Na dociekliwe pytanie Poloniusza: „Co czytasz, mój panie?” (Szekspir, Hamlet, 2.2.191) Hamlet nonszalancko i intrygująco trafnie odpowiada: „Słowa, słowa, słowa” (2.2.192). Zalewa nas dziś jak nigdy w historii potok słów związany z totalną próbą unicestwienia Ukrainy jako państwa i Ukraińców jako narodu, pochodzącego od plemion wschodniosłowiańskich, zamieszkujących głównie dorzecze Dniepru, swoją tradycję państwową wywodzącą się od Rusi Kijowskiej, powstałej w IX wieku.
W tym natłoku words, words, words wylewają się te, które niegodne są uwagi, ale muszą (niestety) przykuwać nas do podjęcia interwencji słownej i to w bardzo zdecydowanej formie. Są to słowa nikczemne, tak jak nikczemni są ich autorzy, a więc w pierwszym rzędzie Niemcy, odpowiadający za putinowskie rozpasanie się w ciągu ostatnich jego dwudziestu lat podporządkowywania narodu rosyjskiego i ludobójstwa wielu narodów, dziś z narodem ukraińskim na czele; Niemcy, które za nic miały wezwania kolejnych prezydentów USA o zwiększenie swojego materialnego udziału w NATO; Niemcy, które dziś (dokładnie 17 marca 2022 r.) mówią w imieniu całego sojuszu, że NATO nie będzie interweniować w wojnie wywołanej przez Putina; Niemcy, które na Ukrainę najpierw wysłały kilkaset hełmów prawie z epoki „piekła pod Verdun”, a następnie pokryte pleśnią zupełnie nieużyteczne pociski; Niemcy, które dały Putinowi potężne nieruchomości w najlepszych lokalizacjach na swoim terenie; Niemcy, które ocknęły się z układu z Putinem dokładnie na trzy dni, by powrócić na nowo na swoje haniebne tory; Niemcy, których ex kanclerz Schroeder ‒ sługa putinowski w rosyjskich koncernach podejmuje rzekomą próbę nawrócenia szatana na przyjęcie chrztu; Niemcy, które wiwatując na stojąco w Bundestagu 15-minutowe rozpaczliwe błaganie o pomoc prezydenta W. Zełenskiego, który w każdej minucie musi bać o własne życie, po chwili nie podejmują (na wniosek Scholtza, który milczy jak przysłowiowy grób), nawet próby dyskusji czy wypowiedzi; Niemcy, których zachowanie nawet niemiecki omen omen „Bild” nazywa po prostu hańbą, a tamtejsza opozycja oskarża rządzących o brak wrażliwości wobec ludobójstwa (które nie chce po imieniu nazwać Trybunał Haski) na Ukrainie; Niemcy scholtzowe, które umacniają mur między UE i NATO a Ukrainą, a ich kanclerz dokłada do niego skutecznie kolejne kamienie; Niemcy, które najpewniej nie zaprotestują, gdy Rosja (zgodnie z zapowiedzią Ławrowa) zacznie bombardować transporty z bronią dla Ukrainy; Niemcy, które dziurawią kolejne transze sankcji atyputinowskich; Niemcy, które nie mają pomysłu uniezależnienia się od ropy i gazu rosyjskiego, wierząc, że wcześniej lub co najwyżej za 2 miesiące dojdzie do zawarcia rozejmu kosztem oddania Rosji Krymu (oby tylko!) i wszystko powróci na „dwa tory” Nostrim-u (I i …II); Niemcy, które najpewniej nie dołączą do derusyfikacji gospodarki europejskiej; Niemcy, którzy przyjęli nie do własnych (jak Polacy) domów ok. 200 tys. Ukraińców, wobec 2 mln przysposobionych przez Polskę (porównanie powierzchni i liczby ludności: 357 tys. km2, 83 mln do 312 tys. km2 i 38 mln); Niemcy, które poprzez tubę głównego mechesa AFD (Alternatywa dla Niemiec) oskarżają Polskę o próbę wywołania trzeciej wojny światowej! Wreszcie, Niemcy które wiedzą, że Putin po klęskach na lądzie może użyć konwencjonalnej broni atomowej, a nie tylko hipersonicznej! Niemcy, które wciąż nie rozumieją potrzeby rozszerzenia sankcji (głównie energetycznych) nakładanych na FR., licząc na wykrwawienia się Ukrainy i ponowny (cała parą) handel z Rosją. NIEMCY POZOSTANĄ WROGAMI POLSKI I POLAKÓW!
NIKCZEMNICY!! Czy da się tego wszystkiego spokojnie słuchać?!
Oczywiście na nich nie kończy się ta pożałowania godna lista. Najkrócej jak można dopełniam ją stanowiskiem starszych braci w wierze, którzy raz jeszcze „zabiegami” z ewangelicznych srebrników przez swego 49-letniego absolwenta Uniwersytetu Hebrajskiego, premiera Naftali Bennetta, chcieli „wymediować” rozejm między putinowską Rosją a Ukrainą za cenę kapitulacji tej ostatniej.
Także jednemu z najgorszych prezydentów wielkiej Francji Emmanuelowi Macron’owi nie przeszkadzał fakt, że tuż przed agresją włodarz Kremla posadził go na końcu 5-metrowego stołu, a który dziś zachował się jak struś, tłumacząc pokrętnie się z tego, że do ostatniej chwili sprzedawał Putinowi najnowocześniejszą broń (razem zresztą z Niemcami), twierdząc, że miał prawo obejść unijne sankcje w tym zakresie.
Są też inni, np. szwajcarskie banki, które wciąż swobodnie pozwalają zbrodniarzom funkcjonować w przestrzeni ekonomicznej i wojennej.
Cóż powiedzieć? Może za Sienkiewiczem, ale w języku zrozumiałym dla owych nikczemników: God, you see it and don't thunder?
Psrc.
1. Jeszcze jedno: tytuł jest wyjątkowo polski: nikczemnik to osoba, której postępowanie jest godne najwyższego potępienia.
2. A może sprawdzi się idiomatyczny (od idiom) zwrot: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", przy okazji tej wojny Polska wyrośnie (w sojuszu z USA) na europejskiego lidera i zastąpi miejsce nikczemników? Czy jest to tylko wishful thinking?
3. Wołodymyr Żełenski swoją postawą wybitnego męża stanu otworzył wielu oczy, innym - nawet nikczemnikom - pozwolił podnieść powieki. (Mąż stanu bowiem to ten, co w każdej chwili myśli o swoim narodzie, polityk zaś - to istota, która budząc się, myśli tylko i wyłącznie o następnych wyborach). Uczcie się politycy, choć odrobinę, od tego Męża stanu!
2 komentarze:
Panie Krajewski jest Pan wielki
Panie Krajewski jest Pan wielki
Prześlij komentarz