"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy, od nienawiści strzeż mnie Boże". (N. Tanenbaum)

sobota, 7 września 2019

© DO KANONU NARODOWEGO CZYTANIA DOBRZYŃSKA NOWELA MARII KONOPNICKIEJ

"Gdzie nie widzę łez, gdzie nie widzę żaru, gdzie nie widzę żywego uczucia, tam nie widzę ofiary, tam nie widzę miłości, tam nie widzę – Polski”.
M. Konopnicka, "W Oborach".
Głównie wśród "celebrytów różnej maści", ale i w lokalnej przestrzeni trwa kolejna akcja "Narodowego czytania". Rzecz chwalebna!
W tym momencie "dopawiadam", że do tegoż kanonu (jasne, że regionalnego) można by włączyć nieznaną nowelę Marii Konopnickiej pt. "W Oborach", drukowaną w 1914 w "Tygodniku Ilustrowanym", którą po raz pierwszy w formie druku zwartego wydałem w 1996 r., a następnie w 2011 r. w ramach serii "Biblioteka Dobrzyńska".
Opowiada ona o udziale duchowieństwa Dobrej Ziemi w powstaniu styczniowym 1863/64 r.
W 1993 r. upamiętniliśmy to tablicą w prezbiterium kościoła klasztornego w sercu tej Ziemi.


Mój wstęp do wydania noweli z 2011 r.: (fragm.)

„Krzyż święty na pierś, na czoło, i – w szeregi...”
W kolejnym, piątym już tomie „Biblioteki Dobrzyńskiej” oddajemy od rąk Czytelników mało znaną nowelę Marii Konopnickiej (1842-1910) pt. „W Oborach”. Nowela powstała zapewne pod wpływem przejrzenia przez autorkę materiałów Muzeum Narodowego Polskiego w szwajcarskim Rapperswilu, założonego w 1870 r. z inicjatywy Agatona Gillera przez Władysława Platera w celu zabezpieczenia polskich zabytków historycznych i propagowania spraw polskich. Niewykluczone, iż pisarka mogła także odwiedzić klasztor w Oborach. Nowela po raz pierwszy autorki, w 1919 r. opublikowana została na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, już po śmierć.
Potem przez całe lata była zapomniana. Dopiero w 1974 r. w zbiorowym wydawnictwie M. Konopnickiej pt. „Powieści „Sawy” i inne opowiadania” ujrzała światło dzienne.  Popularyzacji tego wydania na gruncie oborskim dokonał w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku niezmordowany kustosz Oborskiego Sanktuarium, o. Michał J. Wojnarowski, dzielnie wspierający swego brata rodzonego o. Mateusza w przygotowaniach do koronacji łaskami wsławionego wizerunku Matki BożejBolesnej. Mimo to na oddzielne wydanie noweli trzeba było jeszcze poczekać.
Akcja noweli toczy się w Klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach – w sercu ziemi dobrzyńskiej i jest związana z przygotowaniami, a następnie przebiegiem powstania styczniowego 1863/64 r. i czynnym udziałem w nim Karmelitów. Konopnicka, charakteryzując domniemaną atmosferę w Klasztorze Oborskim, opisała przygotowania do insurekcji w ten sposób: „Jakieś wizje bohaterskie, ogromne, wstawały i przemija­ły pod ściskała i rozpierała serca, gotowe wyżąć z siebie ostatnią krwi kroplę. Jakiś niskim pułapem starego refektarza, w blaskach krwawo-złotych. Jakaś moc milczał. Ta chwila milczenia miała wymowę tak ogromnej siły, iż nie dotrwałoby
żar rozpalał źre­nice, jakiś pęd warczał w żyłach i przyśpieszał tętna. Przeor Zaczem schował kartę pod szkaplerz na piersiach i, szeroko odetchnąwszy, rzekł: - Dzieci! Matka na nas woła. Matka jest w potrzebie. Aż tu, przez mury,
jej w mocy żadne ludzkie słowo. Oczy jego chodziły po nas, jak żar i jak płomień.
słychać jej wołanie. Zrodziła nas, wykarmiła, żeście na jej łonie na drągalów wyrośli i już wam smoczka w gębie nie potrzeba. A teraz, tam huczą lasy, palą będziecie siedzieli za piecem? Trzydziestu takich partyzantów, że to Boże ratujm się wsie, wstają miasta, kto żyw ofiarę tego życia nie­sie, a wy mi tu – i za piecem? A tam strzelby tylko grają, tylko świszczą kulki. A dalejże mi te habity zrzucać i w garść pluć! – Tu zawie­sił głos”.

Kończąc konwentualne spotkanie przeor rozkazującym tonem powiedział: „A dobywać tam stare kurty, sukmanki, czamary... Zaś krzyż święty na pierś, na czoło, i – w szeregi! w
szeregi! w szeregi!...”. Poszli więc do powstania oborscy Karmelici, poszedł ojciec Aleksander Małachowski z Trutowa, późniejszy wieloletni przeor oborski, który najpierw był na przysiędze w kościele oborskim 400-osobowego oddziału powstańczego hrabiego Artura J. G. Sumińskiego z wraz z nim, po wyzwoleniu w dniu 4 lutego 1863 r. odległego od Obór o 22 km pobliskiego Zbójna, dowodzonego przez Waleriana Modesta Ostrowskiego, a potem Trójcy w tym mieście, tak jak ongiś – w pierwszych dniach października 1831 r. Rypina, w dniu 5 lutego stanął z powstańcami na Mszy Św. w kościele pw. Św. stanęli żołnierze i dowódcy z korpusu polskiego gen. Macieja Rybińskiego. Na nabożeństwie w rypińskiej farze powstańcy zanosili głośno do Boga, pieśni: „Boże coś Polskę” i „Matko Chrystusowa”.
            Oddział Sumińskiego w kilka dni potem rozbito pod Sierpcem. Moskale unicestwili także inne powstańcze partie, i te dobrzyńskie, i te które przybyły z sąsiedniego zaboru pruskiego. Najdłuższa i największa polska insurekcja, w której wzięło na Ziemi Dobrzyńskiej blisko 1.100 osób, upadła pod ciosem carskiej tyranii. Zaborca rosyjski rozpoczął masowe wywózki na Sybir, na miejscu zaś zamknął wszystkie cztery klasztory (w Dobrzyniu nad Wisłą, Skępem, Trutowie), a z oborskiego czyniąc tzw. klasztor etatowy, czyli po prostu więzienie dla wszystkich duchowych, zakonnych i księży, w tym m. in. ks. Macieja Smoleńskiego z  diecezjalnych, wspierających w różny sposób powstanie. Uwięziono tu blisko 70 pobliskiego Dulska.

A oto fragment noweli:
Jakieś wizje bohaterskie, ogromne, wstawały i przemija­ły pod niskim pułapem starego refektarza, w blaskach krwawo-złotych. Jakaś moc ściskała i rozpierała serca, gotowe wyżąć z siebie ostatnią krwi kroplę. Jakiś żar rozpalał źre­nice, jakiś pęd warczał w żyłach i przyśpieszał tętna.
Przeor milczał.
Ta chwila milczenia miała wymowę tak ogromnej siły, iż nie dotrwałoby jej w mocy żadne ludzkie słowo. Oczy jego chodziły po nas, jak żar i jak płomień. Zaczem schował kartę pod szkaplerz na piersiach i, szeroko odetchnąwszy, rzekł:
- Dzieci! Matka na nas woła. Matka jest w potrzebie. Aż tu, przez mury, słychać jej wołanie. Zrodziła nas, wykarmiła, żeście na jej łonie na drągalów wyrośli i już wam smoczka w gębie nie potrzeba. A teraz, tam huczą lasy, palą się wsie, wstają miasta, kto żyw ofiarę tego życia nie­sie, a wy mi tu będziecie siedzieli za piecem?
Trzydziestu takich partyzantów, że to Boże ratuj – i za piecem?
A tam strzelby tylko grają, tylko świszczą kulki.
A dalejże mi te habity zrzucać i w garść pluć! – Tu zawie­sił głos.
Słuchaliśmy z zapartym dechem. Dreszcz gorący po nas szedł, ręce się zaciskały w pięści.
-  Sawa, bracie – szepnął mi Raduła. - Ja w habicie idę. Przysiągłem matce nie zrzucać do śmierci.
Dosłyszał przeor.
-  Idź, synu! Tam przysięgi najrychlej dochowasz. Niech widzi świat, jak się polski zakonnik za Ojczyznę bije!
Pomilczał mało, zaś rzekł:
-  Wyświęcenie?... Już wy się o wyświęcenie nie bójcie! Już was tam wyświęcą, jak się patrzy.







niedziela, 1 września 2019

© Rodzinne dzieje zroszone krwią za Ojczyznę


        Dziś 80. już rocznica tragicznego 1 września, kiedy wróg złamał graniczne szlabany,  z polskim orłem, śmiertelną kulą ranił pierwszych obrońców Ojczyzny, a potem (wspierany po 17 września przez bolszewię) rozlał na polską  ziemię strach, zniszczenie, śmierć i zagładę, której  ludzkość dotąd nie znała. 
       Trzeba wciąż o tym przypominać światu, w jedności narodowej, w przekonaniu, że to wszystko nie zostało nam Polakom zadośćuczynione.

K. I. Gałczyński.

Pieśń o żołnierzach z Westerplatte
Kiedy się wypełniły dni 


i przyszło zginąć latem, 

prosto do nieba czwórkami szli 
żołnierze z Westerplatte. 

I tak śpiewali: Ach, to nic, 
że tak bolały rany, 
bo jakże słodko teraz iść 
na te niebiańskie polany. 

W Gdańsku staliśmy tak jak mur, 
gwiżdżąc na szwabską armatę, 
teraz wznosimy się wśród chmur, 
żołnierze z Westerplatte. 

I ci, co dobry mają wzrok 
i słuch, słyszeli pono, 
jak dudni w chmurach równy krok 
Morskiego Batalionu. 

I śpiew słyszano taki: - By 
słoneczny czas wyzyskać, 
będziemy grzać się w ciepłe dni 
na rajskich wrzosowiskach. 

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął, 
i smutek krążył światem, 
w środek Warszawy spłyniemy w dół, 
żołnierze z Westerplatte. 

       Wyjątkowo ucierpiała z tej wojnie nasza Ziemia Dobrzyńska i to od pierwszych dni września 1939 r., poprzez tragiczną jesień (październik i listopad 1939 r. - ponad 3 tys. ofiar),  100 ofiar zamordowanych strzałem w tył głowy na nieludzkiej ziemi w kwietniu 1940 r., aż do zsyłki do niemieckich obozów koncentracyjnych, poniewierek, przymusowych robót, cierpienia niewysłowionego.
     Napisano o wojnie na mojej ziemi sporo, jednak nikomu nie udało się do końca zliczyć komplementarnie całkowitej liczby ofiar. Może dlatego, że zbyt późno zabraliśmy się za tę sprawę, może także z tego powodu, że przez lata mówiono o zbrodniach hitlerowskich i nazistowskich, a nie niemieckich, zbyt ogólnikowo, żeby nie powiedzieć - połowicznie.
          
         Wojna dotknęła każdą dobrzyńską rodzinę, także mojego stryja - ofiarę powstania warszawskiego, ale były wśród nich takie, gdzie ofiara złożona w tej wojnie wciąż upomina się o szczególną pamięć i cześć. Do tej liczby wciąż chcemy zaliczać rodzinę rypińskiego nauczyciela, społecznika, poetę, a potem żołnierza i dowódcę oddziału powstania warszawskiego, TEOFILA BUDZANOWSKIEGO - absolwenta (mojego) Seminarium Nauczycielskiego w Wymyślinie.


Teofil Budzanowski w Seminarium Nauczycielskim w Wymyślinie 
(zdj. ze zb. M. Budzanowskiej, Piotrków Tryb.)


W tej wojnie ucierpieli wszyscy, a jeden z synów odkrył się chwałą bohatera w obronie polskiego Grodna. Był nim Janusz T. Budzanowski, ur. 16 czerwca 1920 r. w Rypinie, jako syn Korduli (1895-1991) i Teofila (1894-1959). Od 1930 r. wraz rodzicami mieszkał w Grodnie i był uczniem technikum handlowego (gimnazjum). 




 Rypińscy harcerze i ich przyjaciele, 
z lewej obok księdza -Teofil Budzanowski, 
z prawej podparty harcerz Janusz Budzanowski
(ze zb. M. Budzanowskiej)





Rodzina Budzanowskich w Grodnie, pocz. lat. 20., 
który nie zapowiadał, że w tej wojnie ucierpię wszyscy
 (zdj. ze zb. M. Budzanowskiej)

We wrześniu 1939 r. stanął do walki z sowietami w obronie Grodna, podczas której poległ, postrzelony z czołgu w brzuch i nogi. Wykrwawił się, wciągnięty do bramy przez uciekającego znajomego nauczyciela  z synem.
Matka szukała syna Janusza przez trzy dni. Znalazła stężałe ciało w kostnicy. Zdołała nawet  zamówić fotografię Janusza w trumnie, napisała wiersz wykuty na grobie. (Zwyczaj, który też jest na grobowcu rodzinnym w Rypinie – piękny wiersz dla maleńkiej córeczki - Zosi, po lewej stronie alei głównej).
Grób matka skrycie przed najeźdźcą murowała na cmentarzu grodzieńskim „w prawo od kaplicy –„aby nie widzieli tego bolszewicy ”.




Janusz Budzanowski - bohater i ofiara pierwszych dni wojny.


Teofil Budzanowski

 Wrzosy

Gdy idę gęstym borem,
Czy rankiem, czy wieczorem
Przede mną barwny wrzos
Amarantowo – siwy
Na tle leśnej głębiny
W podnóżu białych brzóz.
                      Złocone jego włosy,
                     Skąpane światłem rosy,
                    Oblane naszą krwią –
                    Świadectwo ojców czynów,
                   Walk ciężkich za swych synów
                  Za Matkę – Wolność  swą.
To też te barwne wrzosy,
Ich nieuchwytne głosy
Budzą w mym sercu zew !
Tak,  jakby na sztandarze,
Krew sobie wyobrażę,

Naszą za Wolność krew!

        Janusz miał rodzeństwo: Andrzeja (ur. 1918 w Rypinie – zm. 1993); Tadeusza (ur. w 1922 r. w Rypinie - zm. 1950 r.), ps.Tum – Junior vel Tumek, uczestnika powstania warszawskiego, dowódcę plutonu w czwartej kompanii; Zofię (ur. 1 lipca 1924 r. – zm. 15 lipca 1924 r., pochowana na cmentarzu w Rypinie) oraz Marię (ur. 1930 r. w Grodnie – zm. 1988), ps.  Gnom vel Gnomek „Gromek”, łączniczkę sztabową w powstaniu warszawskim.

       "Teofil Budzanowski, trzykrotnie  ciężko ranny po próbach przewiezienia na drugi brzeg Wisły – cudem przeżył ostrzelanie statku Bajka – pod stosem trupów. Wyciagnięty ze statku przez swoich żołnierzy pod obstrzałem leżał na brzegu Wisły, co opisał we "Wspomnieniach. Czerniaków w ogniu”. W dniu zakończenia walk na Czerniakowie, 23 września 1944, został przekazany Niemcom. Parlamentariuszem był  ksiądz Józef Stanek, kapelan V. Zgrupowania AK. Na oczach jeńców ich Kapelan – został powieszony. Przez aleję Szucha, Tum  trafia do jenieckiego obozu przejściowego w Kościele św. Wojciecha na Woli. Dyrektor szpitala Wolskiego, po opatrzeniu ran/ leżał pod ołtarzem/, bez zgody straży wywozi ciężko rannego Tuma do szpitala przy ulicy Płockiej, a następnie zostaje wywieziony do Oddziału Szpitala w Podkowie  Leśnej – Brwinowie pod Warszawą, gdzie był operowany leczony z ran. Do końca wojny był tam pod zmienionym nazwiskiem. Adresem kontaktowym była dalsza, ale  zaprzyjaźniona rodzina w Tomaszowie Mazowieckim – to był umówiony kontakt, jeżeli przeżyją powstanie warszawskie. Stąd już tylko krok do Piotrkowa Tryb. , gdzie od początku zdobywa wyjątkowe uznanie i szacunek" (Inf. od Teresy Budzanowskiej -wnuczki).


poniedziałek, 26 sierpnia 2019

© Kolejne upamiętnie Damy Niezłomnej z Dobrej Ziemi

Kolejne upamiętnie Damy Niezłomnej





Szanowny Panie Profesorze!

Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej od kilku lat upamiętnia żołnierzy Armii Krajowej za pomocą tabliczek z kodami QR umieszczanymi na Ich grobach. W kodzie QR umieszczony jest adres strony internetowej zawierającej życiorys żołnierza.

Takie tabliczki mocujemy także w Miejscach Pamięci Armii Krajowej w postaci pomników, tablic czy obelisków. Strony internetowe zawierają opis upamiętnianych wydarzeń.
Do tej pory opracowaliśmy kilkaset stron internetowych, większość z których jest dostępna z umocowanych tabliczek na całym terenie Polski.
Podejmujemy teraz takie działania w stosunku do żołnierzy Armii Krajowej, którzy zakończeniu II Wojny Światowej przebywali na emigracji w różnych krajach, tam żyli i tam są pochowani.  Opracowaliśmy do tej pory życiorysy 27 takich żołnierzy AK, którzy są pochowani w 11 krajach: https://armiakrajowa.org.pl/emigracja/

Opracowujemy kolejne życiorysy, w tym płk Marii Sobocińskiej. Proszę o zezwolenie na wykorzystanie w nim fragmentów i fotografii z Pańskiej książki: DAMA NIEZŁOMNA Maria Sobocińska (1920-2012) Biografia wpisana w okupacyjne dzieje Skępego, http://kpbc.umk.pl/Content/91159/Licencje_076_03.pdf

Z poważaniem

dr hab. inż. Marek Cieciura
Wiceprezes Zarządu Głównego ŚZŻAK 

poniedziałek, 29 lipca 2019

DOBRZYŃSKIE TOWARZYSTWO NAUKOWE UCZCIŁO PONOWNIE ŻOŁNIERZA NIEZŁOMNEGO DOBREJ ZIEMI

     W dniu 24 lipca 2019 r. w Oborach członkowie i sympatycy Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego w Rypinie uczcili raz jeszcze pamięć Żołnierza Niezłomnego Ziemi Dobrzyńskiej, por. Teofila Jurkiewicza - żołnierza Armii Krajowej, Tajnego Związku Krwawej Ręki i innych ugrupowań poakowskich na Ziemi Dobrzyńskiej, a  potem w rejonie Wałbrzycha, więzionego w katowniach UB w Rypinie przy ul. Kościelnej i Brodnicy (w więzieniu urządzonym przez NKWD w klasztorze franciszkańskim przy ul. Sądowej), od 1946 r. przymusowego emigranta do Francji pod zmienionym nazwiskiem (wł. Ludomir Brzuskiewicz). 
       Tam, pracując w kopalni węgla w L'Hopital, zajmował się ekshumacją żołnierzy Brygady gen. S. Maczka i urządzaniem ich cmentarzy w  Lagarde, Dieuze i Saarbourgu. Aktywnie pracował w wielu organizacjach polonijnych, w tym francuskiej Akcji Katolickiej. Był rzecznikiem Wspólnoty Polsko-Francuskiej. Do Polski przybył po raz pierwszy dopiero w 1989 r., a potem pomagał Akademii Medycznej w Gdańsku, organizował staże dla młodych lekarzy we Francji itp. Był uznanym kolatorem klasztoru i kościoła oborskiego. Był naszym Przyjacielem, często i wielokrotnie gościł w naszym domu w Rypinie, odbywał spotkania z młodzieżą w Rypinie.

Walne Zgromadzenie DTN, Obory 24 VII 2019 r. prowadził prezes Towarzystwa, 
prof. Mirosław Krajewski (zdj. BC).

     Okazją do oborskiego spotkania była dziesiąta rocznica Jego śmierci w szpitalu Saint-Avold w dniu 24 lipca 2009 r. Najpierw w przyklasztornej herbaciarni odbyły się promocje: dwunastego już tomu "Rocznika Dobrzyńskiego", a przede wszystkim drugiej biografii Teofila Jurkiewicza, autorstwa dr Iwony Zielińskiej, który od 2007 r. był Honorowym Członkiem Towarzystwa. W spotkaniu wzięło udział co najmniej 80 osób, w tym m. in. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, także Honorowy Członek DTN i jego wiceprezes, Jan Krzysztof Ardanowski, trzech duchownych na czele z ks. prałatem Tadeuszem Zabornym z Rypina - Honorowym Członkiem DTN, wicewojewoda J. Ramlau.

Głos dwukrotnie (raz na Walnym Zgromadzeniu, drugi raz w kościele) zabrał 
Minister J. K. Ardanowski (zdj. profil JKA na FB).

Autorka naukowej biografii T. Jurkiewicza, dr Iwona Zielińska 
(zdj. BC).
Rozłożona okładka książki o Niezłomnym Dobrej Ziemi.

      Autorka biografii w niezwykle ujmujący sposób przypomniała najważniejsze momenty z bogatego, pełnego heroizmu życia przybranego Antenata. Był czas (choć ograniczony) na dedykacje dla osób, które weszły w posiadanie tej wyjątkowej pozycji książkowej.

Sala Walnego Zgromadzenia DTN, 
od prawej - E. V. i Z. Rogowscy z Rypina (zdj. z profilu JKA na FB).

Uczestnicy zgromadzenia w przyklasztornej herbaciarni, od prawej: 
dr A. Graczkowski, prezes R. Bartoszewski, W. i S. Ciesielscy... (zdj. BC).
*

Synowie Teofila (od prawej): Christian i Denis z Francji 
przy grobie Ojca w Oborach (zdj. TJ).

          W drugiej części spotkania złożono hołd Żołnierzowi Niezłomnemu przy grobie rodzinnym na oborskiej Kalwarii, tuż obok Kaplicy Ukrzyżowania z 1638 r. Po "Il Silentium", salwach żołnierskich i "Pierwszej Brygadzie", ks. prałat Tadeusz Zaborny poprowadził modlitwę za zmarłego śp. Teofila i Jego żonę, Sophię. Następnie żołnierze Wojska Polskiego, pułkownicy-członkowie DTN Ryszard Chodynicki i Edmund Kopaczewski wraz z przedstawicielem komandosów francuskiej Marynarki Wojennej, majorem Denisem Jurkiewiczem (synem Niezłomnego) oddali honory wojskowe. Potem na grobie  rodzinnym, przyozdobionym w proporczyki narodowe Francji i Polski, złożono wieńce i kwiaty oraz zapalono znicze. Zaśpiewano chóralnie ulubioną pieśń Teofila pt. "Rozszumiały się wierzby płaczące".

Przed grobem (od lewej): dr Iwona Zielińska, minister Jan K. Ardanowski, 
prof. Mirosław Krajewski i Sławomir Malinowski - przewodniczący RM Rypina (zdj. WP).


Skupienie przed  grobowcem (zdj. WP).
Warta honorowa Wojska Polskiego i Marine française (zdj. IW).


Modlitwa za pokój duszy Teofila  i Sophii z d. Jędrysiak (zdj. IW).

Na cmentarzu oraz u jego podnóża 
(bowiem nie wszyscy ze względu na stan zdrowia mogli tam się dostać) 
zebrało się blisko 80 osób, w tym Rodzina śp. Teofila (zdj. BC).

Wymowne zdjęcie przed kaplicą wzniesioną na szczycie
kamiennych schodów z lat 60. XIX stulecia (zdj. TJ).

        W trzeciej części uczestnicy tych rocznicowych, ale jakże patriotycznych uroczystości, przeszli do kościoła klasztornego pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Bolesnej (Oborskiej), Patronki i Królowej Ziemi Dobrzyńskiej na Mszę Świętą koncelebrowaną pod przewodnictwem ks. prałata  Jego Świątobliwości Tadeusza Zabornego z Rypina oraz karmelity o. Jana Gruzy, ks. proboszcza Zbigniewa Kluby (proboszcza z Krajkowa, rodaka z pobliskiego Chrostkowa) i ks. rezydenta kan. Jerzego Drozdowskiego. 
        Na koniec uczestnicy Mszy Św. zaśpiewali jeszcze inną pieśń partyzancką, często nuconą przez Teofila, pt. "O mój,rozmarynie".

Przed ołtarzem, na tle narodowej flagi, ustawiono portret Niezłomnego Dobrej Ziemi
spod paryskiego Łuku Triumfalnego oraz Jego nową biografię (zdj. IW).

Synowie Teofila przed oborskim ołtarzem głównym 
z XV-wieczną łaskami wsławioną Figurą Matki Bożej Bolesnej,
 przed którą wielokrotnie modlił się Ich Ojciec (zdj. TJ).

Celebra Mszy Św. rocznicowej u stóp Matki Bożej Bolesnej  (zdj. IW).

Podziękowania organizatora uroczystości 
dla wszystkich obecnych (zdj. IW).

       Po Mszy Św. nie było końca rozmów, wspólnych zdjęć, wymiany wrażeń... 
*
    Dziś (29 lipca 2019 r.) Rodzina śp. Teofila udała się w  drogę powrotną do Alzacji i Lotaryngii, na pożegnanie raz jeszcze powtarzając: "Nie spodziewaliśmy się takiego hołdu dla naszego Taty". My zaś odpowiadamy: "Teofil swoim życiem zasłużył sobie na to najzupełniej!".

       Za Horacym powtórzmy więc: Non omnis moriar!


https://rypin-cry.pl/artykul/zaspiewali-mu-pierwsza/729404

wtorek, 16 lipca 2019

ROCZNICA ŚMIERCI ŻOŁNIERZA NIEZŁOMNEGO ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ, ŚP. TEOFILA JURKIEWICZA


W dziesiątą rocznicę śmierci Żołnierza Niezłomnego, więźnia UB-eckich katowni w Rypinie 
i Brodnicy, Gorącego Patrioty Dobrej Ziemi, Kolatora Klasztoru i Kościoła Ojców Karmelitów
w Oborach, Honorowego Członka Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego, 





śp. TEOFILA JURKIEWICZA (właść. Ludomira Brzuskiewicza), 

urodzonego w Głęboczku k. Obór,

Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowego 
(Dobrinensis Societas Scientiarium)
w Rypinie 
zaprasza 
na spotkanie rocznicowe do Obór w dniu 24 lipca 2019 r. (środa):

  • godz. 16,00 - herbarciarnia klasztorna - Walne Zgromadzenie DTN połączone z promocją Jego polsko-francuskiej biografii autorstwa dr Iwony Zielińskiej i XII tomu "Rocznika Dobrzyńskiego";
  • godz. 17,40 - stary cmentarz - Kalwaria - złożenie wiązanek kwiatów i zapalenie zniczy na grobie rodzinnym z udziałem Rodziny z Saverne i Bühl k. Sarrebourga we Francji i przedstawicieli francuskiej Marine nationale i Wojska Polskiego, gdzie - z miłości do Ojczyzny - spoczęły  prochy Jego i Żony, Sophii;
(ancien cimetière - Calvaire - pose de bouquets de fleurs et de bougies allumées sur la tombe familiale avec la participation des familles de Saverne et de Bühl près de Sarrebourga en France et de représentants de la marine nationale française et de l'armée polonaise, où - pour l'amour de la patrie - les cendres de sa femme et de ses épouses, se repose de Sophia)
  • godz. 18,00 - Msza Św. koncelebrowana przez kapłanów - członków DTN za Jego duszę w 10. rocznicę śmierci w szpitalu w Saint-Avold we Francji (24 lipca 2009 r.).

Autorka biografii z Teo


W Bibliotece Polskiej w Paryżu, rok 1998


Kwatera żołnierzy polskich w Saarborgu

Medal Armii Krajowej Teo


Pogrzeb Teofila w Oborach 23 sierpnia 2009 r.


Druga biografia Teo, której autorką jest Osoba
szczególnie wybrana przez Niezłomnego Dobrej Ziemi.

niedziela, 7 lipca 2019

HERB ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ (wersja pierwotna)

W dniu 14 października 2017 r. Walne Zgromadzenie Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego, obradujące na Zamku Golubskim Anny Wazówny z okazji 10-lecia Towarzystwa, zatwierdziło nową, ale historyczną wersję herbu Ziemi Dobrzyńskiej oraz flagi tej Ziemi w proporcji 5:7.

Poniżej przedstawiamy ich wizerunki i ich krótkie opisy.


Gdy zaś chodzi ogłowny atrybut tożsamościowy, jakim jest herb, to wskazujemy tu, że od samego początku wpisał się do średniowiecznej tradycji egzegetycznej i wyobrażał głowę sędziwego człowieka z koroną na głowie. Dopiero nieco później pojawiały się wyrastające z korony rogi zwierzęcia; pod szyją widoczny był element stroju rycerskiego, tzw. obojczyka, bądź ozdobna lamówka szaty królewskiej. Taki herb widzimy w okresie połowy XIV w. (głównie przez cały okres epoki Kazimierzowskiej) aż do drugiej połowy XVI stulecia. Za przyczyną, notabene wywodzącego się z Ziemi Dobrzyńskiej, historyka i heraldyka, Bartosza Paprockiego wizerunek ten z niewiadomych przyczyn został zniekształcony i zaczął wyobrażać brodatą głowę starca z długimi włosami i brodą; na głowie umieszczona była korona, druga – odwrócona korona, pojawiła się na szyi. W górnej koronie znajdują się trudne do zinterpretowania rogi, choć znacznie później (w 1843 r.) M. Lipiński i T. Baliński w swoim dziele pt. Starożytna Polska „rozpoznali” w nich rogi bawole[1].
Mimo iż zarówno w XIX wieku, a przede wszystkim we współczesnych wizerunkach, cały czas prezentowano trudną do wytłumaczenia wersję herbu z drugą koroną, to jednak w różnym czasie byli artyści i znawcy historii Ziemi Dobrzyńskiej, którzy potrafili odwoływać się do właściwego wizerunku herbu tej ziemi. Doskonałym przykładem jest zachowany (we fragmentach) herb Ziemi Dobrzyńskiej na fasadzie pałacu wielce patriotycznej i zasłużonej dla tej ziemi rodziny Sumińskich w Zbójnie. Płaskorzeźbiony herb jest pierwotnym herbem Ziemi Dobrzyńskiej, tj. korona z bawolimi rogami, a jednocześnie brak drugiej korony na szyi. Trzeba więc i nam Dobrzyniakom powrócić do pierwotnego wizerunku herbu tej ziemi. Nie było bowiem w ciągu XIV w. aż do drugiej połowy XVI w. drugiej korony w jej herbie. Była jedna królewska korona Kazimierza Wielkiego, jego duża twarz, długie włosy i broda. Dopiero poniżej brody, która przecież zasłaniała szyję, widzimy ważny element stroju rycerskiego – niezbyt nadmiernie strojny obojczyk, a nie koronę (rzekomo widoczną na szyi). Istotnym elementem herbu są rogi zwierzęcia (bawoła, bądź tura), które żyły jeszcze na dużych połaciach leśnych tej ziemi w późnym średniowieczu, choć zostały one umieszczone dość przypadkowo, o czym piszemy wyżej[2]
A zatem elementami herbu Ziemi Dobrzyńskiej winny być: 1. tarcza herbowa koloru bordowego; 2. godło herbu, tj. głowa (a nie twarz) królewska z długimi (niezbyt bujnymi) włosami, wąsami i brodą; 2.1. korona z wychodzącymi z niej niedużymi rogami zwierzęcia (może właśnie bawoła); 2.2. ozdobny element stroju królewskiego, bądź rycerski obojczyk, przykrywający górną część królewskiego korpusu.
Spośród trzech kolorów tarczy herbowej, używanych pierwotnie przy wizerunku herbu, tj. czerwonego, niebieskiego i czarnego, pierwszeństwo należy oddać temu pierwszemu, jako, że on symbolizuje ciągłe walki, przelewaną krew rycerstwa tej ziemi oraz kolejnych książąt i królów z jej wrogami: Jadźwingami, Litwinami, Prusami i Krzyżakami, aż do ostatecznego zwycięstwa po II pokoju toruńskim w 1466 r., pamiętając wciąż o ważnym wydarzeniu z tego długiego okresu, jakim była data 1343 r., czyli zawarty przez Kazimierza Wielkiego pokój z Krzyżakami i odzyskanie Ziemi Dobrzyńskiej. Herb „zrodzony”, można rzec, w połowie tego okresu i ugruntowany w czasach Kazimierza Wielkiego oraz jego następców już z dynastii jagiellońskiej (Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka, widoczny także na ich sarkofagach na Wawelu) nie może być wyparty ideą i dość swobodnym wyobrażeniem B. Paprockiego z 1584 r., tj. z czasów po upadku linii Jagiellonów. Trzeba zatem wrócić do źródeł; trzeba![3].



[1] M. Baliński, T. Lipiński, Starożytna Polska..., t. 1, s. 339.
[2] Trudno zgodzić się z S. K. Kuczyńskim, Zagadka herbu..., s. 280-281, który na zwornikach katedry w Sandomierzu i kolegiaty w Wiślicy dopatruje się „drugiej korony na opak”. Według nas widać tam element stroju królewskiego, „spoczywającego” poniżej brody, a zatem nie na szyi, tylko na piersiach, bądź obojczyku.
[3] Herby rycerstwa polskiego..., s. 912, który pisząc, iż „herb, albo znak najwspanialszy, człowieczą głowę między dwiema koronami, która stąd tę ozdobę wzięła, iż rycerstwo onych krain w samej nieprzyjacielskiej prawie garści będąc, zawsze panom swoim wiarę statecznie trzymali”, nie uwzględnił, iż znaków „rodził” się nie w gronie dobrzyńskiego rycerstwa, a na dworze królewskim w Krakowie.
Zob. szerzej: M. Krajewski, Dobrzyńska i Brzemienna Matka Boża w skępskim wizerunku, Rypin-Skępe 2017, s. 39 i n.







Próbę wylansowania flagi Ziemi Dobrzyńskiej podjęło w końcu XX w. Stowarzyszenie Gmin Ziemi Dobrzyńskiej. Była ona prezentowana w celach promocyjnych na różnego typu oficjalnych spotkaniach Stowarzyszenia. W czasie Walnego Zgromadzenia Dobrzyńskiego Towarzystwa Naukowego w Rypinie, którego obradowało w dniu 14 października 2017 r. na Zamku Anny Wazówny w Golub-Dobrzyniu z okazji 10-lecia Towarzystwa podjęto uchwałę w sprawie herbu i flagi Ziemi Dobrzyńskiej. W wyglądzie tej flagi jest nawiązanie do tła najpewniej używanego na fladze chorągwi grunwaldzkiej, zaś w klejnocie jest wizerunek herbu nawiązujący do herbu epoki piastowskiej i jagiellońskiej oraz nazwa ziemi w języku łacińskim Terra Dobrinensis (Ziemia Dobrzyńska)[4].

Szerzej zob: M. Krajewski, Kontrowersje wokól herbu Ziemi Dobrzyńskiej. O właściwy herb Dobrej Ziemihttp://www.krajewskimiroslaw.pl/_media/Herb%20opis%2017%20II%202018.pdf[dostęp: 2019-07-07].




[4] Uchwała DTN w sprawie herbu i flagi Ziemi Dobrzyńskiej, „Rocznik Dobrzyński”, pod red. M. Krajewskiego, t. 11, Rypin 2018, s. 282.