"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

niedziela, 1 września 2019

© Rodzinne dzieje zroszone krwią za Ojczyznę


        Dziś 80. już rocznica tragicznego 1 września, kiedy wróg złamał graniczne szlabany,  z polskim orłem, śmiertelną kulą ranił pierwszych obrońców Ojczyzny, a potem (wspierany po 17 września przez bolszewię) rozlał na polską  ziemię strach, zniszczenie, śmierć i zagładę, której  ludzkość dotąd nie znała. 
       Trzeba wciąż o tym przypominać światu, w jedności narodowej, w przekonaniu, że to wszystko nie zostało nam Polakom zadośćuczynione.

K. I. Gałczyński.

Pieśń o żołnierzach z Westerplatte
Kiedy się wypełniły dni 


i przyszło zginąć latem, 

prosto do nieba czwórkami szli 
żołnierze z Westerplatte. 

I tak śpiewali: Ach, to nic, 
że tak bolały rany, 
bo jakże słodko teraz iść 
na te niebiańskie polany. 

W Gdańsku staliśmy tak jak mur, 
gwiżdżąc na szwabską armatę, 
teraz wznosimy się wśród chmur, 
żołnierze z Westerplatte. 

I ci, co dobry mają wzrok 
i słuch, słyszeli pono, 
jak dudni w chmurach równy krok 
Morskiego Batalionu. 

I śpiew słyszano taki: - By 
słoneczny czas wyzyskać, 
będziemy grzać się w ciepłe dni 
na rajskich wrzosowiskach. 

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął, 
i smutek krążył światem, 
w środek Warszawy spłyniemy w dół, 
żołnierze z Westerplatte. 

       Wyjątkowo ucierpiała z tej wojnie nasza Ziemia Dobrzyńska i to od pierwszych dni września 1939 r., poprzez tragiczną jesień (październik i listopad 1939 r. - ponad 3 tys. ofiar),  100 ofiar zamordowanych strzałem w tył głowy na nieludzkiej ziemi w kwietniu 1940 r., aż do zsyłki do niemieckich obozów koncentracyjnych, poniewierek, przymusowych robót, cierpienia niewysłowionego.
     Napisano o wojnie na mojej ziemi sporo, jednak nikomu nie udało się do końca zliczyć komplementarnie całkowitej liczby ofiar. Może dlatego, że zbyt późno zabraliśmy się za tę sprawę, może także z tego powodu, że przez lata mówiono o zbrodniach hitlerowskich i nazistowskich, a nie niemieckich, zbyt ogólnikowo, żeby nie powiedzieć - połowicznie.
          
         Wojna dotknęła każdą dobrzyńską rodzinę, także mojego stryja - ofiarę powstania warszawskiego, ale były wśród nich takie, gdzie ofiara złożona w tej wojnie wciąż upomina się o szczególną pamięć i cześć. Do tej liczby wciąż chcemy zaliczać rodzinę rypińskiego nauczyciela, społecznika, poetę, a potem żołnierza i dowódcę oddziału powstania warszawskiego, TEOFILA BUDZANOWSKIEGO - absolwenta (mojego) Seminarium Nauczycielskiego w Wymyślinie.


Teofil Budzanowski w Seminarium Nauczycielskim w Wymyślinie 
(zdj. ze zb. M. Budzanowskiej, Piotrków Tryb.)


W tej wojnie ucierpieli wszyscy, a jeden z synów odkrył się chwałą bohatera w obronie polskiego Grodna. Był nim Janusz T. Budzanowski, ur. 16 czerwca 1920 r. w Rypinie, jako syn Korduli (1895-1991) i Teofila (1894-1959). Od 1930 r. wraz rodzicami mieszkał w Grodnie i był uczniem technikum handlowego (gimnazjum). 




 Rypińscy harcerze i ich przyjaciele, 
z lewej obok księdza -Teofil Budzanowski, 
z prawej podparty harcerz Janusz Budzanowski
(ze zb. M. Budzanowskiej)





Rodzina Budzanowskich w Grodnie, pocz. lat. 20., 
który nie zapowiadał, że w tej wojnie ucierpię wszyscy
 (zdj. ze zb. M. Budzanowskiej)

We wrześniu 1939 r. stanął do walki z sowietami w obronie Grodna, podczas której poległ, postrzelony z czołgu w brzuch i nogi. Wykrwawił się, wciągnięty do bramy przez uciekającego znajomego nauczyciela  z synem.
Matka szukała syna Janusza przez trzy dni. Znalazła stężałe ciało w kostnicy. Zdołała nawet  zamówić fotografię Janusza w trumnie, napisała wiersz wykuty na grobie. (Zwyczaj, który też jest na grobowcu rodzinnym w Rypinie – piękny wiersz dla maleńkiej córeczki - Zosi, po lewej stronie alei głównej).
Grób matka skrycie przed najeźdźcą murowała na cmentarzu grodzieńskim „w prawo od kaplicy –„aby nie widzieli tego bolszewicy ”.




Janusz Budzanowski - bohater i ofiara pierwszych dni wojny.


Teofil Budzanowski

 Wrzosy

Gdy idę gęstym borem,
Czy rankiem, czy wieczorem
Przede mną barwny wrzos
Amarantowo – siwy
Na tle leśnej głębiny
W podnóżu białych brzóz.
                      Złocone jego włosy,
                     Skąpane światłem rosy,
                    Oblane naszą krwią –
                    Świadectwo ojców czynów,
                   Walk ciężkich za swych synów
                  Za Matkę – Wolność  swą.
To też te barwne wrzosy,
Ich nieuchwytne głosy
Budzą w mym sercu zew !
Tak,  jakby na sztandarze,
Krew sobie wyobrażę,

Naszą za Wolność krew!

        Janusz miał rodzeństwo: Andrzeja (ur. 1918 w Rypinie – zm. 1993); Tadeusza (ur. w 1922 r. w Rypinie - zm. 1950 r.), ps.Tum – Junior vel Tumek, uczestnika powstania warszawskiego, dowódcę plutonu w czwartej kompanii; Zofię (ur. 1 lipca 1924 r. – zm. 15 lipca 1924 r., pochowana na cmentarzu w Rypinie) oraz Marię (ur. 1930 r. w Grodnie – zm. 1988), ps.  Gnom vel Gnomek „Gromek”, łączniczkę sztabową w powstaniu warszawskim.

       "Teofil Budzanowski, trzykrotnie  ciężko ranny po próbach przewiezienia na drugi brzeg Wisły – cudem przeżył ostrzelanie statku Bajka – pod stosem trupów. Wyciagnięty ze statku przez swoich żołnierzy pod obstrzałem leżał na brzegu Wisły, co opisał we "Wspomnieniach. Czerniaków w ogniu”. W dniu zakończenia walk na Czerniakowie, 23 września 1944, został przekazany Niemcom. Parlamentariuszem był  ksiądz Józef Stanek, kapelan V. Zgrupowania AK. Na oczach jeńców ich Kapelan – został powieszony. Przez aleję Szucha, Tum  trafia do jenieckiego obozu przejściowego w Kościele św. Wojciecha na Woli. Dyrektor szpitala Wolskiego, po opatrzeniu ran/ leżał pod ołtarzem/, bez zgody straży wywozi ciężko rannego Tuma do szpitala przy ulicy Płockiej, a następnie zostaje wywieziony do Oddziału Szpitala w Podkowie  Leśnej – Brwinowie pod Warszawą, gdzie był operowany leczony z ran. Do końca wojny był tam pod zmienionym nazwiskiem. Adresem kontaktowym była dalsza, ale  zaprzyjaźniona rodzina w Tomaszowie Mazowieckim – to był umówiony kontakt, jeżeli przeżyją powstanie warszawskie. Stąd już tylko krok do Piotrkowa Tryb. , gdzie od początku zdobywa wyjątkowe uznanie i szacunek" (Inf. od Teresy Budzanowskiej -wnuczki).