"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

niedziela, 12 marca 2023

Mirosław Krajewski, 525 lat pobytu Bernardynów w Skępem

  

525. rocznica sprowadzenia Ojców Bernardynów do Skępego[1]

 


Klasztor i kościół skępski, grafika z 1895 r. w "Tygodniku Ilustrowanym"

Ks. Mikołaj Kościelecki do zawarcia porozumienia w sprawie obsadzenia wzniesionego przez siebie kościółka w Skępem bernardynami, zaprosił w roku 1498 do Włocławka gwardiana klasztoru Ojców Bernardynów w Kole, o. Euzebiusza z Kalisza i o. Melchiora Gusza ‒ przyszłego przełożonego w Skępem. Potem skierował prośbę do wikariusza zakonnej prowincji (obecnie jest to funkcja prowincjała), błogosławionego Władysława z Gielniowa (notabene prowincjała w latach 1487-1490 i 1496-1499) o formalne przyjęcie fundacji. Wystarał się również o zgodę na nową fundację papieża Aleksandra VI. Na tej podstawie Ojcowie Bernardyni przybyli do Skępego, z myślą tworzenia nowej placówki, w święto Zwiastowania NMP, w dniu 25 marca 1498 r., czyli dokładnie 525 lat temu, w osobach: o. Melchior Gusz, pierwszy przełożony w Skępem, o. Jan z Raszkowa i brat zakonny Antoni, z zawodu rymarz. Początkowo zamieszkali oni w zabudowaniach dworskich Kościeleckich w pobliżu kościółka fundowanego właśnie przez ks. M. Kościeleckiego.

W dniu 27 września 1498 r. zakonnicy otrzymali od bpa płockiego Jana Lubrańskiego, rezydującego wtedy w Sandomierzu, dekret zezwalający na objęcie fundacji i zgodę na rozpoczęcie pracy duszpasterskiej w Skępem, zaś oficjalne wprowadzenie zakonników na nową placówkę odbyło się prawdopodobnie w dniu 27 listopada 1498 r. Potwierdzenie tego faktu znajdujemy u o. Jana z Komorowa w Kronice Zakonu Braci Mniejszych, który podał, że: „W roku Pańskim 1499 ojciec Władysław zwołał kapitułę prowincjalną do Warszawy na święto Bożego Ciała (30 maja). (…) Z tej kapituły wysłano powtórnie innych braci, by ocenili, czy ów klasztor w Skępem i Połocku jest już odpowiednio przygotowany do zamieszkania przez braci”. Z zapisu tego należy wnosić, iż zakonnicy mieszkali i pracowali w Skępem od blisko roku, jednak fundacja nie była jeszcze przyjęta i konwent nie został jeszcze formalnie ustanowiony.


bp Mikołaj Kościelecki (obraz z nawie kościoła skępskiego)

Wysłannicy kapitulni w roku 1499 mieli zatem sprawdzić, w jakim stanie jest przyszłość skępskiej fundacji i czy można ją przyjąć. W 1502 r. kapituła w Kobylinie przyjęła fundację (klasztor) skępski i dla zaspokojenia potrzeb duszpasterskich wysłano z niej siedmiu zakonników z gwardianem na czele. W 1509 r. klasztor skępski, podniesiony został do rzędu konwentów formalnych. Po zakończonym prowincjalstwie, o. Władysław z Gielniowa został przełożonym w Skępem w latach 1501-1504, a rok później, 4 maja 1505 r. – zmarł. Tożsame informacje tyczące się daty sprowadzenie bernardynów do Skępego znajdujemy u o. S. Barącza, który podał: „Ks. Mikołaj Kościelecki zamyśla obszerniejszy kościół z klasztorem budować. W tym celu sprowadza około r. 1498 OO. Bernardynów, którzy tymczasowo w domku wiejskim (…) umieścili się”.

W 1508 r. zostały położone fundamenty pod murowany kościół i klasztor dla sprowadzonych tu ojców, a konsekracja miała miejsce już w 1511 r. Stąd Ojcowie Bernardyni są w Skępem od 525 lat, oczywiście z blisko 70-letnią przerwą spowodowaną wyrzuceniem ich przez Rosjan po upadku powstania styczniowego 27 listopada 1864 r. aż do powrotu w dniu 22 października 1933 r., a następnie przez Niemców w latach 1940-1945.

Od ponad 525 lat, tj. od 1496 r. w samym sercu Ziemi Dobrzyńskiej, zwanej przez nas Dobrą Ziemią, króluje w wizerunku przywiezionym przez Zofię Kościelecką z Poznania, Najświętsza Maryja Panna Skępska, Matka Boża Brzemienna. Zanim trafiła na tę ziemię i swoją mocą rozpaliła serca dobrzyńskich dobrodziejów, (w tym zacną i wielce zasłużoną dobrzyńską rodzinę Kościeleckich herbu Ogończyk, do wzniesienia świątyni i klasztoru dla Ojców Bernardynów), już w końcu XIII stulecia, czyli ponad 200 lat wcześniej, Ziemia Dobrzyńska ukształtowała się jako jednostka książęcej administracji, najpierw jako księstwo, potem jako jedna z ziem Korony Polskiej, aż wreszcie stała się odrębnym województwem, nie podlegającym ani Mazowszu ani Kujawom jako równorzędnym dzielnicom książęcym i królewskim. Podkreślmy to wyraźnie, że Ziemia Dobrzyńska należała do Mazowsza tylko do czasu podziału swego księstwa między synów przez księcia Konrada I Mazowieckiego w 1236 r. Pod panowaniem Kazimierza I Kujawskiego ziemia ta miała krótkie „konotacje” kujawskie. Z tych związków wywodzi się, trwające całe wieki nieporozumienie, z którym czas zerwać, jakoby Ziemia Dobrzyńska miała być częścią Mazowsza bądź Kujaw. Nie można także nazywać Ziemi Dobrzyńskiej „starym Mazowszem” czy też jego częścią, bowiem takie określenie jest absolutnym archaizmem i zakłamuje historyczną rzeczywistość.

            Królowanie Matki Bożej na Ziemi Dobrzyńskiej w skępskim wizerunku jest niezmienne, choć musiała się przejściowo ukrywać się najpierw przed szwedzkim wrogiem w 1705 r. w Łowiczu, a potem niemieckim okupantem – w latach ostatniej wojny światowej. Dzieliła losy ludu Ziemi Dobrzyńskiej, poddanego pożogom, wojnom, a przede wszystkim niewoli w latach 1793-1918 (w szczególności zaś po upadku antycarskiego powstania styczniowego w 1864 r.), a następnie okrutnej okupacji (!) niemieckiej (a nie - jak uczono przez całe lata PRL, ale i lokalnej przestrzeni posługiwano się jeszcze niedawno - hitlerowskiej) w okresie 1939-1945. Zawsze jednak była niezwykle serdecznie i mocno czczona przede wszystkim przez, wierny chrześcijańskim korzeniom, lud dobrzyński, traktowana przez niego jako Królowa Ziemi Dobrzyńskiej, ale także przez przybywających tu w ciągu stuleci wiernych z Kurpiowszczyzny, Mazowsza, Kujaw, Pomorza, Ziemi Chełmińskiej i Mazur, zarówno indywidualnie, jak też w formach pielgrzymek dziękczynno-błagalnych.

Nade wszystko jednak królowała tej Ziemi, która w 1496 r. przyjęła Ją w dozgonną gościnę, a która przez wieki była możliwa przede wszystkim dzięki oddanym Stróżom Jej wizerunku – Ojcom Bernardynom, ale także duchowieństwu diecezjalnemu, które w latach 1864-1933, po usunięciu ze Skępego Braci Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny – Zakonu Braci Mniejszych, także gorliwie troszczyło się o Jej duchowe i materialne dziedzictwo.



 Obraz Zwiastowanie N.M.P. przywieziony do kościoła skępskiego

przez G. Zielińskiego z włoskiej Lukki.

         Odpowiadając na prośbę skępskich Ojców Bernardynów, ale także z potrzeby serca, podejmujemy próbę umotywowania, dlaczego Najświętszą Maryję Pannę Skępską powinniśmy tytułować Królową Ziemi Dobrzyńskiej i Matką Bożą Brzemienną. Ordynariusz Płocki, ks. bp dr Piotr Libera swoim dekretem z 25 marca 2015 r. ustanowił miejscowy kościół pw. Zwiastowania NMP w Skępem Sanktuarium Diecezjalnym Najświętszej Maryi Panny Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej, Królowej Mazowsza i Kujaw w Skępem. Dokument ten (aczkolwiek niezwykle ważny) jednak nie do końca implementuje należne tytuły Matce Bożej w Jej skępskim wizerunku.

          „Zawężający” tytuł dla NMP Skępskiej jako „Królowej Mazowsza i Kujaw” pojawił się gdzieś w połowie XIX w., a być może dopiero przy okazji 400-nej rocznicy sprowadzenia Figury Skępskiej w 1896 r., niewykluczone, iż za przyczyną księży diecezjalnych, posługujących w Skępem od 1864 r. mocno przecież związanych ze stolicą biskupią w Płocku. Tak też postąpił, skądinąd wielce zasłużony badacz dziejów kościołów na Ziemi Dobrzyńskiej u progu XX w., ks. Walenty Załuski, proboszcz w Osieku, a potem w sąsiednim Gójsku, który o wizerunkach Matki Bożej w tej oddzielnej historycznie i geograficznie krainie, zaliczając ją do Mazowsza, pisał m. in.: „Oto złoty szereg stolic Maryi w księstwie Mazowieckim, w dyecezyi, że tak powiem Maryi: - Osiek Wielki pod Brodnicą..., - Obory..., - Studzianka..., - Okalewo...”[2].

           Przy okazji 525-lecia pobytu Ojców Bernardynów w Skępem w 2023 r. podejmujemy raz jeszcze próbę skodyfikowania odpowiedzi na dwa pytania:

  • dlaczego wizerunek Najświętszej Maryi Panny Skępskiej powinniśmy tytułować „Królową Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw”, a nie tylko „Mazowsza i Kujaw”?;
  •  czy wobec starań Ojców Bernardynów, ale także dążeń wiernych, dotychczasowy tytuł „Najświętsza Maryja Panna Skępska”, należy rozszerzyć o bardzo oczekiwany, notabene w przestrzeni publicznej w istotnej części już przysposobiony i to co najmniej od dekady, tytuł „Matka Boża Brzemienna”?

            Dla potwierdzenie pierwszej tezy konieczne jest szersze spojrzenie potwierdzające odrębność historyczną i kulturową Ziemi Dobrzyńskiej, w którym również winniśmy dokonać odniesienia do właściwego (pierwotnego) wizerunku herbu regionu i jego projekcji oraz formy pisowni tej „historycznej krainy”, będącej zawsze „osobną ziemią”[3].

            W drugiej natomiast kwestii trzeba podjąć próbę analizy i korekcji niekiedy błędnych informacji i mylnej kwalifikacji (często na zasadzie swobodnej kompletacji) tytułów należnych Najświętszej Maryi Pannie, które pojawiły się przy okazji egzegezy wizerunku skępskiego w szeregu wydawnictwach, a dotyczących odpowiedzi na pytania: czym jest tytuł, który przyjęła Maryja prawie w dorosłym już życiu, tzn. „Służebnica Pańska”, a czym jest przywołanie pewnego epizodu z Jej doczesności, a mianowicie zapisu nie w Ewangelii, a z tekstów apokryficznych, kiedy to Maryja jako trzyletnie dziecię została ofiarowana w świątyni, np. mylnie u prof. T. Chrzanowskiego, gdzie czytamy: „Jest to niewielka późnogotycka figurka Matki Bożej w niezbyt częstej odmianie ikonograficznej: NP Marii jako Służebnicy Pańskiej, czyli kilkunastoletniej dzieweczki oddanej na służbę do świątyni[4], gdzie ‒ jak widać ‒ nastąpiło zachwianie czasowe w życiu Matki Chrystusa. Istotnie, należy przyznać rację tylko w tej części, że Figura NMP Skępskiej jest wyjątkowo rzadką odmianą ikonograficzną, jednak nie można jej zaliczyć ‒ jak chcą tego także inni historycy, w tym historycy sztuki ‒ do typowych Madonn gotyckich. Skępska Madonna przedstawia bowiem Maryję Apokaliptyczną jako Służebnicę Pańską, (a nie „służebnicę w świątyni”), w stanie brzemiennym, o czym mówią nam: Apokalipsa św. Jana (12, 1-2) oraz Ewangelie wg św. Łukasza (1, 38) i św. Mateusza (1, 18), a czego doświadczamy przy anatomii XV-wiecznej figury.




Najświętsza Maryja Panna Skępska, Matka Boża Brzemienna,

Królowa Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw

 

            Uzyskanie pozytywnych odpowiedzi na postawione wyżej hipotezy uprawniło do nadania pracy z 2022 r. tytułu, który asymiluje te przesłanki, tj. Dobrzyńska Częstochowa. Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej – Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw. Zatem kult Figury NMP Skępskiej powinien być uzupełniony dwa kolejne tytuły, tj.: brzemienności i „dobrzyńskości”. Należy mieć nadzieję, że w przywołanych wyżej pracach z 2017 i 2022 r. znaleźliśmy dość argumentów do ich formalnego używania i aplikowania do przestrzeni Kościoła lokalnego.

 



Pierwsza monografia Figury Skępskiej z 1899 r.

 

         W związku z tym, iż w dotychczasowych publikacjach dotyczących kompleksu kościelno-klasztornego w Skępem i zabytków ruchomych w nim zgromadzonych nie podejmowano prób retrospektywnego spojrzenia na historiografię dotyczącą fundacji skępskiej i czci oddawanej Najświętszej Maryi Pannie Skępskiej, Matce Bożej Brzemiennej, niejako w uzupełnieniu do naszych rozważań, podajemy skrócony przegląd historiograficzny do interesującego nas tematu, świadomie (odmiennie wobec wymogów metodologicznych) sytuując go w zakończeniu pracy, po to, aby dać pierwszeństwo zakreślonym wyżej problemom. Jeśli chcemy poprawnie z czcią i godnością, głęboką wiarą odnosić do skępskiego Wizerunku NMP, musimy zawsze z pokorą pochylać się najpierw nad tekstami źródłowymi, a następnie opracowaniami, krytycznie odnosząc się głównie do tych ostatnich.

             Ojcowie Bernardyni z zadowoleniem przyjęli nasze przypomnienie o tym Jubileuszu i już 25 marca br. w Święto Zwiastowania NMP z udziałem Biskupa Ordynariusza Płockiego inaugurują uroczystości rocznicowe.

 

 

 



[1] [za:] Mirosław Krajewski, Dobrzyńska Częstochowa. Sanktuarium NMP Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej – Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw, wyd. 2 popr. i rozszesz., Skępe 2022, s. 19-20 i n. oraz Tegoż, Dobrzyńska i Brzemienna Matka Boża w skępskim wizerunku, Rypin-Skępe 2017.

[2] W. Załuski, O czci Przenajświętszej Bogarodzicy i praktykach religijnych tejże czci dotyczących w Dyecezyi Płockiej z polecenia J. E. ks. Jerzego Szembeka, biskupa płockiego, Płock 1908, s. 32.

[3] https://krajewskimiroslaw.pl/images/materialy/Terra_Dobrinensis/Nazwa_Ziemia_Dobrzynska_-_2017.pdf; M. Krajewski, Dobrzyńska i Brzemienna Matka Boża w skępskim wizerunku, Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowe, Rypin 2017; B. Ciesielska, Bedeker skępski, Skępe 2021; M. Krajewski, Dobrzyńska Częstochowa. Sanktuarium NMP Skępskiej, Matki Bożej Brzemiennej – Królowej Ziemi Dobrzyńskiej, Mazowsza i Kujaw. Na 525-lecie sprowadzenia do Skępego Figury Matki Bożej 1496-2021), wyd. 2 uzup., Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowe, Rypin 2022.

[4] T. Chrzanowski, Zabytki ziemi dobrzyńskiej, „Ziemia 1981. Prace i Materiały Krajoznawcze”, Warszawa 1983, s. 146.

czwartek, 22 września 2022

SAMARYTANIN Z OBORSKIEGO WIECZERNIKA. OJCIEC WINCENTY KRUSZEWSKI - KARMELITA Z OBÓR (1843-6 X 1922). W stulecie śmierci

         Pierwsza moja skromna praca o kościele i klasztorze O. Carm. w Oborach wyszła 41 lat temu, w 1981 r. Od tego czasu powstało kilka innych wydawnictw o tym Miejscu. Dziś, przed 100. rocznicą śmierci zmarłemu tam w opinii świętości (in odore sanctitatis) cichego, pokornego i świątobliwego zakonnika Ojca Wincentego Kruszewskiego (1843-6 X1922), na prośbę Ojców Karmelitów, oddajemy z symboliczną datą 15 września Jego biografię o objętości 271 stron w wydaniu bibliofilskim (ozdobna paginacja, specjalna wyklejka, graficznie zagospodarowane wakujące strony, wybiórczy lakier, wkładka zdjęciowa w tle sepii, autograf O. Wincentego wydobyty z dokumentów z Archiwum Watykańskiego), która - notabene - jest 189. pozycją własną bądź zredagowaną w latach 1977-2022 (45 lat!). Nihil obstat (nic nie stoi na przeszkodzie) udzielił Prowincjał Karmelitów Trzew. w Polsce O. dr Wiesław Strzelecki.

        Bardzo dziękuję za inspirację i pomoc O. Piotrowi M. O. Carm. oraz za: 1) adiustację i współpracę, 2) łamanie i projekt okładki i opr. graficzne oraz projekt plakatu: Iwonie M.-Krajewskiej i Jolancie Motylińskiej.


Nawiązując do słów Ewangelii Łukaszowej zauważamy, że karmelita Ojciec Wincenty J. Kruszewski (1843-1922) w swoim świątobliwym życiu nie raz słyszał polecenie Mistrza i naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby szedł i czynił podobnie, jak ów ewangeliczny Samarytanin. Gdy mija sto lat od Jego śmieci, chcemy przypomnieć nie tyle zasługi dla Karmelu, choć i te są nie do przecenienia, ale bogobojne, świątobliwe, ciche, pokorne, uświęcone umartwieniem ciała i ubogacone oddaniem dla drugiego człowieka w sposób bezgraniczny, całkowity, pełnym miłości i troski o uzdrowienie fizyczne i duchowe, życie Samarytanina z Oborskiego Karmelu.

Mijające sto lat można podzielić co najmniej na sześć fraz: 1) pochówek w podziemiach oborskiej świątyni w październiku 1922 r. bez specjalnego rozgłosu, można rzec w cichości, tak jak wyglądało Jego życie oraz pierwsze lata pamięci o tym Zakonniku z Oborskiego Wieczernika; 2) okres niemieckiej okupacji i uwięzienie w klasztorze kilkudziesięciu duchownych z dekanatu rypińskiego i części diecezji chełmińskiej w okresie od października 1939 r. do lutego 1940 r., a potem funkcjonowanie w klasztorze szpitala dla chorych na gruźlicę, kiedy to Niemcy, gwałcąc wszelkie normy ludzkich postaw, mimo to nie zniszczyli i nie zbezcześcili grobu Ojca Wincentego; 3) czas przygotowań do budowy sarkofagu dla Ojca Wincentego w podziemiach oborskiego kościoła i urządzenie krypty grobowej z inicjatywy o. Alfonsa Tomaszewskiego w 1949 r. oraz odsłonięcie pamiątkowej tablicy w dniu 19 czerwca 1949 r.[1]; 4) okres wspomnień (założenie księgi „Zeznania świadków o życiu i pracy O. Wincentego Kruszewskiego”) i pamięci o posłudze Ojca Wincentego i dość nikłego ruchu pielgrzymkowego do Oborskiego Sanktuarium w trudnych latach PRL, naznaczony jednak głęboką pamięcią wśród miejscowych karmelitów, np. przez ojców: Alfonsa Bronisława Tomaszewskiego, Dominika Anioła i rodzonych braci Mateusza i Michała Wojnarowskich; 5) etap od końca lat 90. XX wieku do współczesności, kiedy to wysiłkiem miejscowych Ojców Karmelitów, głównie zaś ojców: Piotra Męczyńskiego, który od 1998 r. w Oborskim Wieczerniku kroczy drogą wyznaczoną przez Czcigodnego Ojca Wincentego, naśladując Go najpełniej[2], ale również zasłużonego dla Obór przeora o. Andrzeja Malickiego podejmowano szereg inicjatyw zmierzających do odnowienia i ożywienia kultu pamięci o Ojcu Wincentym; 6) rok 2022 – czas przygotowań do setnej rocznicy śmierci pod okiem obecnie posługujących w Oborach ojców: Piotra Słomińskiego, Piotra Męczyńskiego i Andrzeja Gierczaka, ale także Prowincjała Zakonu o. dra Wiesława Strzeleckiego.

Praca, która powstała w oparciu o szczątkowe zasoby archiwalne dotyczącego tej Postaci, zgromadzone w: Archiwum Rzymskim (AGOC), Archiwum Krakowskim Karmelitów (AKKr.), Archiwum Konwentu Oborskiego (AKO), Archiwum Cyfrowe Autora, wspomnieniowe oraz opracowania ojców Piotra Męczyńskiego[3] i na tej podstawie opracowania o. Janusza Janowiaka z 2002 r., jest próbą szerszego spojrzenia na życie i posługę zmarłego w opinii świętości Ojca Wincentego Kruszewskiego, zasługującego na rozpowszechnienie Jego kultu oraz ewentualnych starań do wnioskowania o podjęcie procesu informacyjnego na temat opinii świętości życia, cnót i cudów doznanych za przyczyną tego Czcigodnego Zakonnika z Oborskiego Karmelu. Ojciec Alfons Tomaszewski, poza urządzeniem w 1949 r. krypty grobowej i fundacją tablicy epitafijnej na wejściem do niej (o czym piszemy w rozdziale zatytułowanym „Kult wciąż żywy”), w 1964 r. jako podprzeor oborski założył księgę pt. „Zeznania świadków o pracy i życiu O. Wincentego Kruszewskiego”, którą kontynuował w 1967 r. kolejny podprzeor tego konwentu, o. Dominik Anioł. Stanowi ona, poza zbiorem relacji zebranych z kolei w 1998 r. przez o. Piotra Męczyńskiego, podstawowe źródło o posłudze Ojca Wincentego w tym cudownym miejscu.

Gdy chodzi o stan historiograficzny badań nad osobą Ojca Wincentego to (poza wyżej wymienionymi) dominują krótkie notatki (często notki), podawane przy okazji jakiś artykułów i opracowań, niestety nie wolne od uproszczeń i przeinaczeń, np. w artykule pt. „Zespół klasztorny karmelitów” na stronie zabytek.pl, jest zapis, że „pod Kaplicą Opatrzności Bożejznajduje się grobowiec Ojca Wincentego[4], czy też biogram w Wikipedii, gdzie z kolei przeinaczono miejsce urodzenia. Gdy zaś o pierwsze pisane wzmianki i życiu i posłudze Ojca Wincentego to wskazujemy na artykuł zamieszczony dziewięć lat po śmierci, w 1931 r. w „Przewodniku Katolickim”, w którym poświęcono Jemu jeden akapit z ważną informacją, że „zszedł do grobu w 1922 r. w opinii świętości Czcigodny O. Wincenty Kruszewski[5].

Do pracy dołączono materiał ikonograficzny, który wprost wiąże się z życiem Ojca Wincentego bądź ilustracyjnie uzupełniono o te zdjęcia i materiały, które są kompatybilne z okresem Jego pracy w Warszawie a potem przez blisko pół wieku w Oborach. W jednym i drugim przypadku są to raczej materiały szczątkowe.

Ojciec Wincenty w całym swoim życiu odznaczał się wielką miłością do Chrystusa ukrzyżowanego, który był jego jedyną chlubą, mocą i mądrością[6]. Naukę krzyża głosił przede wszystkim swoim pokornym, umartwionym i świątobliwym życiem zakonnym. Dzięki temu jego mowa i nauka nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości ludzkiej, lecz były ukazywaniem Ducha świętego i mocy Bożej[7]. Rozpalony ogniem Bożej miłości, pochłonięty gorliwością o zbawienie dusz, własnym przykładem pociągał wszystkich na drogę nawrócenia. Jak podał „Przegląd Katolicki”, „znany był szerszemu ogółowi ze swych wielkich cnót i egzorcyzmów nad opętanymi, których przed cudowną statuę Pani Oborskiej z odległych nieraz stron licznie zwożono[8].

Dodajmy na koniec tego wprowadzenia kilka liczb, które wiążą się ze stuleciem śmierci Czcigodnego i Świątobliwego Ojca Wincentego Józef Kruszewskiego, zastrzegając najpierw, że w pracy tej będziemy wyłącznie posługiwać się jedynym tytułem: Czcigodny Ojciec Wincenty, pomijając świadomie imię nadane Jemu na chrzeście świętym i nazwisko rodowe, bowiem Jego służba i bezgraniczne oddanie Panu Bogu, Matce Najświętszej i ludziom dopomina się pozostawienia tylko tej „ograniczonej nomenklatury” osobowościowej. jako że właśnie wiernym znany był tylko jako „Ojciec Wincenty”, wielu zaś (o czym piszemy na stronach tej pracy) jako „święty Ojciec Wincenty”. Gdy zaś chodzi o daty, to z okazji setnej rocznicy Jego śmierci należy przywołać, poza datami urodzin i śmierci (1843-1922), przede wszystkim rok 1949, czyli fundację krypty grobowej i tablicy epitafijnej po 27 latach od przejścia na drugi brzeg życia (1922-1949) oraz wspomnienie tego faktu z perspektywy 100-lecia w roku 2022 r., tj. po 73 latach od tego ostatniego wydarzenia (1949-2022).

W obydwu czasookresach występuje najbardziej szczęśliwa liczba, notabene wymieniona kilkaset razy w Piśmie Świętym, (7) siedem. Nie sposób w tym miejscu nie dodać, że sakrament kapłaństwa (najważniejszy dzień w życiu każdego kapłana), nazywany także sakramentem święceń (łac. ordinatio) Ojciec Wincenty przyjął (sic!) 7 października – Miesiąca Różańca św. ‒ 1866 r. Dodajmy w tym miejscu, że papież Pius V ustanowił w 1571 r. święto Matki Bożej Różańcowej właśnie w dniu 7 października, zaś papież Leon XIII polecił odmawianie różańca przez cały miesiąc październik i wprowadził do „Litanii Loretańskiej” wezwanie: „Królowo Różańca Świętego, módl się za nami!”[9].

Przedstawiając życie duchowe Ojca Wincentego dodatkowo pragniemy zilustrować historię klasztoru oborskiego w okresie jego pobytu przed przyjęciem ślubów wieczystych a potem trwającej blisko pół wieku posługi Bogu, Kościołowi i ludowi wiernemu w latach 1879-1922. Nie zajmujemy się jednak w tym rozdziale ani pierwszymi wiekami istnienia fundacji małżonków Anny i             Łukasza Rudzowskich, tj. od 1605 r. aż do wydarzeń patriotycznych poprzedzających wybuch powstania styczniowego w latach 1861-1862 ani latami okupacji niemieckiej (1939-1945) oraz trzema ćwierćwieczami w życiu konwentu oborskiego w okresie 1945-2022. Czynimy to świadomie i to z dwóch powodów: 1) praca ma prawie w całości być poświęcona Osobie Ojca Wincentego, 2) historia kościoła, klasztoru i parafii została w ostatnich czterech dziesięcioleciach dość dobrze zbadana i opisana, co jest zarówno zasługą samych Ojców Karmelitów jak i (proszę wybaczyć nieskromność) piszącego te słowa[10].

Do pracy dołączono sześć uzupełnień: 1) Modlitwę do Matki Bożej Oborskiej napisaną przez Ojca Wincentego; 2) list-artykuł Prowincjała O. Carm. dra W. Strzeleckiego, zamieszczony w karmelitańskim biuletynie przed obchodami rocznicy śmierci Ojca Wincentego; 3) trzy pieśni na część Matki Bożej Oborskiej, śpiewane w kościele oborskim w czasach Ojca Wincentego, napisane w XVIII, XIX i XX wieku, z których ostatnia wyszła najpewniej spod pióra Ojca Wincentego; 4) cztery utwory poetyckie, z których dwa pierwsze napisane zostały specjalnie z myślą o tej rocznicy; 5) indeks duchownych Ziemi Dobrzyńskiej internowanych w Oborach (jako tzw. klasztorze etatowym) przez carskiego okupanta za udział i popierania powstania styczniowego 1863/64 r.; 6) album przeorów oborskich od momentu założenia fundacji aż do chwili obecnej.

Przedostatni załącznik tylko z pozoru może wydawać się materiałem podanym w pracy ponad potrzebę, bowiem echa powstania styczniowego i uczynienie z klasztoru oborskiego przez Rosjan tzw. klasztoru etatowego, czyli miejsca uwięzienia duchownych za popieranie i udział w powstaniu, snuły się przez długie lata w tutejszym klasztorze, tym bardziej, że staraniem ówczesnego przeora o. D. Mierzwickiego przy bliskiej współpracy z Ojcem Wincentym, przy wsparciu okolicznych ziemian na czele z Antonim Borzewskim z pobliskiego Ugoszcza, udało się uchronić klasztor od niechybnej zagłady zaplanowanej niejako po raz drugi przez Rosjan, którzy z taką mocą zdławili kolejny zryw wolnościowy Polaków lat 1863-1864 i zlikwidowali klasztory w Królestwie Polskim (zaborze rosyjskim). Gdy zaś chodzi o album przeorów Konwentu Oborskiego to widzimy także uzasadnienie dla jego umieszczenia, głównie od czasów przeorstwa o. Piotra Ochlewskiego (1846-1866), z którym jako pierwszym przełożonym w tym miejscu spotkał się Ojciec Wincenty w 1861 r. Kolejni, to osoby współpracujące z Nim, a następnie podtrzymujące pamięć i rozwijające kult Czcigodnego Ojca Wincentego. Ten wykaz trudno było jednak pozbawić albumu przeorów oborskich od momentu założenia fundacji, wszystko przecież ma swój początek. Zapisano bowiem w Ewangelii według św. Jana: Na początku było Słowo, a ono Słowo było u Boga, a Bogiem było ono Słowo. To było na początku u Boga. Wszystkie rzeczy przez nie się stały, a bez niego nic się nie stało, co się stało”[11].

Nadto a posteriori zobowiązani jesteśmy do wyjaśnienia pojęcia-zwrotu: (zmarł) „w opinii świętości”, jako że w dokumentach dotyczących życia i dzieła Ojca Wincentego, ale także w tej pracy, zawsze pojawia się to określenie. W języku łacińskim oznacza to po prostu: in odore sanctitatis, co w dosłownym tłumaczeniu brzmi ono ni mniej ni więcej tylko: (umrzeć) z reputacją osoby świętej bądź ‒ w stanie świętości jako że odor sanctitatis” oznacza po prostu „zapach świętości”[12].

Dodajmy, że praca jest biografią Osoby, która opuściła ten świat w opinii świętości sto lat temu; Osoby, która całą swoją posługę Kościołowi, Narodowi i ludowi Bożemu kierowała najpierw na odzyskanie wolności wewnętrznej, wolności dziecka Bożego, która to wolność prowadzi dopiero do wolności zewnętrznej (także tej narodowej i państwowej). Proszę pamiętać, że Czcigodny Ojciec Wincenty, który w ciągu swojego życia i posługi doświadczył najpierw terroru i prześladowań ze strony okupanta carskiego, potem przeżył lata związane z pierwszą wojną światową aż wreszcie zaznał nawałnicy bolszewickiej 1920 r. na ziemiach polskich, ale także niemal u bram oborskiego klasztoru. Wiedział przecież to, co później wyraził Prymas S. Wyszyński: „Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. I jeśli chcą mu zaszkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu narodu”. Przeżył te trzy straszne okresy i doczekał wolności narodowej, umierając w momencie, kiedy Polska cieszyła się już ustabilizowanymi granicami i Konstytucja Marcową z 1921 r.

Można więc powiedzieć, że Czcigodny Ojciec Wincenty od wolności wewnętrznej doprowadził wiernych (naród) do wolności zewnętrznej (ab interna libertate gentem ad externam libertatem dunit)!



POCZĄTEK DROGI NA OŁTARZE. FILM O OJCU WINCENTYM



Olejny obraz Jolanty Motylińskiej: Czcigodny Ojciec Wincenty na tle oborskiego kościoła i klasztoru (lewą ręką wskazuje na okno mieszkania, w który mieszka dziś karmelita-egzorcysta 
O. Piotr Męczyński).

Film J. Motylińskiej, narracja - jej wiersz  pt. "Święty Samarytanin":



[1] Archiwum Karmelitów w Krakowie (dalej cyt.: AKKr.), sygn. 483/1162 plik 6, Protokół z uroczystości poświęcenia tablicy pamiątkowej ku czci śp. o. Wincentego Kruszewskiego, kapłana zakonu OO. Karmelitów Trzewiczkowych, 1949 (kopia także w Archiwum Klasztoru w Oborach (dalej cyt.: AKO).

[2] Zob. P. Męczyński, Pod płaszczem Maryi, „Cuda i Łaski Boże” 2011, nr 6, s. 4-6, gdzie m.in. wyznał o własnym ocaleniu z wypadku samochodowego słowami: „»Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, Oborska Matko Bolesna, życie słodyczy i nadziejo nasza, witaj!« ‒ słowa tej antyfony wypowiadam codziennie zaczynając nowy dzień i całuję szkaplerz Maryi. Dziękuje Matce Bolesnej za ocalenia życia w wypadku samochodowym w piątek 28 stycznia 2005 roku, gdy wracałem do Jej Domu w Oborach. (...) We wszystkim, co się wtedy zdarzyło, dostrzegam szczególny znak czułej i troskliwej opieki Matki niebiańskiej. Czuję, ze życie zostały mi jakby przedłużone i na nowo darowane. Matką życia mojego, od tej chwili moje życie jeszcze bardziej do Niej należy”.

[3] Zob. list o. Piotra Męczyńskiego z 29 IX 1998 r. otwierający starania o uzyskanie szczegółowych danych o życiu Ojca Wincentego w części ikonograficznej pracy.

[4] P. Dąbrowski, Zespół klasztorny karmelitów, zabytek.pl [dostęp: 14 VIII 2022].

[5] W.K., Z dziejów klasztoru Ojców Karmelitów w Oborach, „Przewodnik Katolicki. Ilustrowany Tygodnik dla Rodzin Katolickich” 1931, z 21 III, s. 163.

[6] Po. I Kor 1,23-24.

[7] Por. I Kor. 2,4-5.

[8] W.K., Z dziejów klasztoru,  s. 163.

[9] Nawiasem mówiąc, numerologia jest tylko para nauką, ale liczbom trzeba się kłaniać i im ufać.

[10] Exempli gratia chronologicum: W. Nowakowski (z Sulgostowa), O cudownych obrazach w Polsce Przenajświętszej Matki Bożej. Wiadomości historyczne, bibliograficzne i ikonograficzne, Kraków 1902, s. 474-475; W. Załuski, Cudowna figura Matki Boskiej Bolesnej w Oborach, Płock 1906 (dochód na kościół w Oborach); Idem, Szkic monograficzny kościołów dekanatu rypińskiego diecezji płockiej, Płock 1909; G. Wielgus, Z historii Klasztoru OO. Karmelitów w Oborach, „Ład Boży” 1950, nr 35, s. 3; M. J. Wojnarowski, Res gestae et cultus toreumatis Beatae Mariae Virginis Dolorosae in Oboriensi Ecclesia PP. Carmelitarum grattis ac miraculis coruscantis, Obory 1972, mps w AKKr.; (M. J. Wojnarowski), Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel Prowincji św. Józefa w Polsce. Stan z dnia 27 czerwca 1998 r., (Kraków 1989), na prawach mps; (M. J. Wojnarowski), Figura Matki Bożej Bolesnej w Oborach, „Ład Boży” 1995, nr 8, s. 6; A. Malicki, Cudowna Figura Matki Bożej Bolesnej w Oborach. Dzieje kultu, „MPP” 1976, nr 3, s. 112-128; M. Krajewski, Wojenne losy Karmelu Oborskiego, „MPP”, 1982, nr 8, s. 293-299; A. Malicki, Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach, Obory (2003). J. Kufel. A. Malicki, W Oborskim Sanktuarium, Obory-Bydgoszcz 2006 oraz m.in. M. Krajewski, Kościół i klasztor Ojców Karmelitów w Oborach, współpraca aut. M. J. Wojnarowski, Obory 1986; Idem, Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach, Rypin 1996; Idem, W sercu Tej Ziemi, Rypin 2000; Idem, Tronująca w sercu tej ziemi. Wołanie o powrót do korzeni, Obory-Rypin 2005; Idem, Oborzańskie Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Pani i Królowej Ziemi Dobrzyńskiej. Na 40. rocznicę koronacji Figury Oborskiej (1976-2016), 410. rocznicę pobytu Ojców Karmelitów w Oborach (1606-2016) i 45-lecie utworzenia parafii (1976-2012), Kraków-Obory-Brodnica 2016.

[11] J 1, 1-3.

[12] Wielu świętych (zwłaszcza mistyków) uważało, że byli w stanie wyczuć Bożą obecność, odor sanctitatis – „zapach świętości”. Na przykład św. Ignacy (1491-1556) w „Konstytucjach zakonnych” mówił, że jezuita ma tak działać między ludźmi, by opuszczając jakieś miejsce pozostawiać po sobie „dobry zapach” – miłości, troski i solidności. Przy tym chodzie nie tyle o wrażenie zmysłowe, choć nieraz doznaniom mistycznym towarzyszyła woń kwiatów, ale raczej niedającej się racjonalnie wyjaśnić, pewności przebywania Boga pośród nich.


wtorek, 10 maja 2022

BRODNICA MIĘDZY MARCEM A WRZEŚNIEM 1939 - dzieło Piotra Grążawskiego

 




Już piątą z kolei książkę ulokował do wydania drukiem w Oficynie VERBUMN znakomity i wytrawny badacz oraz popularyzator dziejów Brodnicy, całej Ziemi Michałowskiej i północnej części Ziemi Dobrzyńskiej Pan Piotr Grążawski. Tym razem jest to dzieło dokumentujące niezwykły czas poprzedzający napaść Niemiec hitlerowskich 1 września 1939 r. na nasz kraj i zajęcie w dniu 7 września Brodnicy. Książka o objętości 304 strony dokumentuje z niezwykłą dokładnością te miesiące, dni i godziny od marca aż do 8 września 1939 r. Autor swoją pracę wzbogacił o kilkanaście unikalnych zdjęć, głównie brodnickiego 67. Pułku Piechoty, choć nie tylko. Szczerze powiedzmy, do tej pory w przestrzeni tych ziem nie było opracowania, które dorównuje rzetelnością przekazu ostatniej - mistrzowskiej pracy Pana Piotra. Kto nie sięgnie po tę pozycję, na własny rachunek pozbawi się wiedzy, która winna być przynależną każdemu, kto szanuje przeszłość i wie, czym jest jest Polska Nasza Ojczyzna.
Dziękujemy i gratulujemy zarazem Autorowi tego dzieła.
Ps. dziękujemy za ostatnie prace adiustacyjne nad książką Pani Jolanta Motylińska.
Pozwalamy sobie przytoczyć ostatni fragment z zakończenie tej pasjonującej książki:
"(...) Lechosław Wojnowski tak zapamiętał tamten
czwartek: „Następnego dnia już od samego rana zaczęło się
pokazywać dużo Niemców z zielonymi opaskami (byli to
miejscowi, którym udało się w jakiś sposób ukryć
i przeczekać, aż nadejdą wojska niemieckie). W łapach
trzymali przeważnie jakąś broń i wykrzykiwali po
polsku, abyśmy mogli zrozumieć, że to nas tak
wyzywają. Krzyczeli: „Teraz to my tu rządzimy,
a z wami, Polakami, niedługo zrobimy porządek!”.
Przed południem do miasta wjechały samochody
pancerne i ciężarówki z żołnierzami niemieckimi. Nie
spieszyli się, nikogo nie zaczepiali, starannie rozstawiali
swoje pojazdy na rynku, dbając by zostawić jak
najwięcej miejsca dla następnych. Z całego miasta
zaczęli się schodzić miejscowi Niemcy, a niemal każdy
niósł pod pachą jakieś wiktuały, napoje, łakocie,
którymi częstowano wojaków. Dorośli Polacy raczej
pozostawali w domach, co najwyżej patrząc na
wszystko przez firany, czy luki okiennic, za to podrostki
– zupełnie nieświadomi historycznej chwili –
z ciekawością przyglądali się wjeżdżającym
samochodom, żywo komentując rozmaite szczegóły.
Tuż po tym gdy dzwon fary wybił na Anioł Pański od
strony ulicy Kamionka dobiegł miarowy stukot setek
podkutych buciorów – do miasta weszła niemiecka piechota,
a spiker radia Wrocław chrapliwym,
podnieconym głosem ogłaszał kapitulację Westerplatte.
Warszawę właśnie opuścili ostatni członkowie rządu,
prezydent RP i Naczelny Wódz wraz ze sztabem. Nad
Wizną kapitan Korpusu Ochrony Pogranicza
Władysław Raginis szykował się do swojej ostatniej
bitwy, która dopiero po latach stanie się legendą…".

piątek, 18 marca 2022

NIKCZEMNICY!


Na dociekliwe pytanie Poloniusza: „Co czytasz, mój panie?” (Szekspir, Hamlet, ‎‎2.2.191) Hamlet nonszalancko i intrygująco trafnie odpowiada: „Słowa, słowa, słowa” ‎‎(2.2.192). Zalewa nas dziś jak nigdy w historii potok słów związany z totalną próbą unicestwienia Ukrainy jako państwa i Ukraińców jako narodu, ‎pochodzącego od plemion wschodniosłowiańskich, zamieszkujących głównie dorzecze ‎Dniepru, swoją tradycję państwową wywodzącą się od Rusi Kijowskiej, powstałej w ‎IX wieku.‎
W tym natłoku words, words, words wylewają się te, które niegodne są uwagi, ale ‎muszą (niestety) przykuwać nas do podjęcia interwencji słownej i to w bardzo zdecydowanej ‎formie. Są to słowa nikczemne, tak jak nikczemni są ich autorzy, a więc w pierwszym rzędzie ‎Niemcy, odpowiadający za putinowskie rozpasanie się w ciągu ostatnich jego dwudziestu lat ‎podporządkowywania narodu rosyjskiego i ludobójstwa wielu narodów, dziś z narodem ‎ukraińskim na czele; Niemcy, które za nic miały wezwania kolejnych prezydentów USA o ‎zwiększenie swojego materialnego udziału w NATO; Niemcy, które dziś (dokładnie 17 marca ‎‎2022 r.) mówią w imieniu całego sojuszu, że NATO nie będzie interweniować w wojnie ‎wywołanej przez Putina; Niemcy, które na Ukrainę najpierw wysłały kilkaset hełmów prawie z ‎epoki „piekła pod Verdun”, a następnie pokryte pleśnią zupełnie nieużyteczne pociski; Niemcy, które dały Putinowi potężne nieruchomości w najlepszych lokalizacjach na swoim terenie; ‎Niemcy, które ocknęły się z układu z Putinem dokładnie na trzy dni, by powrócić na nowo na ‎swoje haniebne tory; Niemcy, których ex kanclerz Schroeder ‒ sługa putinowski w rosyjskich ‎koncernach podejmuje rzekomą próbę nawrócenia szatana na przyjęcie chrztu; Niemcy, które ‎wiwatując na stojąco w Bundestagu 15-minutowe rozpaczliwe błaganie o pomoc prezydenta ‎W. Zełenskiego, który w każdej minucie musi bać o własne życie, po chwili nie podejmują (na ‎wniosek Scholtza, który milczy jak przysłowiowy grób), nawet próby dyskusji czy ‎wypowiedzi; Niemcy, których zachowanie nawet niemiecki omen omen „Bild” nazywa po ‎prostu hańbą, a tamtejsza opozycja oskarża rządzących o brak wrażliwości wobec ludobójstwa (które nie chce ‎po imieniu nazwać Trybunał Haski) na Ukrainie; Niemcy scholtzowe, które umacniają mur między UE i ‎NATO a Ukrainą, a ich kanclerz dokłada do niego skutecznie kolejne kamienie; Niemcy, które najpewniej nie zaprotestują, gdy Rosja (zgodnie z zapowiedzią Ławrowa) zacznie bombardować transporty z bronią dla Ukrainy; Niemcy, które ‎dziurawią kolejne transze sankcji atyputinowskich; Niemcy, które nie mają pomysłu ‎uniezależnienia się od ropy i gazu rosyjskiego, wierząc, że wcześniej lub co najwyżej za 2 ‎miesiące dojdzie do zawarcia rozejmu kosztem oddania Rosji Krymu (oby tylko!) i wszystko ‎powróci na „dwa tory” Nostrim-u (I i …II); Niemcy, które najpewniej nie dołączą do derusyfikacji gospodarki europejskiej; Niemcy, którzy przyjęli nie do własnych (jak ‎Polacy) domów ok. 200 tys. Ukraińców, wobec 2 mln przysposobionych przez Polskę ‎‎(porównanie powierzchni i liczby ludności: 357 tys. km2, 83 mln do 312 tys. km2 i 38 mln); ‎Niemcy, które poprzez tubę głównego mechesa AFD (Alternatywa dla Niemiec) oskarżają ‎Polskę o próbę wywołania trzeciej wojny światowej! Wreszcie, Niemcy które wiedzą, że Putin po klęskach na lądzie może użyć konwencjonalnej broni atomowej, a nie tylko hipersonicznej! Niemcy, które wciąż nie rozumieją potrzeby rozszerzenia sankcji (głównie energetycznych) nakładanych na FR., licząc na wykrwawienia się Ukrainy i ponowny (cała parą) handel z Rosją. NIEMCY POZOSTANĄ WROGAMI POLSKI I POLAKÓW!
NIKCZEMNICY!! Czy da się tego wszystkiego spokojnie słuchać?!‎
Oczywiście na nich nie kończy się ta pożałowania godna lista. Najkrócej jak można ‎dopełniam ją stanowiskiem starszych braci w wierze, którzy raz jeszcze „zabiegami” z ‎ewangelicznych srebrników przez swego 49-letniego absolwenta Uniwersytetu Hebrajskiego, ‎premiera Naftali Bennetta, chcieli „wymediować” rozejm między putinowską Rosją a Ukrainą ‎za cenę kapitulacji tej ostatniej.
Także jednemu z najgorszych prezydentów wielkiej Francji ‎Emmanuelowi Macron’owi nie przeszkadzał fakt, że tuż przed agresją włodarz Kremla posadził ‎go na końcu 5-metrowego stołu, a który dziś zachował się jak struś, tłumacząc pokrętnie się z tego, ‎że do ostatniej chwili sprzedawał Putinowi najnowocześniejszą broń (razem zresztą z Niemcami), twierdząc, że miał prawo ‎obejść unijne sankcje w tym zakresie.‎
Są też inni, np. szwajcarskie banki, które wciąż swobodnie pozwalają zbrodniarzom funkcjonować w przestrzeni ekonomicznej i wojennej.
Cóż powiedzieć? Może za Sienkiewiczem, ale w języku zrozumiałym dla owych ‎nikczemników: God, you see it and don't thunder?
Psrc.
1. Jeszcze jedno: tytuł jest wyjątkowo polski: nikczemnik to osoba, której postępowanie jest godne ‎najwyższego potępienia.‎
2. A może sprawdzi się idiomatyczny (od idiom) zwrot: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", przy okazji tej wojny Polska wyrośnie (w sojuszu z USA) na europejskiego lidera i zastąpi miejsce nikczemników? Czy jest to tylko wishful thinking?
3. Wołodymyr Żełenski swoją postawą wybitnego męża stanu otworzył wielu oczy, innym - nawet nikczemnikom - pozwolił podnieść powieki. (Mąż stanu bowiem to ten, co w każdej chwili myśli o swoim narodzie, polityk zaś - to istota, która budząc się, myśli tylko i wyłącznie o następnych wyborach). Uczcie się politycy, choć odrobinę, od tego Męża stanu!

poniedziałek, 7 marca 2022

DZIEJE GMINY GRABÓW NAD PILICĄ

 Z satysfakcją kierowaną w stronę Autora, prof. h. c. med. Łukasza K. Uliasza, informujemy, że ukazała się jako 245. pozycja wydawnicza Oficyny VERBUM, monografia wsi Grabów i Gminy Grabów w powiecie kozienickim, w woj. kieleckim. Prace nad jej przygotowaniem prowadziła przez szereg tygodni Pani mgr inż. Jolanta Motylińska, za co w tym miejscu składamy Jej szczere podziękowania za niemal tytaniczną pracę i to sensu largo.

Praca wydana w formacie albumowym, w pełnym kolorze, zawiera ponad 400 zdjęć, głównie Autora. Jest ona pierwszą tak obszerną monografią tej gminy, traktującą nie tylko o jej historii, ale także dotykającą innych aspektów społecznych: etnografii, folkloru, demografii, militariów i innych. Jej treść i zaangażowanie Autora jest przykładem potwierdzającym słowa Seneki Młodszego, że "Ojczyznę kocha się nie dlatego, że jest wielka i bogata, ale dlatego, że jest własna".





Rekomendacja książki jest na czwartej stronie okładki.



niedziela, 27 lutego 2022

WIELU SIĘ NIE SPODZIEWAŁO...


Wojna, która wybuchła 24 lutego 2022 r. wielu zaskoczyła. Nie mylił się jedynie ‎wywiad amerykański i prezydent tego mocarstwa, który (przebudzony z letargu) ostrzegał i ‎mówił za dużo; choćby to, że żołnierze amerykańscy nie będą walczyć na Ukrainie. Akurat w ‎tej sprawie mógł nic nie mówić. Nie spodziewano się także, że Putinowi zdobycie i zajęcie ‎Kijowa (to dwie odrębne kwestie, jako że do zajęcia najpewniej nigdy nie dojdzie, bo lokalna ‎partyzantka do tego nie dopuści) uda się dokonać w ramach znanego z niechlubnej historii XX ‎wieku Blitzkriegu w ciągu jednej doby. Nie spodziewano się, że Ukraińcy mają tak silną wolę ‎obrony swojej ziemi, a ilustracje i informacje o masowym, dobrowolnym powrocie młodych ‎Ukraińców do kraju zasługują na najwyższy szacunek (przecież mogliby ustawić się po ‎przysłowie L-4). Nie spodziewano się wreszcie, że my Polacy w jednym dniu popadniemy ‎niemal wszyscy w taką panikę i chwilami będziemy irracjonalistami.‎
Nie spodziewano się, że Ukraińcy, przynajmniej na wydzielonych odcinkach, mogą ‎wywalczyć lokalną przewagę w powietrzu i wywołać niepokój wśród putinowskich pilotów, ‎ale o tym jeszcze poniżej. Także nie spodziewano się, jak podają polscy generałowie, że polska ‎obrona przeciwlotnicza w zasadzie nie istnieje, a samo inwestowanie w czołgi i samoloty, przy ‎braku systemów walki i wielowarstwowego systemu obrony powietrznej, doprowadziło do ‎przekonania wojskowych, ale i społeczeństwa, że może nas tylko obronić NATO, a nasz udział ‎w tej obronie może być co najwyżej symboliczny. Sami od strony militarnej nie jesteśmy w ‎stanie się obronić i to jest mocno zasmucające. Trzydzieści dwa lata wolnej Polski, 22 lata ‎obecności w NATO i nie mamy dostatecznej siły bojowej. Winne są elity polityczne całego ‎tego okresu, (oczywiście należałoby wskazać na winnych tego stanu w stopniu zatrważającym, ale to nie czas i miejsce), ciągłe polityczne sprzeczki, „wojenki interpersonalne” i spotęgowana słabość!
Ból ‎ściska serce!‎
Nie spodziewano się, że Putin nie ma w istocie, poza celami politycznymi, rozeznania ‎w sytuacji militarnej Europy i świata, że opuści go nawet Kazachstan, a poparcie Chin jest ‎chwilowe, jako że te w istocie liczą nie tylko na osłabienie Stanów Zjednoczonych, ale i Rosji ‎także.‎
Nie spodziewano się także, że Niemcy nie osiągną wymaganego poziomu refleksji. ‎Dotąd nie wysłały symbolicznej ilości hełmów, a przy SWIFT-cie zachowały się jak na nich ‎przystało. Niemcy chcą utwierdzać Europę i świat, że od 1914 r. trwa ta sama wojna, w której ‎liczy się geld, panowanie nad Europą… wspólnie z Rosją. Mimo tej zdrady, na przyszłość ‎Niemcy nie zaskarbią sobie sympatii Kremla, bo dla tego liczy się wyłącznie siła. Nie ‎spodziewano się, że przy zastosowaniu tej tzw. bomby finansowej (SWIFT) zdradzą ‎wspólnotę … Węgry (choć te wycofały się z tegoż przysłowiowym rakiem); na Francję i jej szerszą pomoc dla Ukrainy nikt nie liczył, bo ta ma zdradę w genach.‎
Nie spodziewano się wreszcie, że polska dyplomacja, mimo słabości wojska, zda w ‎tych dniach egzamin. Całość oceny zależy jednak od dzisiejszego spotkania Morawieckiego z ‎Scholzem w Berlinie. Może nowy kanclerz RFN zapomni o swej przyjaźni, jako młody ‎Niemiec z młodzieżówki SPD, z młodym agentem KGB, który zjechał wtedy do NRD-owa.‎
Jak się jednak wieczorem 26 bm. okazało M. Morawiecki ruszył sumienia Niemców, a decyzje kanclerza o dostawach broni do Ukrainy potwierdzają tezę o sukcesach naszej dyplomacji. 27 bm. Scholz zapowiedział odcięcie Rosji od systemy SWIFT i restrykcje karne wobec Putina i jego ludzi. Oby to się dokonało, łącznie z rozbiórką życiodajnego dla władcy Kremla i jego zbrodniczych posunięć NORD STREAM-u 2.
Trzeba pilnie, można powiedzieć językiem strategicznym - wyprzedzająco, zaprosić najpierw jako kandydata a zaraz potem jako członka Ukrainę do NATO; zaraz - zanim będzie za późno!, zanim Putin zainstaluje w Kijowie swoich popleczników. Rosja, a potem bolszewia, mają w tym wprawę.
Nadto Urząd Prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze winien najrychlej wszcząć swoje postępowanie przeciw zbrodniarzom, którzy tę wojnę przeciwko ludziom, a nie celom strategicznym, prowadzą.
Troska, mącona z lękiem, nie opuszcza nas!