskiego. Niemcy rąbali przydrożne krzyże, rozbijali figury, profanowali kościoły. Po wielu latach, w maju 2005 r., potwierdził to Teofil Jurkiewicz (Ludomir Brzuskiewicz), urodzony w Głęboczku koło Obór, od 1947 r. emigrant we Francji. Te tragiczne wiadomości spowodowały, że obecny w Oborach ks. Stanisław Grabowski, wikariusz z Rypina w imieniu internowanych księży przesłał, za pośrednictwem córki organisty ze Skrwilna, szczegółowy list do sędziwego już arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego, przebywającego jeszcze w siedzibie diecezji. Biskup płocki odpisał, wyrażając głębokie współczucie, iż jest całkowicie bezradny, wobec tak brutalnej przemocy.
Jeden z uwięzionych w Oborach księży, ks. Marian Metler z diecezji chełmińskiej, tak wspominał pobyt w miejscu internowania: Rozmieszczono nas w celach klasztornych, gdzie spaliśmy na słomie. Urządzano nam często różne szykany. Na przykład pewnego razu oficer-gestapowiec kazał wszystkim księżom iść do kaplicy klasztornej. Sam później wszedł w czapce i z papierosem (w ołtarzu znajdował się Najświętszy Sakrament), a on wyjął rewolwer i kazał nam śpiewać: „Deutschland, Deutschland über alles i Die Fahne hoch”. W nocy, gdy już położyliśmy się na spoczynek, gestapowcy pod oknami rąbali duży krzyż misyjny. Początkowo pozwolono księżom odprawiać Mszę św., ale gdy kapłani ubierali się do Mszy świętej, to straż z karabinami pilnowała ich w zakrystii i w kościele. Nie było ubranych w białe komże ministrantów służących do Mszy świętej, lecz byli uzbrojeni w karabiny niemieccy funkcjonariusze. Jak bardzo przypominać to musiało dramat, jaki rozegrał się dwadzieścia wieków wcześniej na Kalwarii, gdzie Chrystus umierał na krzyżu, w asyście rzymskich żołnierzy. Pilnowano też, by ludzie do kościoła nie wchodzili. Potrzebne hostie do Mszy świętej po kryjomu wypiekał brat zakonny, Alojzy Misiniec. Wszyscy nowo przywiezieni przedstawiali pożałowania godny widok. Nie goleni od dłuższego czasu, zmęczeni, wygłodzeni. Poumieszczali ich po celach, spali na mokrej słomie, rozłożonej na podłodze. Nic jeść nie dawali, o opaleniu cel mowy nie było; o praniu bielizny również myśleć Niemcy nie chcieli. Ludność z okolic Obór po kryjomu przynosiła co mogła, aby wyżywić uwięzionych kapłanów. Oni prawdziwie kochali swoich kapłanów, oni nie mogli przecież zapomnieć o swoich proboszczach, wikariuszach[9].
Odwiedzali nas dobrzy i ofiarni parafianie – wspominał z kolei ks. Stanisław Grabowski, którego wojna zastała jako wikariusza w Rypinie.Odwiedziła mnie i moja matka. Zmartwiona, że nie ma wiadomości ode mnie, a bardziej sercem matki domyślająca się mojego nieszczęścia, w grudniu 1939 r. wybrała się w drogę do syna. Daleka to droga, ponad 150 km, nie było regularnej komunikacji. Nie znająca języka niemieckiego, zwykła wieśniaczka w 65. roku życia, nareszcie dotarła do Rypina. Pyta się ludzi, gdzie jest plebania, bo ona chce zobaczyć swego syna-księdza. Przychodzi wreszcie do plebanii i tu dowiaduje się całej prawdy. Syna nie ma, jest w więzieniu. Matka jednak musi zobaczyć syna, nawet i w więzieniu. Po prostu nie wyobrażano sobie, żeby taka możliwość w ogóle istniała. Powodowana sercem matki, sama udaje się do władz powiatowych i otrzymuje zezwolenie na spotkanie się z synem w Oborach. Dobrzy ludzie przywieźli ją razem z żywnością do klasztoru. Podeszła w latach, wymęczona trudem podróżowania, płacze z radości, że znalazła swoje dziecko przy życiu. Cieszy się, że jej syn żyje. W rozmowach ze mną jest pełna nadziei, otuchy, wiary, bo tego potrzebowałem ja, jej dziecko. Odjeżdżając, naznaczyła mnie znakiem krzyża, bo moja matka tak błogosławiła mnie ilekroć opuszczałem dom...[10].
         Obóz w Oborach był często odwiedzany przez Kreisführera H. Knieffala, szefa Selbstschutzu z Rypina. Każda kolejna wizyta była dla duchownych jeszcze jednym znakiem zapytania, co będzie dalej? W czasie jednych odwiedzin, zebrawszy księży w kościele, podał im trzy propozycje: – zrezygnować z kapłaństwa, – wyjechać do Generalnej Guberni, – czekać na skierowanie do obozu koncentracyjnego. Najbardziej w pamięci internowanych utkwiła wizyta Knieffala w dniu 4 grudnia 1939 r. Rypiński kat zgromadził wówczas uwięzionych księży w kościele, sam zasiadł na honorowym fotelu celebransa Mszy św., po czym rozkazał im śpiewać pieśni żałobne. Następnie wygłosił mowę pełną szykan i wyzwisk, oświadczając, że jest panem życia i śmierci zgromadzonych tu „Pfaffen”. Poinformował jednocześnie, że miejscowi Niemcy wnieśli skargi na dwóch znajdujących się tam polskich księży. Tego samego dnia Knieffal zabrał z klasztoru w Oborach ks. Bolesława Pędzicha, prefekta szkół z Rypina i ks. Stanisława Sławińskiego, proboszcza z Trąbina. Przez kilka dni przetrzymywani oni byli w rypińskim więzieniu przy ul. Warszawskiej, a 7 grudnia 1939 r. zostali rozstrzelani z grupami Polaków w Lubawie i Nowym Mieście Lubawskim[11].
         Na początku lutego 1940 r. wizyty w oborskim obozie były coraz częstsze. Przyjeżdżał tu już nie tylko szef Selbstschutzu, ale także sam landrat rypiński. Następowały dalsze męczące przesłuchania. Internowani księża przeczuwali radykalną zmianę w ich położeniu. Podczas jednej z wizyt rypiński landrat odbył spotkanie z kilkoma duchownymi z diecezji chełmińskiej. Sześciu z nich zwolnił i skierował do obsługi parafii w dekanacie rypińskim[12].
         Z diecezji płockiej Niemcy (Gestapo i Selbstschutz) w klasztorze oborskim, zamienionym na więzienie (obóz internowania), w okresie od 30 października 1939 r. do 22 lutego 1940 r. więzili 17 kapłanów:
1.      ks. Batko Aleksander – proboszcz z Osieka Rypińskiego, aresztowany 23 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
2.      ks. Dulczewski Stanisław – proboszcz z Rogowa, aresztowany 22 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
3.      ks. kan. Flaczyński Franciszek – proboszcz ze Skrwilna, aresztowany 22 października 1939 r., zmarł 28 maja 1942 r. w Linz,
4.      ks. Grabowski Stanisław – wikariusz z Rypina, aresztowany 20 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
5.      ks. Grabowski Zygmunt – prefekt z Dobrzynia nad Drwęcą, aresztowany w listopadzie 1939 roku, zmarł 2 stycznia 1945 r. w Dachau,
6.      ks. Jaroszek Marian – administrator parafii Żałe, aresztowany 22 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
7.      ks. Kaczorowski Michał – proboszcz z Sadłowa, aresztowany 22 października 1939 r., zmarł 15 czerwca 1941 r. w Działdowie,
8.      ks. Maliński Wacław – proboszcz z Syberii, aresztowany 27 października 1939 r., zwolniony z Grudziądza w 1940 r.,
9.      ks. kan. Mateuszczyk Teodor – były proboszcz w Radzikach i Chrostkowie – emeryt zamieszkały w chwili aresztowania w Żałem, aresztowany 23 października 1939 r., zmarł 18 maja 1942 r. w Linz,
10.  ks. Nowak Stanisław – proboszcz z Dulska, aresztowany 21 października 1939 r., zmarł 12 sierpnia 1942 r. w Linz,
11.  ks. Nowak Stefan – proboszcz ze Szczutowa, aresztowany 23 października 1939 T., uwolniony z Dachau,
12.  ks. Pędzich Bolesław – prefekt z Rypina, aresztowany 20 października 1939 r., zmarł 4 grudnia 1939 r. w Lubawie,
13.  ks. Sławiński Stanisław – proboszcz z Trąbina, aresztowany 21 października 1939 r., zmarł 4 grudnia 1939 r. w Nowym Mieście,
14.  ks. dr Sokołowski Franciszek, aresztowany 22 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
15.  ks. Sokołowski Stanisław – wikariusz ze Skrwilna, aresztowany 22 października 1939 r., uwolniony z Dachau,
16.  ks. Tokarczyk Ludwik, proboszcz z Płonnego, więziony w Oborach i Grudziądzu,
17.  ks. kan. Żuchowski Wacław – proboszcz z Ruża, aresztowany 21 października 1939 r., zmarł 13 maja 1940 r. w Sachsenhausen[13].
         Oprócz tego w obozie internowania w Oborach Niemcy uwięzili 27 księży z sąsiedniej diecezji chełmińskiej, głównie Brodnicy i okolicznych parafii, których zwożono tu w pierwszych dniach listopada 1939 r.[14]:
1.      ks. Borzyszkowski Józef (1898-1942) – proboszcz parafii Kurzętnik, pow. lubawski.
2.      ks. Deskowski Eryk Michał (1905-1965) – kuratus parafii Cielęta, pow. brodnicki,
3.      ks. Drost Franciszek (1884-1972) – proboszcz parafii Prątnica, pow. Lubawski,
4.      ks. Grabiański Franciszek (1903-1966) – kuratus parafii Brudzawy,
5.      ks. Hermańczyk Oskar (1904-1942) – proboszcz parafii Rumian, pow. lubawski,
6.      ks. Hinz Tadeusz (1909-1940) – wikariusz parafii Lembarg, pow. brodnicki,
7.      ks. Januszewski Nikodem (1902-1974) – wikariusz z parafii Osie, powiat brodnicki,
8.      ks. Jasiński Tadeusz – wikariusz Nowe Miasto Lubawskie,
9.      ks. Kalinowski Witold Antoni (1913-1990) – wikariusz z Lubawy, pow. lubawski,
10.  ks. Kolczyk Wincenty (1897-1984), proboszcz parafii Lidzbark Welski,
11.  ks. Kownacki Marcin (1886-1942) – proboszcz parafii Wrocki, powiat brodnicki,
12.  ks. Lewańczyk Aleksander Józef (1902-1981) – wikariusz z Lidzbarka Welskiego,
13.  ks. Łubiński Jan (1889-1940) – proboszcz Działdowa,
14.  ks. Manikowski Stanisław (1911-2002) – wikariusz parafii Jabłonowo Pomorskie, pow.           brodnicki,
15.  ks. Mechlin Alfons (1905-1991) – proboszcz parafii Kiełpiny, pow. działdowski,
16.  ks. Metler Marian (1912-1968) – wikariusz parafii w Brodnicy,
17.  ks. Ossowski Jan (1904-1942) – proboszcz parafii Rybno Pomorskie, pow. działdowski,
18.  ks. Ostrowski Franciszek (1912-1943) – wikariusz parafii Grodziczno, pow. lubawski,
19.  ks. Prabucki Bolesław (1902-1942) – kapelan Sióstr Miłosierdzia i prefekt w Lubawie,
20.  ks. dr Pryba Leon (1900-1942) – proboszcz z Nowego Miasta Lubawskiego,
21.  ks. Ptaszyński Ignacy (1885-1956) – proboszcz z Boleszyna, pow. lubawski,
22.  ks. Radtke Stefan (1989-1940) – proboszcz parafii Rożental pow. lubawski,
23.  ks. Renk Jan Augustyn (1913-1975) – wikariusz Lubawa, pow. lubawski,
24.  ks. Skowroński Alfred (1910-1942) – wikariusz z Działdowa,
25.  ks. Szczepański Alfons (1906-1965) – wikariusz parafii Brodnica,
26.  ks. Śmigocki Franciszek (1903-1982) – administrator parafii Żmijewo,
27.  ks. Wilamowski Aleksander (1911-1941) – wikariusz z Nowego Miasta Lubawskiego.
         Nadto Niemcy więzili w wiezieniu w Oborach ojców i braci zakonnych-karmelitów z miejscowego klasztoru, a mianowicie:
1.      o. Buszta Antoni (Szymon) – przełożony Klasztoru Karmelitańskiego w Oborach, aresztowany 13 września 1939 r., zmarł 3 czerwca 1942 r. w Dachau,
2.      o. Makowski Paweł (Brunon) – karmelita z Obór, aresztowany 13 września 1939 r., zmarł 2 sierpnia 1942 r. w Dachau,
3.      o. Podbielski Józef (Telesfor) – karmelita z Obór, aresztowany 13 września 1939 r., uwolniony z Grudziądza,
4.      br. Kluba Stefan (Paweł) – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r.,
5.      br. Misiniec Jan (Alojzy) – brat zakonny z Obór, aresztowany 20 października 1939 r., zwolniony z Obór,
6.      br. Szablewski Anastazy – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r., zwolniony z Obór,
7.      br. Rzepka Stanisław – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r., zwolniony z Obór,
8.      br. Bronisław Wrona – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r., zwolniony z Obór.
Poza tym do Obór zwieziono i uwięziono siostry zakonne-pasjonistki ze
Świedziebni:
9.      s. Bronisława Kotowska – pasjonista ze Świedziebni, aresztowana w październiku 1939 r., zwolniona z Obór,
10.  s. Janina Kotowska – pasjonistka ze Świedziebni, aresztowana w październiku 1939 zwolniona z Obór,
11.  s. Maria Wolnicka – pasjonistka ze Świedziebni, aresztowana w październiku 1939 r., zwolniona z Obór[15].
         Po zlikwidowaniu obozu przejściowego, w klasztorze oborskim zorganizowany został szpital dla chorych na gruźlicę, obsługiwany przeważnie przez personel niemiecki. Taka decyzja władz okupacyjnych spowodowała dalszą dewastację klasztoru. Wywieziono wszystkie meble, naczynia kuchenne i stołowe. Zniszczono także zabytkowe, dębowe wykładziny znajdujące się w refektarzu. Podłogi na pierwszym i drugim piętrze zabetonowano cementem zmieszanym z trocinami. Rozporządzeniem kierownika Gestapo w Bydgoszczy Karla M. Ruxa z 1 listopada 1943 r. i 21 maja 1944 r. skonfiskowano w całości majątek oborskiego klasztoru[16].
         Okupanci przez cały czas okupacji poszukiwali zabytkowej figury Matki Boskiej Bolesnej, cennego przedmiotu kultu i zabytku sztuki gotyckiej. Dzięki niespotykanej zapobiegliwości brata A. Misińca najcenniejsze przedmioty tego kościoła zdołano uratować. Zabytkowa statua Matki Bożej Bolesnej została złożona do drewnianej skrzyni i następnie ukryta w ziemi pod budynkiem gospodarczym u rolnika Fabiańskiego w pobliskim Stalmierzu. W innej skrzyni zakopano zabytkową, pozłacaną monstrancję, cenne kielichy oraz inne przybory kościelne. Szaty liturgiczne brat A. Misiniec przechował w sąsiednim kościele w Rużu. Jego zasługą było także uratowanie części księgozbioru, znajdującego się w celi przy wejściu na wieżę.
         W dniu 22 lutego 1940 r. pozostałych księży zakonnych i świeckich z obozu w Oborach wywieziono do więzienia w Grudziądzu. Odtąd dzielili oni los więźniów obozów i więzień hitlerowskich aż do pobytu w Dachau. W momencie likwidacji obozu przejściowego w Oborach, zostali zwolnieni bracia zakonni z tego klasztoru. Brat Alojzy Misiniec przeżył wojnę, ukrywając się w gospodarstwie Taranowskiego w Kazimierzewie niedaleko Obór. Stefan Kluba początkowo ukrywał się u rolnika Zygmunta Grzywińskiego w Stalmierzu. Inni bracia zakonni wrócili do własnych rodzin lub znajomych i tam, zarabiając pracą fizyczną na utrzymanie, szczęśliwie przeżyli wojnę[17].
         Męczeńską drogę przez hitlerowskie więzienia i obozy zagłady przeszli natomiast księża i brat zakonny: A. Buszta, P. Makowski i brat J. Kowalski. Ojciec Antoni Szymon Buszta, urodzony 27 grudnia 1907 r. w Brzozie Stadnickiej k. Łańcuta. Śluby zakonne złożył 29 listopada 1928 r., a 6 września 1935 r. przyjął święcenia kapłańskie. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej pracował przy kościele Ojców Karmelitów w Oborach k. Rypina, zastępując nieobecnego wówczas przeora klasztoru, gdzie został po raz pierwszy aresztowany już 13 września 1939 r. W drugiej połowie października tego roku został ponownie aresztowany i osadzony w więzieniu Selbstschutzu w Rypinie przy ul. Warszawskiej 20. Tam przebywał do 30 października tego roku. W tym dniu wraz z wieloma kapłanami z dekanatu rypińskiego został skierowany do Obór, gdzie niemieckie władze policyjne urządziły obóz przejściowy dla duchowieństwa. Tutaj więziony był do 22 lutego 1940 r., skąd wywieziony został do więzienia w Grudziądzu. Następnie przeszedł obozy Stutthof, Sachsenhausen (od 10 kwietnia 1940 r.). W dniu 14 grudnia 1940 r. trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie nadano mu numer 22390. W półtora roku później poniósł tam męczeńską śmierć w dniu 3 czerwca 1942 r.[18].
         Podobną drogę przeszedł o. Paweł Brunon Makowski, urodzony 24 czerwca 1890 r. w Korzycach. Jako młodzieniec wstąpił do zakonu Ojców Karmelitów i 29 sierpnia 1908 r. przyjął śluby zakonne. W dniu 24 grudnia 1915 r. został wyświęcony na kapłana. Pełnił funkcję wikariusza w parafii obsługiwanej przez karmelitów w Woli Gułowskiej na Podlasiu. Od 1934 r. pracował przy klasztorze karmelitańskim w Oborach k. Rypina. Następnie jako ksiądz świecki pracował w parafii Kamień Krzyrski w diecezji podlaskiej. Po roku ponownie powrócił do Obór. Tutaj w dniu 13 września 1939 r. został aresztowany przez miejscowych kolonistów niemieckich z Selbstschutzu. Kolejno więziony w klasztorze w Oborach, więzieniu w Rypinie przy ul. Warszawskiej 20, w dniu 30 października został wraz z grupą księży z dekanatu rypińskiego skierowany ponownie do Obór, gdzie Niemcy zorganizowali obóz przejściowy dla duchownych. Tutaj przebywał do 22 lutego 1940 r., skąd z grupą ponad pięćdziesięciu księży został wywieziony do więzienia Gestapo w Grudziądzu. Stamtąd skierowany do obozu Stutthof, a potem do Sachsenhausen. W dniu 14 grudnia 1940 r. został wysłany do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie na skutek całkowitego wyczerpania fizycznego zmarł 2 sierpnia 1942 r. z numerem obozowym 22417[19].
         Natomiast brat zakonny Jan Gerard Kowalski, urodzony 9 czerwca 1901 r. w Pokrzywniku koło Skępego jako syn Władysława i Władysławy z Lewandowskich. W wieku młodzieńczym wraz z rodzicami mieszkał we wsi Zacisze w parafii Czernikowo. Tam w dniu 31 października 1925 r. otrzymał opinię od miejscowego proboszcza, ks. Antoniego Morawskiego następującej treści: „Zaświadczam, że p. Jan Kowalski, syn Władysława i Władysławy – mieszkaniec Zacisza, gminy Osówka, par. Czernikowo jest młodzieńcem zacnych rodziców i sam również cieszy się dobrą opinią”. Zapewne już w 1925 r. wstąpił Zakonu Ojców Karmelitów w Krakowie i w dniu 30 maja 1928 r. złożył śluby zakonne oraz przyjął imię zakonne „Gerard”. Do wybuchu drugiej wojny światowej razem ze starszym wiekiem bratem zakonnym, Alojzym Misińcem był kwestarzem w Klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach. Po wybuchu wojny znalazł się w domu prowincjonalnym w Krakowie na Piasku. W dniu 19 września 1940 r. został aresztowany i skierowany do więzienia na Montelupich. Następnie wysłany do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie przebywał do 9 listopada 1940 r. Tam w dniu 24 listopada 1940 r. został zabity cegłą przez kapo obozu[20].
         Tragicznych przeżyć uniknął jedynie przeor klasztoru oborskiego o. Cyryl Szysler. Przebywając w chwili wybuchu wojny na urlopie u swych rodziców w Piekarach Wielkich na Śląsku, nie mógł już powrócić do Obór. Wyjechał do Lwowa, skąd został przeniesiony na stanowisko przeora klasztoru w Woli Gułowskiej k. Kocka (powiat łukowski). Natomiast o. Józef Telesfor Podbielski, urodzony 19 marca 1864 r. w Podbielsku k. Łomży, został aresztowany 13 września 1939 r. w Oborach. Był więziony w Rypinie i w Grudziądzu, skąd został zwolniony 25 marca 1940 r. Następnie wywieziony przez Niemców do Lubicza, pracował w charakterze robotnika rolnego. Przez jakiś czas ukrywał się u organisty w Rypinie, kpt. rezerwy Antoniego Zielińskiego, żołnierza Armii Krajowej. Latem 1940 r. wyjechał do Tarnowa, a stamtąd do Pilzna, gdzie szczęśliwie doczekał końca wojny. Po wojnie został skierowany do Obór, gdzie zmarł 13 marca 1945 r., pochowany na Kalwarii w katakumbie zakonnej (południowej)[21].
         Dla uczczenia pamięci pomordowanych karmelitów oborskich, były więzień Montelupich, Oświęcimia i Dachau, Karmelita o. Adam Elizeusz Wszelaki ufundował w przejściu do pomieszczeń klasztornych pamiątkową, wymowną w symbolice tablicę, wykonaną z czarnego marmuru. W jej górnym lewym rogu wyryto wyobrażenie kielicha mszalnego oplecionego drutem kolczastym; obok zawołanie w języku łacińskim Pro Ecclesia et pro Patria (Za Kościół i za Ojczyznę). Nadmieńmy, że ojciec Elizeusz Wszelaki, urodzony 27 grudnia 1908 r., śluby zakonne złożył w dniu 25 sierpnia 1934 r. W czasie wojny wieziony w Dachu, gdzie otrzymał numer obozowy 22190. Korespondencję w obozie prowadził z nim prowincjał Zgromadzenia Karmelitów, o. Jan Konoba. Po wojnie wyemigrował do USA. Po powrocie mieszkał w Toruniu, gdzie zmarł. Pochowany został na starym cmentarzu - Kalwarii w Oborach w dniu 11 stycznia 1990 r., obok grobowca rodzinnego karmelity rodaka z Obór, ojca Andrzeja Zonko, byłego przeora konwentu krakowskiego[22].
         Po latach, w dniu 25 lutego 2002 r., w klasztorze oborskim dokonano niezwykłego odkrycia, które ma niewątpliwie ścisły związek z miejscowym martyrologium. W swojej relacji z tego pamiętnego poniedziałku o. Piotr Męczyński zapisał: „W tym czasie kontynuowane były w klasztorze prace remontowe korytarza pierwszego piętra. Najpierw robotnicy musieli zerwać z podłogi wylewkę wykonaną z cementu i trocin podczas II wojny światowej, gdy Niemcy opanowali klasztor. Po zerwaniu wylewki ukazała się podłoga z desek. Ona także została rozebrana. Wtedy okazało się, że deska znajdująca się na podłodze przy końcu korytarza, zaraz obok ostatniej celi zakonnej, ma na odwrocie jakiś napis wykonany ołówkiem. Zawołał mnie jeden z robotników. Napis był dość dobrze zachowany. Umieszczony został w grudniu 1941 roku, a więc ponad 60 lat temu, prawdopodobnie podczas naprawy drewnianej podłogi jeszcze przed wykonaniem wylewki. Napis brzmiał: „Tu uwięzili Niemcy (55) księży w czasie wojny 1939 roku, tu był ich ciężki los!”. Jak bardzo autorowi tej krótkiej informacji zależało na tym, by tę prawdę przekazać potomnym. Zmierzyłem tę deskę. Cała miała 4 metry długości, 42 cm szerokości i 3 cm grubości. Zaledwie kilka słów na tak dużej desce. Ta deska, odkryta po 60 latach, stanowi świadectwo, przypomnienie o krzyżu tych uwięzionych kapłanów, którego nikt nie potrafi ani zmierzyć, ani zważyć. Po tym, co wcześniej zostało powiedziane lepiej rozumiemy, co znaczą te krótkie słowa: tu był ich ciężki los[23].
         W ostatnich latach w podziemiach kościoła (wejścia od strony wirydarza), obok krypty grobowej Ojca Wincentego urządzono Izbę Pamięci Martyrologium Duchowieństwa Polskiego. Dominuje w niej figura Chrystusa, ubranego w tunikę, skrępowanego sznurami, skazanego na śmierć. Wokół figury na metalowej konstrukcji, przeplecionej kolczastym drutem, umieszczono nazwiska i zdjęcia więzionych w Oborach księży oraz zakonników wraz z krótkimi notami biograficznymi. Jakże ważne jest to miejsce. Chwała inicjatorom i wykonawcom tej wielce utylitarnej inicjatywy.
Pisząc o męczeństwie karmelitów oborskich w czasie drugiej wojny światowej, nie sposób nie wspomnieć, że Zakon ten oddał ofiarę krwi także z innych zakonników. Do rangi symbolu urasta postać o. Hilarego Pawła Januszewskiego, urodzonego w 1907 r., zamordowanego przez Niemców w obozie koncentracyjnym Dachau w 1945 r. Jemu wdzięczni za tę ofiarę Karmelici Oborscy ufundowali w przejściu do klasztoru w dniu 18 września 1999 r. pamiątkową tablicę[24].

            Nie zapominamy o tym poniżeniu, cierpieniu i udręce, nie zapomina Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” w Rypinie, które sprowadza nas tu dziś do Obór, boć przecież usłyszeliśmy już razy kilka to, co Wieszcz nasz powiedział w III części „Dziadów”:
            Jak kompas pokażą mi, powiodą, gdzie cnota,
            Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”.
            Co dalej działo się z Oborami, po 22 lutego 1940 r. ? Nie było tu kapłanów, nie odbywały się Mszę święte. Dom Boży został przez Niemców zamknięty, a ludzie pozbawieni duchowej opieki. Pomieszczenia klasztorne zamieniono na szpital-przytułek dla ludzi chorych na gruźlicę, która w warunkach okupacji: brak odpowiedniego wyżywienia, ciężka praca, brak opieki medycznej i dostępu do leków, potęgowała się. Wielu w pomieszczeniach klasztornych zmarło.
            Okupant doprowadził, poprzez zamknięcie kościoła oraz użytkowanie klasztoru niezgodnie z jego przeznaczeniem, do zniszczeń. Ocalała, nie bez strat, łaskami wsławiona Figura Matki Bożej Bolesnej, oczywiście dzięki zapobiegliwości pokornych o godnych Jej stróżów., w tym przede wszystkim brata zakonnego Alojzego Misińca, spoczywającego na krypcie grobowej pośrodku Oborskiej Kalwarii. Odwiedźcie dziś, albo w przyszłości to miejsce.
Tak więc i tu, w Oborach Niemcy dopuścili się zbrodni i grabieży. Powtórzmy to raz jeszcze: jednej i drugiej nie zadośćuczynionych! Trzeba o tym pamiętać i dziś i zawsze!

            Ale musicie Drodzy Państwo tu w Oborach usłyszeć jeszcze o czymś ważnym, a właściwie o Kimś ważnym. I proszę mi nie mówić, że nie będzie to miało związku z tematem. Temat, jak mawiał W. Churchill, trzeba wyczerpać; wyczerpać temat, a nie słuchaczy. (Taka dygresja, aby nie rozbolały Państwa zbytnio serca).
            Okupacja niemiecka zakończyła się w styczniu 1945 r. i dopiero wtedy Karmelici mogli przybyć tu z siedziby Prowincji w Krakowie i zająć się odbudową zniszczonego klasztoru i kościoła, w tym poddać konserwacji przechowywaną w drewnianej skrzyni, ukrytej w ziemi, łaskami wsławioną Figurę Matki Bolesnej.  Dla klasztoru nadszedł jednak niełatwy czas egzystencji w trudnych warunkach politycznych, szczególnie w latach 50. XX w. oraz w niedostatku, bowiem dopiero w 1971 r. Obory stały się parafią i wtedy sytuacja ekonomiczna nieco się poprawiła, ale przyszyły nowe wyzwania, także te – duchowe, oczekiwane od połowy XVIII w., tj. koronacja koronami papieskimi Piety Oborskiej. Właśnie ten fakt, pewnie jeden z najważniejszych wydarzeń w ponad 400-letnich dziejach klasztoru oborskiego, skłania nas do przypomnienia słów, które wypowiedziane zostały przez niekoronowanego króla Polski, wielkiego Prymasa Tysiąclecia, którego Bóg daje Narodowi raz na tysiąc lat, Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
            Trzy razy Prymas Wyszyński stawał, bądź przejeżdżał przez Ziemię Dobrzyńską. Raz w 1938, kiedy był na wakacyjnym zastępstwie w parafii lipnowskiej, drugi raz – jesienią 1953 r., kiedy wieziony był przez Sierpc-Rypin-Golub-Dobrzyń na miejsce pierwszego uwięzienia.
Przypomnijmy,  że uwięziony został 25 września 1953 r., czyli dokładnie 66 lat temu. W tych dniach przypada właśnie ta rocznica. Uwolnienie nastąpiło dopiero 28 października 1956 r. W tym czasie Prymas przebywał kolejno w Rywałdzie k. Grudziądza, Stoczku koło Lidzbarka Warmińskiego, Prudniku na Śląsku Opolskim i Komańczy w Bieszczadach.
            Wreszcie 18 lipca 1976 r. kiedy stanął przed obliczem Piety Oborskiej, by ją ukoronować i wtedy powiedział piękne, wymowne i przejmujące zarazem słowa:

Przy okazji rzecz niecodzienna, zacytuję fragment utworu poetyckiego – mało kto kto wie -  napisanego przez Stefana Wyszyńskiego pt. „Polska jest jedna”.
Jedna jest Polska, jak Bóg jeden w niebie
Bo nie istnieje inna dla Polaka,
Póki swej duszy w błocie nie zagrzebie
I nie zatraci się na obcych szlakach.
(…)
Przeto swe siły jej w ofierze składam,
By wnuk i prawnuk jej językiem władał
Aby najdalsze moje pokolenia
Jaśniały dumą swego pochodzenia !

            Kończąc tę konferencję: dziękuję Wszystkim za to, że tu jesteśmy; że swoją pamięć kierujemy do Tej, która jest:
            ‒Królową Męczenników,
            - Stolicą Mądrości,
            ‒ Pocieszycielką Strapionych,
            ‒ Uzdrowieniem chorych
            ‒ i …Ucieczką Grzesznych.
To wszystko, co staraliśmy się tu powiedzieć, wpisujemy do Dobrzyńskiego panteonu zbiorowej pamięci, który umacnia w nas wiarę potrzeby trwania przy tych korzeniach, życiodajnych korzeniach; trwania w miłości, „bez której krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie udźwigniecie” (św. Jan Paweł II).
            Z Obór biją przecież, jak słoneczna zorza: wiara, miłość i tęsknota, bowiem:
           " Bo tam, gdzie serce ucieka,
           Za którą stroną łzy płyną.
           Tam jest Ojczyzna człowieka,
           Tamta jest jego krainą!”.
                                     (J. I. Kraszewski, Poezje)
            To dzisiejsze spotkanie ma też wymiar ponadczasowy, w którym materializuje się myśl C. K. Norwida, „Ojczyzna – to ziemia i groby”; te imienne i te nawet nie symboliczne, bowiem nasi kapłani nie mają przecież grobu symbolicznego, więc niech za kilka chwil odsłaniania tablica na murze, która – za prorokiem Habakukiem - wołać będzie, stanie się takim symbolicznym, zbiorowym grobem.
            Jest to dzisiejsze spotkanie – jak sądzę - czymś szczególnym, dowodem umiłowania Ojczyzny- jak chciał tego prymas Wyszyński - jedynej Polski, także tej dobrzyńskiej, zwanej Ojczyzną Dobrej Ziemi, bo mówiąc za poetą:
            Ja cię kocham Polsko,
            wbrew kłamcom i tchórzom,
            wbrew szydercom i zdrajcom…
            Tyś dla mnie Polsko (Dobrzyńska Ziemio od Obór)
            dumą i ostoją,
            nadzieją oraz wiarą…
            przyszłością i drogą” (Kazimierz Węgrzyn).



[1] Kronika klasztoru, t. 1, s. 79-80; M. Krajewski, Wojenne losy Karmelu Oborskiego, „MPP” 1982, nr 8, 293-294.
[2] Rel. M. Strużyńska; M. Krajewski, Eksterminacja nauczycieli ziemi dobrzyńskiej (b. powiaty Rypin i Lipno) w latach II wojny światowej 1939-1945, Ostrowite 1977, s. 9.
[3] Informacja Marii Strużyńskiej przekazana autorowi w 1978 r.; Rel. S. Kluba; Kronika, t. 1, s. 80-81; M. Krajewski, Eksterminacja duchowieństwa katolickiego ziemi dobrzyńskiej (były powiat rypiński i lipnowski) w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945), „Studia Płockie”, t. 8: Płock 1981, s. 131; M. Krajewski, Wojenne losy..., s. 293-294.
[4] Kronika, t. 1, s. 82-90; S. Grabowski, Znienawidzeni. Z przeżyć polskiego księdza w niemieckich obozach koncentracyjnych, Philadelphia 1947, s. 21; „MPP”, 1946-1951, pass.; J. Domagała (W. Jacewicz), Ci, którzy przeszli przez Dachau. Duchowni w Dachau, Warszawa 1957, pass.; W. Gajdus, Nr 20998 opowiada, Kraków 1962, s. 138; M. Krajewski, Kapłani w lochach Gestapo, „WTK” 1975, nr 44, s. 6; Tegoż, Okupacja w ziemi dobrzyńskiej. Martyrologia duchowieństwa katolickiego (1939-1945), „Gość Niedzielny” 1977, nr 36, s. 4-5; Tegoż, Kujawy i ziemia dobrzyńska w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945), Włocławek 2002, s. 66-n.
S. Kluba w swojej relacji podaje datę przewiezienia księży z Rypina do Obór jako 31 października.
W. Szulist, Z martyrologii duchowieństwa katolickiego w diecezji chełmińskiej (1939-1945), „Studia Pelplińskie” 1975, s. 281-295 nie wspomina o pobycie księży z tej diecezji w Oborach. Podobnie brakuje o tym wzmianki w obszernym opracowaniu: Życie religijne w Polsce pod okupacją hitlerowską, opr. zbiorowe, Warszawa 1982.
[5] Cyt. za „MPP” 1948, nr 10, s. 428-429; M. M. Grzybowski, Martyrologium duchowieństwa diecezji płockiej w latach drugiej wojny światowej 1939-1945, Płock 1982, s. 110; M. Krajewski, Kościół i klasztor..., s. 38-39; Tegoż, Spontaniczny i zorganizowany ruch oporu w latach 1939-1945 w Rypinie i okolicy. Zarys dziejów, [w:] Rypin. Szkice z dziejów miasta, pod red. M. Krajewskiego, Rypin 1994, s. 347-348; „MPP” 1948, nr 10, s. 428-429; „MPP” 1947, nr 1-2, s. 69.
[6] „MPP” 1959, nr 5-8, s. 87-88; M. Krajewski, Eksterminacja duchowieństwa..., „Studia Płockie”, s. 133.
[7] Kronika, t. 1, s. 88-93; „MPP” 1949, nr 11-12, s. 485; M. Krajewski, Wojenne losy..., s. 295.
[8] „MPP” 1950, nr 5-8, s. 85; M. M. Grzybowski, Martyrologia duchowieństwa..., s. 50-58.
[10] Ibid.
[11] Rel. S. Kluba; S. Grabowski, op. cit., s. 23; „MPP” 1950, nr 5-8, s. 87; M. Krajewski, Kapłani..., s. 6; Tenże, Okupacja w ziemi dobrzyńskiej, s. 4.
[12] Kronika parafii św. Trójcy w Rypinie, s. 20-21; „MPP” 1950, nr 5-8, s. 88, nr 9-12, s. 200.
[13] M. Krajewski, Tronująca w sercu tej ziemi..., s. 68.
[14] Zestawienie przekazane autorowi przez o. Piotra Męczyńskiego O. Carm. z Obór w styczniu 2004 r.
[15] M. Krajewski, Tronująca w sercu Tej Ziemi..., s. 38-39.
[16] G. Wielgus, op. cit., s. 3; M. Krajewski, Wojenne losy..., s. 298.
[17] Kronika klasztoru, t. 1, s. 95; Rel. S. Kluba; M. Krajewski, Eksterminacja duchowieństwa..., „Studia Płockie”, s. 135, Tegoż, Kujawy i ziemia dobrzyńska w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945), Włocławek 2002, s. 67-68.
[18] APK, sygn. A 102, teczka: Buszta Antoni Szymon, materiały luźne; w teczce znajdują się trzy koperty adresowane z Dachu przez o. Busztę do o. Jana Konoby, jeden do o. Henryka Urbańskiego oraz list z Dachu pisany przez o. A. Busztę w języku niemieckim z datą 17 maja 1941 r.; zarówno list, koperty nadawcze oraz cztery dowody nadania listów z Krakowa do Dachu, oprócz imienia i nazwiska, opatrzone są numerem obozowym o. Szymona Buszty; M. Krajewski, NSBZD, t. 1: 2014, s. 119-120.
[19] Kronika klasztoru, t. 1, s. 66, 97; Marii Strużyńskiej przeżycia z lat wojny i okupacji (1939-1945), opr., wstępem i przypisami opatrzył M. Krajewski, Rypin 2007, s. 21 i n.; M. Krajewski, NSBZD, t. 2: 2014, s. 18.
[20] Kronika klasztoru, t. 1, s. 67, 95; APPK Kraków, sygn. 146/A105, teczka: Kowalski Gerardus, materiały luźne, nienumerowane (w opracowaniach drukowanych mylnie podawana jest zarówno data, jak i miejsce jego urodzenia, zob. Idem: Świadectwo urodzenia; M. Krajewski, NSBZD, t. 1: 2014, s. 501.
[21] Kronika klasztoru t. 1, s. 97; APK, sygn., 483/A162, Personalia zakonników w układzie alfabetycznym, 1657-1949; E. Chart, Spis pomordowanych Polaków w obozie koncentracyjnym w Dachau, Dachau-Monachium-Freimann-Dillingen 1946, s. 26, 153; J. Domagała, Ci, którzy przeszli przez Dachau..., s. 81, 163; W. Szołdrski, Martyrologia duchowieństwa polskiego pod okupacją niemiecką w latach 1939-1945, [w:] Sacrum Poloniae Millenium. Rozprawy – szkice – materiały historyczne, Rzym 1965, s. 40, 61; W. Jacewicz, J. Woś, Martyrologium polskiego duchowieństwa pod okupacją hitlerowską w latach 1939-1945, z. 5: Zakony i zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, Warszawa 1981, s. 295-296; M. Krajewski, Martyrologia duchowieństwa..., „Studia Płockie”, s. 136. Rel. S. Kluba; Tablica nagrobna na Kalwarii.
[22] APK, sygn. 151/A110, Teczka: Wszelaki Elizeusz, kilka materiałów nienumerowanych, w tym cztery dowody nadania przesyłek pocztowych (pieniężnych) z Krakowa z 1941 r.; Kronika klasztoru, t. 2, s. 148.
[24] Tablica pamięci bł. o. Hilarego Pawła Januszewskiego w klasztorze oborskim. Zob. S. Wysocki, O. Hilary Paweł Januszewski błogosławiony karmelita męczennik z Dachau, Kraków 2010. Zob. materiał ikonograficzny w tej pracy.