(Wystąpienie w czasie uroczystości w kościele klasztornym w Oborach w dniu 28 września 2019 r., w 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej)
i straszny,
przeraźliwy lęk.
A potem knut,
krzyk ulicy,
I ludzi
mordowanych jęk.
I krew się lała
strumieniami
i wciąż, bez
przerwy świszczał bat.
Kobiety chciały
się włosami
chociaż osłonić.
Nie dał kat!
Potem ich
wszystkie wywleczono,
kłuto bagnetem
resztki ciał.
W lasy
skrwileńskie wywieziono,
gdzie wiatr nad
nimi szumieć miał.
I szumi dotąd o
ich męce,
o tej przelanej,
polskiej krwi.
I prochy leżą
tam dziewczęce,
rosną nad nimi
leśne bzy.
Pamiętaj!… cicho
szumią drzewa.
Pamiętaj!… tchną
leciutko mgły.
Pamiętaj!… ptak
w gęstwinie śpiewa.
Pamiętaj!…
deszczu płyną łzy.
Przywitałem
Was Drodzy Kapłani, Szanowni Państwo strofami poezji rypińskiej nauczycielki,
Jadwigi Gumińskiej, doświadczonej także
jako dziewczę latami tej strasznej wojny, której 80. rocznicę wybuchu
przypominamy w Ojczyźnie naszej, także w naszej Dobrej Ziemi w tych tygodniach.
Kłaniam
się nisko wszystkim tu zgromadzonym w tę pierwszą sobotę polskiej jesieni,
która zawsze kojarzyć się będzie nam z tamtą tragiczną, krwawą, złowieszczą,
niszczycielską, apokaliptyczną, ale i szatańską jesienią 1939 r.
Kłaniam się najniżej Kapłanom, którzy choć
urodzeni (tak jak mówiący te słowa) już po wojnie, spieszą z posługą, by dać
świadectwo niegasnącej pamięci o swoich braciach w kapłaństwie, więzionych w
Rypinie, tu Oborach, a potem masowo uśmiercanych w niemieckich obozach masowej
zagłady.
Przybyliście,
Moi Drodzy w większości z Rypina, spod budynku przedwojennej policji Policji
Państwowej, którego Niemcy spod znaku Selsbstschutzu i Gestapo splugawili,
dokonując w jednym miejscu największej na Ziemi Dobrzyńskiej masowej zbrodni na
ludności polskiej, przede wszystkim Polakach, głównie kwiecie narodu polskiego,
krynicy dobra i intelektu tej Ziemi: duchownych, nauczycielach, ziemianach,
młodzieży szkolnej, harcerzach…; przybyliście spod domu, który w końcu
października 1939 r. ludność miasteczka nazwała jakże boleśnie, jakże wymownie,
jakże katastroficznie, jakże rozpaczliwie – Domem Kaźni.
Przybywacie
więc z I. Dobrzyńskiej Stacji Męczeństwa, tu do Obór, do Matki naszego Pana, Matki Bolesnej, Boleściwej, Piety corpusculum, której jako pierwszej
źli ludzie zadali ból nad bóle. Któż lepiej w historii ludzkości znał, co to
jest męczeństwo, co to jest przebite boleścią serce, wiemy przecież – że po
siedmiokroć…, bo tu w tym ołtarzu pokazana jest szósta boleść Maryi – zdjęcie z
krzyża i ułożenie ciała Zbawiciela na kolanach Matki Bolesnej.
Już dniu 3 września
1939 r. przez Obory przeszły oddziały przegrupowujących się jednostek Wojska
Polskiego, a już 7 września tego roku na teren klasztoru przybyło kilku
żołnierzy niemieckich oraz miejscowych Niemców, na czele z Volksdeutschem
Corglem z Okonina. Wyłamali oni drzwi do pomieszczenia nieobecnego wtedy
przeora o. Cyryla Szyslera, skąd zabrali aparat radiowy, bieliznę osobistą oraz
inne przedmioty. Następnie rozerwali zamki do sześciu innych cel, grabiąc
dobytek zakonników. W dwa dni później, 9 września klasztor został ponownie
splądrowany przez 30-osobowy oddział żołnierzy niemieckich, którym jak zwykle
towarzyszyli okoliczni koloniści niemieccy. Wówczas to po raz pierwszy zabrano
pewną partię książek z biblioteki klasztornej. W dniach 10 i 11 września 1939
r. klasztor oborski był ponownie rewidowany przez hitlerowców. Wtedy zabrano m.
in. kasę z przeoratu, zastawę stołową, a także przeszukano kościół i jego
podziemia, gdzie znajdowało się kilkadziesiąt trumien zakonników i miejscowych
kolatorów szlacheckich. Podobnie postąpiono z kaplicą grobową Borzewskich na
Kalwarii.
W
dniu 7 października 1939 r. żołnierze niemieccy dokonali kolejnej rewizji w
celi o. Antoniego Szymona Buszty. Następnego dnia do klasztoru przybył
nieustalony z nazwiska agent Gestapo z Rypina, który miał za zadanie wysondować
opinię zakonników na temat ówczesnej sytuacji politycznej i przekonać się o ich
nastawieniu wobec Niemców. W innym, niemożliwym dziś dokładnie do ustalenia
dniu, do Obór przybył szef rypińskiego Selbstschutzu, Kreisführer Heinrich
Knieffal wraz z funkcjonariuszem Gestapo oraz 8-osobową grupą członków
miejscowego Selbstschutzu. Szef rypińskiej „Samoobrony” zabrał wtedy
wartościowe przedmioty i demonstracyjnie przystąpił do niszczenia oborskiego
sanktuarium[1].
W
dniu 20 października 1939 r. do klasztoru przyjechał ponownie Knieffal, który
przy pomocy miejscowych, cywilnych Niemców aresztował o. Telesfora
Podbielskiego, o. Antoniego Szymona Busztę, o. Pawła Brunona Makowskiego oraz
brata zakonnego Alojzego Misińca. Tego samego dnia aresztowano także
nauczycieli miejscowej szkoły, Adama Biedrzyckiego i kierownika szkoły Romualda
Strużyńskiego[2].
Aresztowanych księży zakonnych, brata zakonnego i nauczycieli dostarczono do
szkoły niemieckiej w Zbójenku, gdzie zostali dołączeni do pedagogów i księży z
Ruża, Dulska, Zbójna, Kawna, Wilczewa, Sokołowa i innych miejscowości. Tutaj
ograbiono ich z cenniejszych rzeczy osobistych. Następnego dnia
kilkunastoosobową grupę więźniów ze Zbójenka przewieziono do siedziby Selbstschutzu
w Rypinie przy ul. Warszawskiej 20. Odtąd dzielili oni wyjątkowo tragiczny los
aresztowanych księży z całego dekanatu rypińskiego. Piwnice przy ul.
Warszawskiej stały się dla nich początkiem drogi przez hitlerowskie więzienia i
obozy koncentracyjne. W dniu 24 października 1939 r. do więzienia w Rypinie
skierowano pozostałych braci zakonnych z klasztoru w Oborach: Anastazego
Szablewskiego, Stanisława Rzepkę, Bronisława Wronę i wspomnianego wyżej Stefana
Klubę
Z
chwilą aresztowania pozostałych braci zakonnych w klasztorze pozostał tylko
podeszły wiekiem, brat zakonny Józef Minkowski, 14-letni chłopiec Stefan oraz
Maria Strużyńska, nauczycielka z Obór z dwojgiem małych dzieci (7 miesięcy i 4
lata) wraz ze swoją pomocą domową Sabiną Skowrońską. Ta ostatnia poprzednio
mieszkała w Hucie-Chojno i pracowała u kierownika szkoły niemieckiej w
Somsiorach, Augusta Nikolai’a, znanego oprawcy i kata hitlerowskiego w
rypińskim więzieniu. W dniu 25 października do klasztoru przybyło trzech
umundurowanych Niemców wraz z miejscowym sołtysem Cablem. Wśród nich był
najprawdopodobniej gestapowiec, kat rypińskiego więzienia, Kauer. W czasie
wizyty zniszczyli oni urządzenia klasztorne, a na koniec zgwałcili Sabinę
Skowrońską. S. Skowrońska, ur. około 1919 r., stałe mieszkała w Hucie-Chojno w
powiecie rypińskim. W okresie międzywojennym pracowała w charakterze pomocy
domowej u niemieckiego nauczyciela, Augusta Nikolai’a w Somsiorach, a następnie
u nauczycielki z Obór – Marii Strużyńskiej. W końcu
października 1939 r. schroniła się razem z M. Strużyńską i dwojgiem jej małych
dzieci w klasztorze karmelitów w Oborach. W dniu 25 października 1939 r.
przybyło do klasztoru trzech umundurowanych Niemców, zniszczyli urządzenia
klasztorne, a na koniec swej wizyty kolejno zgwałcili S. Skowrońską. Potem, w
dniu 8 listopada 1939 r. została aresztowana przez jednego z obecnych wtedy
Volksdeutschów i wywieziona do pobliskiego Ugoszcza. Najpewniej została w
okolicach tej wsi rozstrzelana, a miejsce jej pogrzebania nigdy nie zostało
ustalone. Odpowiedzialność za jej śmierć ponosi najprawdopodobniej jej dawny
chlebodawca – August Nikolai[3].
Obory,
położone w ustronnym miejscu, Niemcy z
kierownictwa rypińskiego Selbstschutzu wybrali w październiku 1939 r. na
miejsce internowania uwięzionych wcześniej, od około 20 października tego roku
w rypińskim Domu Kaźni duchownych diecezjalnych z dekanatu rypińskiego oraz
części diecezji chełmińskiej, głównie okolic Brodnicy. Tam dowieziono ojców
zakonnych z Obór oraz nowicjusza do Zakonu Karmelitańskiego, Stefana Klubę –
tatusia obecnego wśród nas Czcigodnego Księdza Zbigniewa Kluby, proboszcza z
Krajowa k. Raciąża.
Uwięziony w tej grupie proboszcz z
Rogowa, ks. Stanisław Dulczewski tak relacjonował pobyt w piwnicach rypińskiej
katowni, gdzie szatan rozpostarł swoje moce: „Dni były jeszcze znośne, najgorsze były noce. O spaniu nie mogło być
mowy, nie ze względu na przepełnienie i twardą, gołą podłogę, lecz nieludzkie
jęki, strzały i krzyki, które nie pozwoliły zmrużyć oka. Nocą odbywały się
komedie sądów. Zwykle około godziny jedenastej, po sutej libacji, często w
damskim towarzystwie, przychodzili oprawcy na sadystyczne orgie. Selbstschutze
już wcześniej robili przygotowania. Posadzkę w korytarzu posypywano warstwą
piasku, a następnie wytaczano na środek beczkę po benzynie”.
W nocy z 27 na 28 września 1939 r. o
godzinie 24 z więziennej celi zabrano na przesłuchanie księży: o. Antoniego
Szymona Busztę, przełożonego Ojców Karmelitów z Obór, ks. Stanisława
Gogolewskiego, dziekana i proboszcza rypińskiego i ks. Władysława Gajewskiego,
proboszcza ze Świedziebni. 72-letni ks. Gogolewski po powrocie do celi tak
opisał swemu wikariuszowi, ks. Stanisławowi Grabowskiemu nocną gehennę: „Gdy mnie sprowadzili do biura, to ks.
Gajewski leżał przed drzwiami nieprzytomny i lano na niego wodę. Mnie kazali
rozebrać się i położyć na skrzyni. Zarzucali, że ja buntowałem ludzi przeciwko
Niemcom. Zawołali zakonnika, dali mu bat do ręki, ażeby bił… Czy nie miał
odwagi, czy też siły, dość, że według ich zdania, bił za słabo. Odebrali mu więc
bat i sami bili. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, tak bolało. W pewnym
momencie zawołałem: „Przyznaję się!” Przestali bić, ale ja nie wiedziałem, do
czego się przyznałem”.
Był to przykład szczególnego
okrucieństwa, które polegało na zmuszaniu innego współbrata w kapłaństwie do
wykonywania funkcji katowskich. Następnego dnia rano ks. S. Gogolewski w czasie
uciążliwej gimnastyki na podwórku więziennym upadł i zmarł nagle. Pierwsza
ofiara w sutannie, zakrwawionej; sutannie można rzec biało-czerwonej, bo tylko
ci, którzy badali dzieje rypińskiego kościoła farnego wiedzą, jaki to był
patriota, jak kochał Ojczyznę, Boga i ludzi. Jego śmierć zapoczątkowała
tragiczne żniwo zbrodni popełnionych na tej części społeczeństwa Ziemi
Dobrzyńskiej przez niemieckiego
okupanta. Tego samego dnia w lasach k. Skrwilna rozstrzelano ks. W.
Gajewskiego, proboszcza ze Świedziebni, gorliwego kapłana, aktywnego działacza
Polskiego Związku Zachodniego. Zatem ‒ dwie pierwsze ofiary spośród duchownych tego powiatu zapoczątkowały krwawe
żniwo, które zgotowali naszym kapłanom Niemcy.
Powiedzmy to głośno: Niemcy, głównie
ci, którzy zamieszkiwali również okolice Obór: Paprot, Zbójenka, Huty Żalskiej,
Kleszczyna, a także Głowińska i wsi położonych przy dzisiejszych Strzygach. Nie
wolno tych zbrodniarzy nazywać po latach tylko hitlerowcami, czy też nazistami.
Trzeba poprawić inskrypcje na tablicach w miejscach męczeństwa, bo właśnie Niemcy (wstyd powiedzieć ‒ naszymi
rękoma) po II wojnie w ten sposób chcieli odsunąć od siebie ciężar swoich win;
win niezadośćuczynionych!
W
dniu 30 października 1939 r. do klasztoru w Oborach przywieziono wszystkich
księży świeckich, zakonnych i braci, którzy w okresie od 20 października
gromadzeni byli z różnych części ziemi dobrzyńskiej a także sąsiedniej diecezji
chełmińskiej w rypińskim więzieniu. Z polecenia kierownika rypińskiego Gestapo
i Selbstschutzu zorganizowano tu obóz zbiorczy (przejściowy) dla duchowieństwa
rzymskokatolickiego. W obozie tym, przez okres blisko czterech miesięcy, więziono
55 osób spośród polskiego duchowieństwa, z czego 27 osób pochodziło z terenu
powiatu rypińskiego[4].
Warunki pobytu duchownych w Oborach były niezwykle
trudne. Księża spali na słomie, nigdy niezmienianej, rozłożonej w celach
klasztornych. Kierownictwo obozu, na czele z komendantem Janke, nie troszczyło
się o pożywienie dla więzionych. Internowani księża przez cały okres żyli z
darów przynoszonych potajemnie przez okoliczną ludność. Szeroko zakrojoną akcję
pomocy dla więzionego duchowieństwa zorganizowała była gospodyni księdza
Bolesława Pędzicha z Rypina, Augustyna Ufniarz. Była katoliczką – konwertytką,
uprzednio ewangelickiego wyznania. Przed wybuchem drugiej wojny światowej
została gospodynią księdza Bolesława Pędzicha, prefekta przy parafii św. Trójcy
w Rypinie. Po aresztowaniu rypińskich księży w więzieniu w Rypinie przy ulicy
Warszawskiej 20, a następnie internowaniu ich w klasztorze Ojców Karmelitów w
Oborach podjęła się organizacji pomocy materialnej dla uwięzionych księży
dekanatu rypińskiego. Organizowała piesze wyprawy do odległych o ponad 20
kilometrów Obór, dostarczając tam żywność i inne niezbędne środki. Niosła także
pomoc uwięzionym na początku grudnia księżom B. Pędzichowi i S. Sławińskiemu w
więzieniu rypińskim. Organizacji tej pomocy nie zaniechała po rozstrzelaniu
księdza B. Pędzicha w Nowym Mieście Lubawskim w dniu 7 grudnia 1939 r.
Pomocy uwięzionym w Oborach księżom udzielali także
mieszkańcy Skrwilna oraz Wacław Witkowski i Józef Laudencki z Rypina. Jeden z
internowanych w Oborach księży wspominał: „Gdy wywieziono nas do Obór nie
było dla niej ani śniegu, ani mrozu. Organizowała w terenie pomoc żywnościową.
Z jej pomocy korzystali również księża z terenu diecezji chełmińskiej. Chodziła
koło więzienia niestrudzona (...), wypatrując, czy są tam jeszcze słudzy
ołtarza, szukając odpowiedniej chwili do podania żywności”[5].
Wydatnej pomocy uwięzionym w Oborach księżom udzielała ludność z odległego
ponad 40 kilometrów Skrwilna i okolic. Na szczególne wyróżnienie zasłużyli
Stanisław Liszewski, Ciepliński, Przedpełski i Graczykowa. Ta ostatnia pełniła
rolę przewodniczki grup kobiet odwiedzających swego proboszcza ks. Franciszka
Flaczyńskiego i innych duchownych w Oborach. Z nastaniem mrozów mieszkańcy
Obór, Skrwilna i okolic przywozili furmankami torf, potrzebny do ogrzania cel
klasztornych zamienionych na więzienie[6].
W pomocy dla uwięzionych księży zaangażowanych było także wielu mieszkańców
Rypina, a wśród nich m.in. Wacław Witkowski. Z chwilą, kiedy więzienni
strażnicy zakazali przyjmowania posiłków dla księży, karmelita, brat zakonny
Alojzy Misiniec zajął się organizowaniem potajemnego rozdzielania żywności z
umówionego punktu zbiorczego w Oborach.
W
czasie wielotygodniowego pobytu księża zmuszani byli do wykonywania różnego
rodzaju prac fizycznych, w tym m. in. do wożenia piasku bez zaprzęgu konnego,
rąbania drewna, pompowania wody, przygotowywania posiłków dla personelu obozu
itp. Zdarzało się, że więzieni tam księża zmuszani byli do wykonywania prac
fizycznych, pomyślanych jako znieważenie ludzkiej godności. W czasie pobytu w
obozie księża zostali pozbawieni wierzchnich, ciepłych okryć. Volksdeutsche z
okolicznych wsi w czasie jednej z wizyt zabrali np. ks. Stanisławowi
Sokołowskiemu i o. Józefowi Podbielskiemu zimowe kożuchy, pozostawiając ich w
czasie ponad 20-stopniowego mrozu w samych sutannach i habitach. Internowani w
Oborach księża mieli co prawda możność wykonywania podstawowych czynności
liturgicznych, jednakże ta ich działalność była często utrudniana przez
kierownictwo obozu. Msze święte odprawiane były w kościele już od godziny 4-5
rano. Strażnicy obozowi, uzbrojeni w karabiny, pilnowali tu przede wszystkim
księży świeckich, których była znaczna większość. W tych czynnościach
szczególnie wsławili się miejscowi Niemcy z Paprot i Zbójenka, położonych w
pobliżu Obór. Jednocześnie okolicznej ludności polskiej nie pozwalano wchodzić
do kościoła. Potrzebne hostie do Mszy świętej po kryjomu wypiekał wspomniany
wyżej br. Alojzy Misiniec[7].
Organizatorem
życia religijnego i duchowym przywódcą internowanych w obozie oborskim księży
był ks. kanonik Franciszek Flaczyński, proboszcz ze Skrwilna. W czasie pobytu w
Oborach, na początku 1940 r., otrzymał on do celi potajemnie własne tłumaczenie
książki ks. J. Grimala „Jezus Chrystus – Kapłan i Ofiara” (Płock 1940),
wydanej w czasie okupacji przez sufragana płockiego bpa Leona Wetmańskiego[8].
Od
pierwszych dni okupacji klasztor w Oborach był sukcesywnie grabiony i celowo
niszczony przez Niemców. Zburzona została m.in. zabytkowa kapliczka Matki Bożej
usytuowana za ogrodem. W poważnej części wywieziona została biblioteka
klasztorna. Do oborskiego więzienia nadchodziły smutne wieści z całego dekanatu
rypińskiego. Niemcy rąbali przydrożne krzyże, rozbijali figury, profanowali
kościoły. Po wielu latach, w maju 2005 r., potwierdził to Teofil Jurkiewicz
(Ludomir Brzuskiewicz), urodzony w Głęboczku koło Obór, od 1947 r. emigrant we
Francji. Te tragiczne wiadomości spowodowały, że obecny w Oborach ks. Stanisław
Grabowski, wikariusz z Rypina w imieniu internowanych księży przesłał, za
pośrednictwem córki organisty ze Skrwilna, szczegółowy list do sędziwego już
arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego, przebywającego jeszcze w
siedzibie diecezji. Biskup płocki odpisał, wyrażając głębokie współczucie, iż
jest całkowicie bezradny, wobec tak brutalnej przemocy.
Jeden z uwięzionych w Oborach księży, ks. Marian Metler z
diecezji chełmińskiej, tak wspominał pobyt w miejscu internowania: „Rozmieszczono nas w celach
klasztornych, gdzie spaliśmy na słomie. Urządzano nam często różne szykany. Na
przykład pewnego razu oficer-gestapowiec kazał wszystkim księżom iść do kaplicy
klasztornej. Sam później wszedł w czapce i z papierosem (w ołtarzu znajdował
się Najświętszy Sakrament), a on wyjął rewolwer i kazał nam śpiewać: „Deutschland,
Deutschland über alles i Die Fahne hoch”. W nocy, gdy już położyliśmy się na
spoczynek, gestapowcy pod oknami rąbali duży krzyż misyjny. Początkowo pozwolono księżom odprawiać Mszę św., ale
gdy kapłani ubierali się do Mszy świętej, to straż z karabinami pilnowała
ich w zakrystii i w kościele. Nie było ubranych w białe komże ministrantów
służących do Mszy świętej, lecz byli uzbrojeni w karabiny niemieccy
funkcjonariusze. Jak bardzo przypominać to musiało dramat, jaki rozegrał się
dwadzieścia wieków wcześniej na Kalwarii, gdzie Chrystus umierał na krzyżu, w
asyście rzymskich żołnierzy. Pilnowano też, by ludzie do kościoła nie
wchodzili. Potrzebne hostie do Mszy świętej po kryjomu wypiekał brat zakonny,
Alojzy Misiniec. Wszyscy nowo przywiezieni przedstawiali pożałowania godny
widok. Nie goleni od dłuższego czasu, zmęczeni, wygłodzeni. Poumieszczali ich
po celach, spali na mokrej słomie, rozłożonej na podłodze. Nic jeść nie dawali,
o opaleniu cel mowy nie było; o praniu bielizny również myśleć Niemcy nie chcieli.
Ludność z okolic Obór po kryjomu przynosiła co mogła, aby wyżywić uwięzionych
kapłanów. Oni prawdziwie kochali swoich kapłanów, oni nie mogli przecież
zapomnieć o swoich proboszczach, wikariuszach”[9].
„Odwiedzali nas dobrzy i ofiarni parafianie – wspominał z
kolei ks. Stanisław Grabowski, którego wojna zastała jako wikariusza w Rypinie.
– Odwiedziła mnie i
moja matka. Zmartwiona, że nie ma wiadomości ode mnie, a bardziej sercem matki
domyślająca się mojego nieszczęścia, w grudniu 1939 r. wybrała się w drogę do
syna. Daleka to droga, ponad 150 km, nie było regularnej komunikacji. Nie
znająca języka niemieckiego, zwykła wieśniaczka w 65. roku życia, nareszcie
dotarła do Rypina. Pyta się ludzi, gdzie jest plebania, bo ona chce zobaczyć
swego syna-księdza. Przychodzi wreszcie do plebanii i tu dowiaduje się całej
prawdy. Syna nie ma, jest w więzieniu. Matka jednak musi zobaczyć syna, nawet i
w więzieniu. Po prostu nie wyobrażano sobie, żeby taka możliwość w ogóle
istniała. Powodowana sercem matki, sama udaje się do władz powiatowych i
otrzymuje zezwolenie na spotkanie się z synem w Oborach. Dobrzy ludzie
przywieźli ją razem z żywnością do klasztoru. Podeszła w latach, wymęczona
trudem podróżowania, płacze z radości, że znalazła swoje dziecko przy życiu. Cieszy
się, że jej syn żyje. W rozmowach ze mną jest pełna nadziei, otuchy, wiary, bo
tego potrzebowałem ja, jej dziecko. Odjeżdżając, naznaczyła mnie znakiem
krzyża, bo moja matka tak błogosławiła mnie ilekroć opuszczałem dom...[10].
Obóz
w Oborach był często odwiedzany przez Kreisführera H. Knieffala, szefa
Selbstschutzu z Rypina. Każda kolejna wizyta była dla duchownych jeszcze jednym
znakiem zapytania, co będzie dalej? W czasie jednych odwiedzin, zebrawszy
księży w kościele, podał im trzy propozycje: – zrezygnować z kapłaństwa, –
wyjechać do Generalnej Guberni, – czekać na skierowanie do obozu
koncentracyjnego. Najbardziej w pamięci internowanych utkwiła wizyta Knieffala
w dniu 4 grudnia 1939 r. Rypiński kat zgromadził wówczas uwięzionych księży w
kościele, sam zasiadł na honorowym fotelu celebransa Mszy św., po czym rozkazał
im śpiewać pieśni żałobne. Następnie wygłosił mowę pełną szykan i wyzwisk,
oświadczając, że jest panem życia i śmierci zgromadzonych tu „Pfaffen”.
Poinformował jednocześnie, że miejscowi Niemcy wnieśli skargi na dwóch
znajdujących się tam polskich księży. Tego samego dnia Knieffal zabrał z
klasztoru w Oborach ks. Bolesława Pędzicha, prefekta szkół z Rypina i ks.
Stanisława Sławińskiego, proboszcza z Trąbina. Przez kilka dni przetrzymywani oni
byli w rypińskim więzieniu przy ul. Warszawskiej, a 7 grudnia 1939 r. zostali
rozstrzelani z grupami Polaków w Lubawie i Nowym Mieście Lubawskim[11].
Na
początku lutego 1940 r. wizyty w oborskim obozie były coraz częstsze.
Przyjeżdżał tu już nie tylko szef Selbstschutzu, ale także sam landrat
rypiński. Następowały dalsze męczące przesłuchania. Internowani księża
przeczuwali radykalną zmianę w ich położeniu. Podczas jednej z wizyt rypiński
landrat odbył spotkanie z kilkoma duchownymi z diecezji chełmińskiej. Sześciu z
nich zwolnił i skierował do obsługi parafii w dekanacie rypińskim[12].
Z
diecezji płockiej Niemcy (Gestapo i Selbstschutz) w klasztorze oborskim,
zamienionym na więzienie (obóz internowania), w okresie od 30 października 1939
r. do 22 lutego 1940 r. więzili 17 kapłanów:
1.
ks.
Batko Aleksander – proboszcz z Osieka Rypińskiego, aresztowany 23 października
1939 r., uwolniony z Dachau,
2.
ks.
Dulczewski Stanisław – proboszcz z Rogowa, aresztowany 22 października 1939 r.,
uwolniony z Dachau,
3.
ks.
kan. Flaczyński Franciszek – proboszcz ze Skrwilna, aresztowany 22 października
1939 r., zmarł 28 maja 1942 r. w Linz,
4.
ks.
Grabowski Stanisław – wikariusz z Rypina, aresztowany 20 października 1939 r.,
uwolniony z Dachau,
5.
ks.
Grabowski Zygmunt – prefekt z Dobrzynia nad Drwęcą, aresztowany w listopadzie
1939 roku, zmarł 2 stycznia 1945 r. w Dachau,
6.
ks.
Jaroszek Marian – administrator parafii Żałe, aresztowany 22 października 1939
r., uwolniony z Dachau,
7.
ks.
Kaczorowski Michał – proboszcz z Sadłowa, aresztowany 22 października 1939 r.,
zmarł 15 czerwca 1941 r. w Działdowie,
8.
ks.
Maliński Wacław – proboszcz z Syberii, aresztowany 27 października 1939 r.,
zwolniony z Grudziądza w 1940 r.,
9.
ks.
kan. Mateuszczyk Teodor – były proboszcz w Radzikach i Chrostkowie – emeryt zamieszkały
w chwili aresztowania w Żałem, aresztowany 23 października 1939 r., zmarł 18
maja 1942 r. w Linz,
10.
ks.
Nowak Stanisław – proboszcz z Dulska, aresztowany 21 października 1939 r.,
zmarł 12 sierpnia 1942 r. w Linz,
11.
ks.
Nowak Stefan – proboszcz ze Szczutowa, aresztowany 23 października 1939 T.,
uwolniony z Dachau,
12.
ks.
Pędzich Bolesław – prefekt z Rypina, aresztowany 20 października 1939 r., zmarł
4 grudnia 1939 r. w Lubawie,
13.
ks.
Sławiński Stanisław – proboszcz z Trąbina, aresztowany 21 października 1939 r.,
zmarł 4 grudnia 1939 r. w Nowym Mieście,
14.
ks.
dr Sokołowski Franciszek, aresztowany 22 października 1939 r., uwolniony z
Dachau,
15.
ks.
Sokołowski Stanisław – wikariusz ze Skrwilna, aresztowany 22 października 1939
r., uwolniony z Dachau,
16.
ks.
Tokarczyk Ludwik, proboszcz z Płonnego, więziony w Oborach i Grudziądzu,
17.
ks.
kan. Żuchowski Wacław – proboszcz z Ruża, aresztowany 21 października 1939 r.,
zmarł 13 maja 1940 r. w Sachsenhausen[13].
Oprócz
tego w obozie internowania w Oborach Niemcy uwięzili 27 księży z sąsiedniej
diecezji chełmińskiej, głównie Brodnicy i okolicznych parafii, których zwożono
tu w pierwszych dniach listopada 1939 r.[14]:
1.
ks.
Borzyszkowski Józef (1898-1942) – proboszcz parafii Kurzętnik, pow. lubawski.
2.
ks.
Deskowski Eryk Michał (1905-1965) – kuratus
parafii Cielęta, pow. brodnicki,
3.
ks.
Drost Franciszek (1884-1972) – proboszcz parafii Prątnica, pow. Lubawski,
4.
ks.
Grabiański Franciszek (1903-1966) – kuratus
parafii Brudzawy,
5.
ks.
Hermańczyk Oskar (1904-1942) – proboszcz parafii Rumian, pow. lubawski,
6.
ks.
Hinz Tadeusz (1909-1940) – wikariusz parafii Lembarg, pow. brodnicki,
7.
ks.
Januszewski Nikodem (1902-1974) – wikariusz z parafii Osie, powiat brodnicki,
8.
ks.
Jasiński Tadeusz – wikariusz Nowe Miasto Lubawskie,
9.
ks.
Kalinowski Witold Antoni (1913-1990) – wikariusz z Lubawy, pow. lubawski,
10. ks. Kolczyk
Wincenty (1897-1984), proboszcz parafii Lidzbark Welski,
11. ks. Kownacki
Marcin (1886-1942) – proboszcz parafii Wrocki, powiat brodnicki,
12. ks. Lewańczyk
Aleksander Józef (1902-1981) – wikariusz z Lidzbarka Welskiego,
13. ks. Łubiński Jan
(1889-1940) – proboszcz Działdowa,
14. ks. Manikowski
Stanisław (1911-2002) – wikariusz parafii Jabłonowo Pomorskie, pow. brodnicki,
15. ks. Mechlin
Alfons (1905-1991) – proboszcz parafii Kiełpiny, pow. działdowski,
16. ks. Metler Marian
(1912-1968) – wikariusz parafii w Brodnicy,
17. ks. Ossowski Jan
(1904-1942) – proboszcz parafii Rybno Pomorskie, pow. działdowski,
18. ks. Ostrowski
Franciszek (1912-1943) – wikariusz parafii Grodziczno, pow. lubawski,
19. ks. Prabucki
Bolesław (1902-1942) – kapelan Sióstr Miłosierdzia i prefekt w Lubawie,
20. ks. dr Pryba
Leon (1900-1942) – proboszcz z Nowego Miasta Lubawskiego,
21. ks. Ptaszyński
Ignacy (1885-1956) – proboszcz z Boleszyna, pow. lubawski,
22. ks. Radtke
Stefan (1989-1940) – proboszcz parafii Rożental pow. lubawski,
23. ks. Renk Jan
Augustyn (1913-1975) – wikariusz Lubawa, pow. lubawski,
24. ks. Skowroński
Alfred (1910-1942) – wikariusz z Działdowa,
25. ks. Szczepański
Alfons (1906-1965) – wikariusz parafii Brodnica,
26. ks. Śmigocki
Franciszek (1903-1982) – administrator parafii Żmijewo,
27. ks. Wilamowski
Aleksander (1911-1941) – wikariusz z Nowego Miasta Lubawskiego.
Nadto
Niemcy więzili w wiezieniu w Oborach ojców i braci zakonnych-karmelitów z
miejscowego klasztoru, a mianowicie:
1.
o.
Buszta Antoni (Szymon) – przełożony Klasztoru Karmelitańskiego w Oborach,
aresztowany 13 września 1939 r., zmarł 3 czerwca 1942 r. w Dachau,
2.
o.
Makowski Paweł (Brunon) – karmelita z Obór, aresztowany 13 września 1939 r.,
zmarł 2 sierpnia 1942 r. w Dachau,
3.
o.
Podbielski Józef (Telesfor) – karmelita z Obór, aresztowany 13 września 1939
r., uwolniony z Grudziądza,
4.
br.
Kluba Stefan (Paweł) – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939
r.,
5.
br.
Misiniec Jan (Alojzy) – brat zakonny z Obór, aresztowany 20 października 1939
r., zwolniony z Obór,
6.
br.
Szablewski Anastazy – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r.,
zwolniony z Obór,
7.
br.
Rzepka Stanisław – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r.,
zwolniony z Obór,
8.
br.
Bronisław Wrona – brat zakonny z Obór, aresztowany 24 października 1939 r.,
zwolniony z Obór.
Poza
tym do Obór zwieziono i uwięziono siostry zakonne-pasjonistki ze
Świedziebni:
9.
s.
Bronisława Kotowska – pasjonista ze Świedziebni, aresztowana w październiku
1939 r., zwolniona z Obór,
10. s. Janina Kotowska
– pasjonistka ze Świedziebni, aresztowana w październiku 1939 zwolniona z Obór,
11. s. Maria
Wolnicka – pasjonistka ze Świedziebni, aresztowana w październiku 1939 r.,
zwolniona z Obór[15].
Po
zlikwidowaniu obozu przejściowego, w klasztorze oborskim zorganizowany został
szpital dla chorych na gruźlicę, obsługiwany przeważnie przez personel
niemiecki. Taka decyzja władz okupacyjnych spowodowała dalszą dewastację
klasztoru. Wywieziono wszystkie meble, naczynia kuchenne i stołowe. Zniszczono
także zabytkowe, dębowe wykładziny znajdujące się w refektarzu. Podłogi na
pierwszym i drugim piętrze zabetonowano cementem zmieszanym z trocinami.
Rozporządzeniem kierownika Gestapo w Bydgoszczy Karla M. Ruxa z 1 listopada
1943 r. i 21 maja 1944 r. skonfiskowano w całości majątek oborskiego klasztoru[16].
Okupanci
przez cały czas okupacji poszukiwali zabytkowej figury Matki Boskiej Bolesnej,
cennego przedmiotu kultu i zabytku sztuki gotyckiej. Dzięki niespotykanej
zapobiegliwości brata A. Misińca najcenniejsze przedmioty tego kościoła zdołano
uratować. Zabytkowa statua Matki Bożej Bolesnej została złożona do drewnianej
skrzyni i następnie ukryta w ziemi pod budynkiem gospodarczym u rolnika
Fabiańskiego w pobliskim Stalmierzu. W innej skrzyni zakopano zabytkową,
pozłacaną monstrancję, cenne kielichy oraz inne przybory kościelne. Szaty
liturgiczne brat A. Misiniec przechował w sąsiednim kościele w Rużu. Jego
zasługą było także uratowanie części księgozbioru, znajdującego się w celi przy
wejściu na wieżę.
W
dniu 22 lutego 1940 r. pozostałych księży zakonnych i świeckich z obozu w
Oborach wywieziono do więzienia w Grudziądzu. Odtąd dzielili oni los więźniów
obozów i więzień hitlerowskich aż do pobytu w Dachau. W momencie likwidacji
obozu przejściowego w Oborach, zostali zwolnieni bracia zakonni z tego
klasztoru. Brat Alojzy Misiniec przeżył wojnę, ukrywając się w gospodarstwie
Taranowskiego w Kazimierzewie niedaleko Obór. Stefan Kluba początkowo ukrywał
się u rolnika Zygmunta Grzywińskiego w Stalmierzu. Inni bracia zakonni wrócili
do własnych rodzin lub znajomych i tam, zarabiając pracą fizyczną na
utrzymanie, szczęśliwie przeżyli wojnę[17].
Męczeńską
drogę przez hitlerowskie więzienia i obozy zagłady przeszli natomiast księża i
brat zakonny: A. Buszta, P. Makowski i brat J. Kowalski. Ojciec Antoni Szymon
Buszta, urodzony 27 grudnia 1907 r. w Brzozie Stadnickiej k. Łańcuta. Śluby
zakonne złożył 29 listopada 1928 r., a 6 września 1935 r. przyjął święcenia
kapłańskie. W momencie wybuchu drugiej wojny światowej pracował przy kościele
Ojców Karmelitów w Oborach k. Rypina, zastępując nieobecnego wówczas przeora
klasztoru, gdzie został po raz pierwszy aresztowany już 13 września 1939 r. W
drugiej połowie października tego roku został ponownie aresztowany i osadzony w
więzieniu Selbstschutzu w Rypinie przy ul. Warszawskiej 20. Tam przebywał do 30
października tego roku. W tym dniu wraz z wieloma kapłanami z dekanatu
rypińskiego został skierowany do Obór, gdzie niemieckie władze policyjne
urządziły obóz przejściowy dla duchowieństwa. Tutaj więziony był do 22 lutego
1940 r., skąd wywieziony został do więzienia w Grudziądzu. Następnie przeszedł
obozy Stutthof, Sachsenhausen (od 10 kwietnia 1940 r.). W dniu 14 grudnia 1940
r. trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie nadano mu numer 22390. W półtora
roku później poniósł tam męczeńską śmierć w dniu 3 czerwca 1942 r.[18].
Podobną
drogę przeszedł o. Paweł Brunon Makowski, urodzony 24 czerwca 1890 r. w
Korzycach. Jako młodzieniec wstąpił do zakonu Ojców Karmelitów i 29 sierpnia
1908 r. przyjął śluby zakonne. W dniu 24 grudnia 1915 r. został wyświęcony na
kapłana. Pełnił funkcję wikariusza w parafii obsługiwanej przez karmelitów w
Woli Gułowskiej na Podlasiu. Od 1934 r. pracował przy klasztorze karmelitańskim
w Oborach k. Rypina. Następnie jako ksiądz świecki pracował w parafii Kamień
Krzyrski w diecezji podlaskiej. Po roku ponownie powrócił do Obór. Tutaj w dniu
13 września 1939 r. został aresztowany przez miejscowych kolonistów niemieckich
z Selbstschutzu. Kolejno więziony w klasztorze w Oborach, więzieniu w Rypinie
przy ul. Warszawskiej 20, w dniu 30 października został wraz z grupą księży z
dekanatu rypińskiego skierowany ponownie do Obór, gdzie Niemcy zorganizowali
obóz przejściowy dla duchownych. Tutaj przebywał do 22 lutego 1940 r., skąd z
grupą ponad pięćdziesięciu księży został wywieziony do więzienia Gestapo w
Grudziądzu. Stamtąd skierowany do obozu Stutthof, a potem do Sachsenhausen. W
dniu 14 grudnia 1940 r. został wysłany do obozu koncentracyjnego w Dachau,
gdzie na skutek całkowitego wyczerpania fizycznego zmarł 2 sierpnia 1942 r. z
numerem obozowym 22417[19].
Natomiast
brat zakonny Jan Gerard Kowalski, urodzony 9 czerwca 1901 r. w Pokrzywniku koło
Skępego jako syn Władysława i Władysławy z Lewandowskich. W wieku młodzieńczym
wraz z rodzicami mieszkał we wsi Zacisze w parafii Czernikowo. Tam w dniu 31
października 1925 r. otrzymał opinię od miejscowego proboszcza, ks. Antoniego
Morawskiego następującej treści: „Zaświadczam,
że p. Jan Kowalski, syn Władysława i Władysławy – mieszkaniec
Zacisza, gminy Osówka, par. Czernikowo jest młodzieńcem zacnych
rodziców i sam również cieszy się dobrą opinią”. Zapewne już w 1925 r.
wstąpił Zakonu Ojców Karmelitów w Krakowie i w dniu 30 maja 1928 r. złożył
śluby zakonne oraz przyjął imię zakonne „Gerard”. Do wybuchu drugiej wojny
światowej razem ze starszym wiekiem bratem zakonnym, Alojzym Misińcem był
kwestarzem w Klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach. Po wybuchu wojny znalazł
się w domu prowincjonalnym w Krakowie na Piasku. W dniu 19 września 1940 r.
został aresztowany i skierowany do więzienia na Montelupich. Następnie wysłany
do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie przebywał do 9 listopada 1940 r.
Tam w dniu 24 listopada 1940 r. został zabity cegłą przez kapo obozu[20].
Tragicznych
przeżyć uniknął jedynie przeor klasztoru oborskiego o. Cyryl Szysler.
Przebywając w chwili wybuchu wojny na urlopie u swych rodziców w Piekarach
Wielkich na Śląsku, nie mógł już powrócić do Obór. Wyjechał do Lwowa, skąd
został przeniesiony na stanowisko przeora klasztoru w Woli Gułowskiej k. Kocka
(powiat łukowski). Natomiast o. Józef Telesfor Podbielski, urodzony 19 marca
1864 r. w Podbielsku k. Łomży, został aresztowany 13 września 1939 r. w
Oborach. Był więziony w Rypinie i w Grudziądzu, skąd został zwolniony 25 marca
1940 r. Następnie wywieziony przez Niemców do Lubicza, pracował w charakterze
robotnika rolnego. Przez jakiś czas ukrywał się u organisty w Rypinie, kpt.
rezerwy Antoniego Zielińskiego, żołnierza Armii Krajowej. Latem 1940 r.
wyjechał do Tarnowa, a stamtąd do Pilzna, gdzie szczęśliwie doczekał końca
wojny. Po wojnie został skierowany do Obór, gdzie zmarł 13 marca 1945 r.,
pochowany na Kalwarii w katakumbie zakonnej (południowej)[21].
Dla
uczczenia pamięci pomordowanych karmelitów oborskich, były więzień Montelupich,
Oświęcimia i Dachau, Karmelita o. Adam Elizeusz Wszelaki ufundował w przejściu
do pomieszczeń klasztornych pamiątkową, wymowną w symbolice tablicę, wykonaną z
czarnego marmuru. W jej górnym lewym rogu wyryto wyobrażenie kielicha mszalnego
oplecionego drutem kolczastym; obok zawołanie w języku łacińskim Pro Ecclesia et pro Patria (Za Kościół i
za Ojczyznę). Nadmieńmy, że ojciec Elizeusz Wszelaki, urodzony 27 grudnia 1908
r., śluby zakonne złożył w dniu 25 sierpnia 1934 r. W czasie wojny wieziony w
Dachu, gdzie otrzymał numer obozowy 22190. Korespondencję w obozie prowadził z
nim prowincjał Zgromadzenia Karmelitów, o. Jan Konoba. Po wojnie wyemigrował do
USA. Po powrocie mieszkał w Toruniu, gdzie zmarł. Pochowany został na starym
cmentarzu - Kalwarii w Oborach w dniu 11 stycznia 1990 r., obok grobowca
rodzinnego karmelity – rodaka z Obór, ojca Andrzeja Zonko,
byłego przeora konwentu krakowskiego[22].
Po
latach, w dniu 25 lutego 2002 r., w klasztorze oborskim dokonano niezwykłego
odkrycia, które ma niewątpliwie ścisły związek z miejscowym martyrologium.
W swojej relacji z tego pamiętnego poniedziałku o. Piotr Męczyński zapisał: „W tym czasie kontynuowane były w klasztorze
prace remontowe korytarza pierwszego piętra. Najpierw robotnicy musieli zerwać
z podłogi wylewkę wykonaną z cementu i trocin podczas II wojny światowej, gdy
Niemcy opanowali klasztor. Po zerwaniu wylewki ukazała się podłoga z desek. Ona
także została rozebrana. Wtedy okazało się, że deska znajdująca się na podłodze
przy końcu korytarza, zaraz obok ostatniej celi zakonnej, ma na odwrocie jakiś
napis wykonany ołówkiem. Zawołał mnie jeden z robotników. Napis był dość dobrze
zachowany. Umieszczony został w grudniu 1941 roku, a więc ponad 60 lat temu,
prawdopodobnie podczas naprawy drewnianej podłogi jeszcze przed wykonaniem
wylewki. Napis brzmiał: „Tu uwięzili Niemcy (55) księży w czasie wojny 1939
roku, tu był ich ciężki los!”. Jak bardzo autorowi tej krótkiej informacji
zależało na tym, by tę prawdę przekazać potomnym. Zmierzyłem tę deskę. Cała
miała 4 metry długości, 42 cm szerokości i 3 cm grubości. Zaledwie kilka słów
na tak dużej desce. Ta deska, odkryta po 60 latach, stanowi świadectwo,
przypomnienie o krzyżu tych uwięzionych kapłanów, którego nikt nie potrafi ani
zmierzyć, ani zważyć. Po tym, co wcześniej zostało powiedziane lepiej
rozumiemy, co znaczą te krótkie słowa: tu był ich ciężki los”[23].
W
ostatnich latach w podziemiach kościoła (wejścia od strony wirydarza), obok
krypty grobowej Ojca Wincentego urządzono Izbę Pamięci Martyrologium Duchowieństwa
Polskiego. Dominuje w niej figura Chrystusa, ubranego w tunikę, skrępowanego
sznurami, skazanego na śmierć. Wokół figury na metalowej konstrukcji,
przeplecionej kolczastym drutem, umieszczono nazwiska i zdjęcia więzionych w
Oborach księży oraz zakonników wraz z krótkimi notami biograficznymi. Jakże
ważne jest to miejsce. Chwała inicjatorom i wykonawcom tej wielce utylitarnej
inicjatywy.
Pisząc o męczeństwie karmelitów oborskich w czasie drugiej wojny
światowej, nie sposób nie wspomnieć, że Zakon ten oddał ofiarę krwi także z
innych zakonników. Do rangi symbolu urasta postać o. Hilarego Pawła
Januszewskiego, urodzonego w 1907 r., zamordowanego przez Niemców w obozie
koncentracyjnym Dachau w 1945 r. Jemu wdzięczni za tę ofiarę Karmelici Oborscy
ufundowali w przejściu do klasztoru w dniu 18 września 1999 r. pamiątkową
tablicę[24].
Nie zapominamy o tym
poniżeniu, cierpieniu i udręce, nie zapomina Katolickie Stowarzyszenie „Civitas
Christiana” w Rypinie, które sprowadza nas tu dziś do Obór, boć przecież usłyszeliśmy
już razy kilka to, co Wieszcz nasz powiedział w III części „Dziadów”:
„Jak kompas pokażą mi, powiodą, gdzie cnota,
Jeśli
zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”.
Co dalej działo się z Oborami, po 22
lutego 1940 r. ? Nie było tu kapłanów, nie odbywały się Mszę święte. Dom Boży
został przez Niemców zamknięty, a ludzie pozbawieni duchowej opieki.
Pomieszczenia klasztorne zamieniono na szpital-przytułek dla ludzi chorych na
gruźlicę, która w warunkach okupacji: brak odpowiedniego wyżywienia, ciężka
praca, brak opieki medycznej i dostępu do leków, potęgowała się. Wielu w
pomieszczeniach klasztornych zmarło.
Okupant doprowadził, poprzez
zamknięcie kościoła oraz użytkowanie klasztoru niezgodnie z jego
przeznaczeniem, do zniszczeń. Ocalała, nie bez strat, łaskami wsławiona Figura
Matki Bożej Bolesnej, oczywiście dzięki zapobiegliwości pokornych o godnych Jej
stróżów., w tym przede wszystkim brata zakonnego Alojzego Misińca,
spoczywającego na krypcie grobowej pośrodku Oborskiej Kalwarii. Odwiedźcie
dziś, albo w przyszłości to miejsce.
Tak więc i tu, w
Oborach Niemcy dopuścili się zbrodni i grabieży. Powtórzmy to raz jeszcze:
jednej i drugiej nie zadośćuczynionych! Trzeba o tym pamiętać i dziś i zawsze!
Ale musicie
Drodzy Państwo tu w Oborach usłyszeć jeszcze o czymś ważnym, a właściwie o Kimś
ważnym. I proszę mi nie mówić, że nie będzie to miało związku z tematem. Temat,
jak mawiał W. Churchill, trzeba wyczerpać; wyczerpać temat, a nie słuchaczy.
(Taka dygresja, aby nie rozbolały Państwa zbytnio serca).
Okupacja
niemiecka zakończyła się w styczniu 1945 r. i dopiero wtedy Karmelici mogli
przybyć tu z siedziby Prowincji w Krakowie i zająć się odbudową zniszczonego
klasztoru i kościoła, w tym poddać konserwacji przechowywaną w drewnianej
skrzyni, ukrytej w ziemi, łaskami wsławioną Figurę Matki Bolesnej. Dla klasztoru nadszedł jednak niełatwy czas
egzystencji w trudnych warunkach politycznych, szczególnie w latach 50. XX w.
oraz w niedostatku, bowiem dopiero w 1971 r. Obory stały się parafią i wtedy sytuacja
ekonomiczna nieco się poprawiła, ale przyszyły nowe wyzwania, także te –
duchowe, oczekiwane od połowy XVIII w., tj. koronacja koronami papieskimi Piety
Oborskiej. Właśnie ten fakt, pewnie jeden z najważniejszych wydarzeń w ponad
400-letnich dziejach klasztoru oborskiego, skłania nas do przypomnienia słów,
które wypowiedziane zostały przez niekoronowanego króla Polski, wielkiego
Prymasa Tysiąclecia, którego Bóg daje Narodowi raz na tysiąc lat, Stefana Kardynała
Wyszyńskiego.
Trzy razy
Prymas Wyszyński stawał, bądź przejeżdżał przez Ziemię Dobrzyńską. Raz w 1938,
kiedy był na wakacyjnym zastępstwie w parafii lipnowskiej, drugi raz – jesienią
1953 r., kiedy wieziony był przez Sierpc-Rypin-Golub-Dobrzyń na miejsce
pierwszego uwięzienia.
Przypomnijmy, że uwięziony
został 25 września 1953 r., czyli dokładnie 66 lat temu. W tych dniach przypada
właśnie ta rocznica. Uwolnienie nastąpiło dopiero 28 października 1956 r. W tym
czasie Prymas przebywał kolejno w Rywałdzie k. Grudziądza, Stoczku koło Lidzbarka
Warmińskiego, Prudniku na Śląsku Opolskim i Komańczy w Bieszczadach.
Wreszcie 18
lipca 1976 r. kiedy stanął przed obliczem Piety Oborskiej, by ją ukoronować i
wtedy powiedział piękne, wymowne i przejmujące zarazem słowa:
Przy okazji rzecz niecodzienna, zacytuję fragment utworu
poetyckiego – mało kto kto wie - napisanego
przez Stefana Wyszyńskiego pt. „Polska jest jedna”.
Jedna jest Polska, jak Bóg
jeden w niebie
Bo nie istnieje inna dla Polaka,
Póki swej duszy w błocie nie zagrzebie
I nie zatraci się na obcych szlakach.
Bo nie istnieje inna dla Polaka,
Póki swej duszy w błocie nie zagrzebie
I nie zatraci się na obcych szlakach.
(…)
Przeto swe siły jej w
ofierze składam,
By wnuk i prawnuk jej językiem władał
Aby najdalsze moje pokolenia
Jaśniały dumą swego pochodzenia !
By wnuk i prawnuk jej językiem władał
Aby najdalsze moje pokolenia
Jaśniały dumą swego pochodzenia !
Kończąc tę
konferencję: dziękuję Wszystkim za to, że tu jesteśmy; że swoją pamięć kierujemy
do Tej, która jest:
‒Królową
Męczenników,
-
Stolicą Mądrości,
‒
Pocieszycielką Strapionych,
‒
Uzdrowieniem chorych
‒
i …Ucieczką Grzesznych.
To wszystko, co staraliśmy się tu powiedzieć, wpisujemy do
Dobrzyńskiego panteonu zbiorowej pamięci, który umacnia w nas wiarę potrzeby
trwania przy tych korzeniach, życiodajnych korzeniach; trwania w miłości, „bez której krzyża nie znajdziecie, a krzyża
bez miłości nie udźwigniecie” (św. Jan Paweł II).
Z Obór biją
przecież, jak słoneczna zorza: wiara, miłość i tęsknota, bowiem:
" Bo tam, gdzie serce ucieka,
Za
którą stroną łzy płyną.
Tam
jest Ojczyzna człowieka,
Tamta
jest jego krainą!”.
(J. I. Kraszewski, Poezje)
To
dzisiejsze spotkanie ma też wymiar ponadczasowy, w którym materializuje się
myśl C. K. Norwida, „Ojczyzna – to ziemia
i groby”; te imienne i te nawet nie symboliczne, bowiem nasi kapłani nie
mają przecież grobu symbolicznego, więc niech za kilka chwil odsłaniania
tablica na murze, która – za prorokiem Habakukiem - wołać będzie, stanie się
takim symbolicznym, zbiorowym grobem.
Jest to
dzisiejsze spotkanie – jak sądzę - czymś szczególnym, dowodem umiłowania
Ojczyzny- jak chciał tego prymas Wyszyński - jedynej Polski, także tej
dobrzyńskiej, zwanej Ojczyzną Dobrej Ziemi, bo mówiąc za poetą:
„Ja cię kocham Polsko,
wbrew kłamcom i tchórzom,
wbrew szydercom i zdrajcom…
Tyś dla mnie Polsko (Dobrzyńska Ziemio od Obór)
dumą i ostoją,
nadzieją oraz wiarą…
przyszłością i drogą” (Kazimierz Węgrzyn).
[1]
Kronika klasztoru, t. 1, s. 79-80; M. Krajewski, Wojenne
losy Karmelu Oborskiego, „MPP” 1982, nr 8, 293-294.
[2]
Rel. M. Strużyńska; M. Krajewski, Eksterminacja nauczycieli ziemi dobrzyńskiej
(b. powiaty Rypin i Lipno) w latach II wojny światowej 1939-1945, Ostrowite
1977, s. 9.
[3]
Informacja Marii Strużyńskiej przekazana autorowi w 1978 r.; Rel. S. Kluba; Kronika, t. 1, s. 80-81; M. Krajewski, Eksterminacja
duchowieństwa katolickiego ziemi dobrzyńskiej (były powiat rypiński i
lipnowski) w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945), „Studia Płockie”,
t. 8: Płock 1981, s. 131; M. Krajewski, Wojenne losy..., s. 293-294.
[4]
Kronika, t. 1, s. 82-90; S. Grabowski, Znienawidzeni. Z przeżyć polskiego księdza w
niemieckich obozach koncentracyjnych, Philadelphia 1947, s. 21; „MPP”,
1946-1951, pass.; J. Domagała (W. Jacewicz), Ci, którzy przeszli przez Dachau. Duchowni w Dachau, Warszawa 1957,
pass.; W. Gajdus, Nr 20998 opowiada,
Kraków 1962, s. 138; M. Krajewski, Kapłani
w lochach Gestapo, „WTK” 1975, nr 44, s. 6; Tegoż, Okupacja w ziemi dobrzyńskiej. Martyrologia duchowieństwa katolickiego
(1939-1945), „Gość Niedzielny” 1977, nr 36, s. 4-5; Tegoż, Kujawy i
ziemia dobrzyńska w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945), Włocławek
2002, s. 66-n.
S. Kluba w
swojej relacji podaje datę przewiezienia księży z Rypina do Obór jako 31
października.
W. Szulist, Z martyrologii duchowieństwa katolickiego w
diecezji chełmińskiej (1939-1945), „Studia Pelplińskie” 1975, s. 281-295
nie wspomina o pobycie księży z tej diecezji w Oborach. Podobnie brakuje o tym
wzmianki w obszernym opracowaniu: Życie
religijne w Polsce pod okupacją hitlerowską, opr. zbiorowe, Warszawa 1982.
[5]
Cyt. za „MPP” 1948, nr 10, s. 428-429; M.
M. Grzybowski, Martyrologium duchowieństwa diecezji płockiej w
latach drugiej wojny światowej 1939-1945, Płock 1982, s. 110; M. Krajewski, Kościół i
klasztor..., s. 38-39; Tegoż, Spontaniczny i zorganizowany ruch oporu w
latach 1939-1945 w Rypinie i okolicy. Zarys dziejów, [w:] Rypin. Szkice
z dziejów miasta, pod red. M. Krajewskiego, Rypin 1994, s. 347-348; „MPP” 1948, nr 10, s. 428-429; „MPP”
1947, nr 1-2, s. 69.
[6]
„MPP” 1959, nr 5-8, s. 87-88; M.
Krajewski, Eksterminacja duchowieństwa...,
„Studia Płockie”, s. 133.
[7]
Kronika, t. 1, s. 88-93; „MPP” 1949, nr 11-12, s. 485;
M. Krajewski, Wojenne losy..., s.
295.
[8]
„MPP” 1950, nr 5-8, s. 85; M. M.
Grzybowski, Martyrologia duchowieństwa...,
s. 50-58.
[9] www.obory.com.pl/martyrologium.../3 V 2005 r.
[10]
Ibid.
[11]
Rel. S. Kluba; S. Grabowski, op. cit., s.
23; „MPP” 1950, nr 5-8, s. 87; M. Krajewski, Kapłani..., s. 6; Tenże, Okupacja
w ziemi dobrzyńskiej, s. 4.
[12]
Kronika
parafii św. Trójcy w Rypinie,
s. 20-21; „MPP” 1950, nr 5-8, s. 88, nr 9-12, s. 200.
[13]
M. Krajewski, Tronująca w sercu tej ziemi...,
s. 68.
[14]
Zestawienie przekazane autorowi przez o. Piotra Męczyńskiego O. Carm. z Obór w
styczniu 2004 r.
[15]
M. Krajewski, Tronująca w sercu Tej Ziemi...,
s. 38-39.
[16]
G. Wielgus, op. cit., s. 3; M. Krajewski,
Wojenne losy..., s. 298.
[17]
Kronika klasztoru, t. 1, s. 95; Rel. S.
Kluba; M. Krajewski, Eksterminacja
duchowieństwa..., „Studia Płockie”, s. 135, Tegoż, Kujawy i ziemia dobrzyńska w latach okupacji
hitlerowskiej (1939-1945), Włocławek
2002, s. 67-68.
[18]
APK, sygn. A 102, teczka: Buszta Antoni Szymon,
materiały luźne; w teczce znajdują się trzy koperty adresowane z Dachu przez o.
Busztę do o. Jana Konoby, jeden do o. Henryka Urbańskiego oraz list z Dachu
pisany przez o. A. Busztę w języku niemieckim z datą 17 maja 1941 r.; zarówno
list, koperty nadawcze oraz cztery dowody nadania listów z Krakowa do Dachu,
oprócz imienia i nazwiska, opatrzone są numerem obozowym o. Szymona Buszty; M.
Krajewski, NSBZD, t. 1: 2014, s. 119-120.
[19] Kronika klasztoru, t. 1, s. 66, 97; Marii Strużyńskiej przeżycia z lat wojny i
okupacji (1939-1945), opr., wstępem i przypisami opatrzył M. Krajewski,
Rypin 2007, s. 21 i n.; M. Krajewski, NSBZD, t. 2: 2014, s. 18.
[20]
Kronika klasztoru, t. 1, s. 67, 95; APPK Kraków,
sygn. 146/A105, teczka: Kowalski Gerardus, materiały luźne, nienumerowane (w
opracowaniach drukowanych mylnie podawana jest zarówno data, jak i miejsce jego
urodzenia, zob. Idem: Świadectwo
urodzenia; M. Krajewski, NSBZD, t. 1: 2014, s. 501.
[21]
Kronika klasztoru t. 1, s. 97; APK,
sygn., 483/A162, Personalia zakonników w układzie alfabetycznym, 1657-1949; E. Chart, Spis
pomordowanych Polaków w obozie koncentracyjnym w Dachau,
Dachau-Monachium-Freimann-Dillingen 1946, s. 26, 153; J. Domagała, Ci, którzy przeszli przez Dachau..., s.
81, 163; W. Szołdrski, Martyrologia
duchowieństwa polskiego pod okupacją niemiecką w latach 1939-1945, [w:] Sacrum Poloniae Millenium. Rozprawy – szkice
– materiały historyczne, Rzym 1965, s. 40, 61; W. Jacewicz, J. Woś, Martyrologium polskiego duchowieństwa pod
okupacją hitlerowską w latach 1939-1945, z. 5: Zakony i zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, Warszawa 1981, s.
295-296; M. Krajewski, Martyrologia
duchowieństwa..., „Studia Płockie”, s. 136. Rel. S. Kluba; Tablica nagrobna
na Kalwarii.
[22]
APK, sygn. 151/A110, Teczka: Wszelaki Elizeusz, kilka materiałów
nienumerowanych, w tym cztery dowody nadania przesyłek pocztowych (pieniężnych)
z Krakowa z 1941 r.; Kronika klasztoru, t. 2, s. 148.
[24]
Tablica pamięci bł. o. Hilarego Pawła Januszewskiego w klasztorze oborskim. Zob.
S. Wysocki, O. Hilary Paweł Januszewski
błogosławiony karmelita męczennik z Dachau, Kraków 2010. Zob. materiał
ikonograficzny w tej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz